Finder na Woodstocku, czyli komercyjne rozwiązania w służbie organizacji
Technologie geolokalizacyjne na stałe zawitały do naszego życia, odkąd każdy z nas ma je w kieszeni pod postacią smartfona. Ale to, co wydaje się standardem w odniesieniu do codzienności, nabiera zupełnie innego wymiaru w wersji profesjonalnej.
Do biura Findera wybrałem się z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że od sześciu lat firma wspiera technologicznie Woodstock, organizowany przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy festiwal muzyczny, prawdopodobnie jeden z największych na świecie. Drugim powodem była chęć zobaczenia na własne oczy, jak działa usługa lokalizacyjna, która jest w stanie dostarczać całe zbiory danych dotyczących określonych, odpowiednio zawężonych elementów.
– Zacznijmy od początku – mówi mi na start Tomasz Partyka, dyrektor ds. rozwoju biznesu i komunikacji. Siedzimy w sali konferencyjnej w warszawskim biurze Findera. Rzutnik wyświetla na ścianie podstawową wersję systemu, którą uruchamia dla mnie gospodarz. Widzę mapę – opartą na systemie Here od Microsoftu – a na niej punkty. Każdy z nich odpowiada czemuś innemu: jeden to samochód z lokalizatorem, inne to restauracje, sklepy, hotele, etc. To oczywiście topografia zupełnie surowa, bo gdybyśmy mogli spojrzeć na panel należący do któregoś z klientów Findera, punktów byłyby setki i znajdowałyby się w ciągłym ruchu. – Z naszych usług korzystają firmy posiadające floty samochodowe. Handlowców, dystrybutorów lub po prostu samochodów służbowych – wyjaśnia gospodarz.
Oglądam funkcjonowanie systemu. Może on monitorować nie tylko trasy przebywane przez pojazdy, ale również spalanie paliwa, postoje, tryby jazdy czy nawet miejsca, w których złamano przepisy drogowe. Wszystko to jest w czasie rzeczywistym analizowane, scalane i składane w całość, dzięki czemu osoby nadzorujące floty nie muszą męczyć się z zestawianiem danych. Wystarczy, że wybiorą interesujące je parametry, a dostarczane przez Finder oprogramowanie automatycznie przygotuje wykresy lub tabele. Technologia w najlepszym wydaniu.
No dobrze, a gdzie w tym wszystkim Woodstock? – Z Fundacją współpracujemy już od sześciu lat. Kiedyś zapytali nas, czy nie moglibyśmy nieco ich wesprzeć i pomóc w lokalizowaniu osób. Sześć lat temu pojechaliśmy tam z inną wersją systemu, ale już bawiliśmy się w lokalizację personalną. Wtedy, na próbę, lokalizowaliśmy około trzydziestu osób – wyjaśnia Partyka. – Sprawdziło się to, więc z każdym kolejnym rokiem robiliśmy to, wprowadzając coraz to nowe eksperymentalne rozwiązania.
Najpierw wykonano mapy. A właściwie potężną ortofotomapę, czyli rzut na teren festiwalowy z lotu ptaka. Tym zajęła się firma Esri, która specjalizuje się w tego typu przedsięwzięciach. Na mapę nałożona została nakładka systemu Findera, spinająca wszystko w całość i tworząc sprawnie działające centrum zarządzania zasobami ludzkimi podczas Woodstocku.
– Zieloni to Pokojowy Patrol, czerwone ikony to patrole medyczne i TRX-y (medyczne quady), niebiescy to służby porządkowe, inne czerwone to strażacy; karetki miały swoje własne lokalizatory. Łącznie na polu było około 130 urządzeń lokalizujących – pokazuje mi na rzutniku gospodarz.
– Co ważne, na mapie była siatka, taka sama dla wszystkich. Policja, straż pożarna, wszystkie służby operowały na tej samej siatce. Dzięki temu widzieliśmy dokładnie, gdzie jest dany lider grupy – tłumaczy. – W sytuacji, gdy coś się dzieje, nie trzeba podawać koordynatów na zasadzie „to jest gdzieś między lasem a drogą”. Urządzenia odświeżają się co 15 sekund, a więc lokalizację mieliśmy na bieżąco. Mogliśmy podać lokalizację z dokładnością co do metra.
Wyobraźmy to sobie – powierzchnia całego festiwalowego miasteczka to ok. 200 hektarów. Do tego 700 tysięcy uczestników i ok. 1000 osób służb medycznych, patrolowych, etc. Tak wyglądało to w 2014 roku. Ciężko wyobrazić sobie ogarnięcie imprezy tej skali bez specjalistycznej, dedykowanej do tego technologii.
Nadzór nad bezpieczeństwem bawiących się ludzi sprawowano z centrum dowodzenia wyposażonego w monitory oraz koordynatorów. Każdy z koordynatorów miał bieżący podgląd swoich zespołów, jak również – na innych, wspólnych ekranach – sytuacji ogólnej. Znaczniki Findera na bieżąco dostarczały informacji o położeniu poszczególnych ekip, jak również o wydarzeniach, które zwracały ich uwagę lub wymagały interwencji.
Wszystko rozbija się o to, aby zniwelować zwłokę spowodowaną podawaniem informacji drogą radiową. Każdy lokalizator wyposażony jest w pięć przycisków – w centralnym miejscu jest SOS, przeznaczony wyłącznie do krytycznych sytuacji, w których zagrożeni są członkowie danej ekipy. Pod numerami 1, 2 i 4 znajdują się odpowiednie rodzaje zgłoszeń. Przycisk nr 3 to wywołanie telefoniczne – lokalizatory działają w oparciu o sieć GPRS, a więc można użyć ich jako telefonów.
– W przyszłym roku będziemy pewnie jeszcze z tym systemem w obecnej wersji. Ale testujemy już rozwiązania przeznaczone dla kolejnej wersji, numeru pięć, opartej na HTML-5 – pan Tomasz pokazuje mi na ekranie system w odsłonie kafelkowej, trochę jak Windows 8. Ta wersja jest na razie przygotowana na potrzeby projektu badawczego w Kwidzynie.
Właśnie, projekt w Kwidzynie. – W lokalizatory wyposażone zostaną grupy osób. Osoby starsze, dzieciaki, straż miejska z centrum dowodzenia. Urządzenia do Kwidzyna będą wykorzystywały jeszcze akcelerometry w celu wykrywania upadków. Będą tam chociażby dzieci z padaczką, więc tego typu rozwiązania będziemy tam testować – precyzuje Partyka.
Do Kwidzyna z pewnością wrócimy, bo projekt pilotażowy jeszcze nie wystartował. Tymczasem słowo o Woodstocku na koniec. Dzięki rozwiązaniu dostarczanemu przez Findera, jest to z pewnością miejsce o wiele bezpieczniejsze, niż mogłoby być bez niego. Ciężko wyobrazić sobie dzisiaj organizację jakiegokolwiek wydarzenia na taką skalę bez dobrych, sprawdzonych rozwiązań komunikacyjno-lokalizacyjnych.
A teraz coś dla organizacji – Tomasz Partyka nie ukrywał, że firma chętnie nawiązuje współpracę z ciekawymi inicjatywami. Zatem jeśli macie jakieś pomysły na wykorzystanie systemu Findera w lokalnych (lub i nie lokalnych) działaniach, skontaktujcie się z firmą. Może wspólnie uda się Wam stworzyć wyjątkowy projekt, kto wie?
Źródło: Technologie.ngo.pl