Wydaje się, że festiwale filmowe w zderzeniu z nowymi technologiami nie mają szans, ale z drugiej strony ludzie potrzebują spotkań na żywo z drugim człowiekiem. Jedno jest pewne, festiwalowe oglądanie filmów przejdzie wiele zmian, żeby odnaleźć się w cyfrowej rzeczywistości.
Żyjemy w czasach, kiedy informacja już nie rozprzestrzenia się błyskawicznie po całym świecie. Ona po prostu jest z nami w czasie rzeczywistym. Nowe technologie sprawiają, że możemy być w dowolnym miejscu o dowolnej porze.
Na przykład dzięki aplikacji Periscope od Twittera możemy obserwować miejsca i wydarzenia z czyjejś perspektywy. To daje nam możliwość na przykład oglądania festiwalu, który odbywa się tysiące kilometrów od nas. W tym momencie telefony mają tak dobrą jakość odtwarzania i nagrywania wideo, że mogą zastąpić choćby telewizor.
Innym sposobem na branie udziału w jakimś wydarzeniu bez fizycznej obecności są streamingi na żywo. Serwis YouTube już daje taką możliwość, a tu jakość HD staje się powoli standardem.
Lepiej oglądać z innymi
Czy jednak nawet najlepsza jakość zastąpi ludziom kontakt z autorami filmów, a przede wszystkim wspólne przeżywanie festiwalowych emocji?
Emilia Rusin z Centrum Kultury w Lublinie, które organizuje MFF Złote Mrówkojady: „Wbrew pozorom w internecie nie ma wszystkiego, a wiele rzeczy jest w nim dobrze ukrytych. Wielu autorów filmów niekomercyjnych, które stanowią większość naszego programu, nie umieszcza swoich filmów w internecie, zwykle można znaleźć tylko ich trailery. Dotarcie do dobrych, oryginalnych i nieznanych szerokiej publiczności filmów może indywidualnej osobie zająć mnóstwo czasu i niekoniecznie musi się udać. Jako festiwal jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że to filmowcy z najdalszych zakątków świata chcą do nas dotrzeć, a internet im to umożliwia w stopniu do tej pory nieznanym.
Festiwal to także nasza, autorska selekcja. Bardzo gęste sito, którym przesiewamy zgłoszone filmy gwarantuje widzom, że w naszym programie nie znajdą się tytuły przypadkowe, których za to pełno jest w internecie. Filmy są ułożone w bloki powiązane tematycznie lub formalnie, dzięki czemu widz ogląda logicznie i dramaturgicznie ułożoną całość. A poza tym, festiwal jest też miejscem osobistego spotkania twórców z widzami, czego internet (jeszcze?) nie jest w stanie zastąpić.
Wokół festiwalu organizujemy też wiele innych wydarzeń – spotkań, warsztatów, wykładów, koncertów, jest to rodzaj święta o niezwykłej atmosferze, w którym naprawdę lepiej uczestniczyć w realu.
Doceniamy oczywiście potęgę internetu, dlatego też mamy telewizję festiwalową, której relacje codziennie trafiają na stronę festiwalu i portale społecznościowe, ale to wciąż jednak dodatek do meritum, jakim są filmy oglądane na żywo. Festiwal daje możliwość obejrzenia filmów w kinowych warunkach, z innymi widzami, spotkania z autorami, dyskusji o tym, co się ogląda. Nic nie zastąpi atmosfery sali kinowej, w której można "poczuć" jak inni ludzie odbierają oglądane filmy”.
W podobnym tonie wypowiada się Marta Sienkiewicz ze Stowarzyszenia Homo Faber, które organizuje w Lublinie festiwal WATCH DOCS: „Na festiwalu zobaczysz filmy, których nie ma nawet na końcu internetu. Produkcje najnowsze i te tak stare, że nie do zobaczenia poza ekranem kinowym, długie i krótkie metraże niezależnych twórców/czyń, najnowsze animacje i filmy dokumentalne z całego świata to tylko wycinek form, jakie możemy oglądać na festiwalach.
Dużą popularnością cieszą się ciągle festiwale pokazujące świat, życie, kultury, społeczeństwa, poruszające kwestie zmian klimatycznych, gospodarczych, zależności i globalnych powiązań. Ludzie, mimo nieograniczonych możliwości dotarcia do informacji w sieci, są bardzo ciekawi świata. Na festiwalu dostają już wyselekcjonowany materiał, nie muszą zatem przedzierać się przez tysiące nieistotnych, śmieciowych informacji.
Myślę, że oglądanie najnowszych filmów, jest dla kinomaniaków zajęciem luksusowym. Dlatego tak wiele osób pragnie uczestniczyć w pokazach premierowych, przedpremierowych, pierwszych w Polsce. Na festiwalu nie oglądasz filmu sam/a. To argument nie dla wszystkich, ale jednak bardzo często podnoszony w dyskusji. Wspólne oglądanie, przeżywanie, analizowanie, identyfikowanie się z bohaterami daje wspaniałe poczucie wspólnoty. A jeśli żywo reagujemy, przeżywamy "na zewnątrz", wśród łez wzruszenia, śmiechu czy głośnego wstrzymywania oddechu na filach grozy to sytuacja staje się niemal rodzinna.
Poza tym wiesz, że ludzie, którzy Cię otaczają przyszli tu z podobnego powodu, co ty. Może mają podobne pasje, może ciekawi ich temat, może lubią reżysera/kę, aktora/kę, muzykę filmową? Nie są na pewno przypadkowi, a fakt, że siedzą z Tobą ramię w ramię podczas projekcji, pozwala przypuszczać, że coś na pewno was łączy”.
Ludzi jest coraz więcej, ale nie do końca
A co z frekwencją na festiwalach?
Emilia Rusin: „Frekwencja na Złotych Mrówkojadach jest co roku większa, nie obserwujemy odpływu widzów, wręcz przeciwnie”.
Marta Sienkiewicz: „Gdyby spojrzeć na frekwencję, rzeczywiście obserwujemy ogólną tendencję spadkową ilości osób na pokazach, ale co ciekawe, jednocześnie duże zainteresowanie konkretnymi obszarami tematycznymi. W 2014 roku dużą publiczność zgromadziły filmy dotyczące sytuacji kobiet w różnych kulturach (w tym czasie głośne były wydarzenia honorowych zabójstw kobiet w Wielkiej Brytanii). W 2015 roku blokiem filmowym, który cieszył się największą frekwencją i zgromadził publiczność wypełniając salę kinowa po brzegi był cykl filmów o wojnie na Ukrainie. 2016 rok to ogromne zainteresowanie dokumentami o uchodźcach.
Jest tu pewien paradoks. Wydawać by się mogło, że media powiedziały już wszystko, pokazały każdy, ten zmanipulowany i nie, punkt widzenia, a jednak najgorętsze (parząc na liczbę widzów) okazują się filmy relacjonujące aktualne wydarzenia na świecie. I to jest ogromne wyzwanie na najbliższe lata – ludzie chcą oglądać filmy dotyczące historii, która dzieje się na ich oczach, aktualnie, za dalszą lub bliższą granicą. Jest to związane z chęcią wspólnego przeżywania i analizowania wydarzeń, bardzo dobrze pokazuje potrzebę wyjaśnienia, spoglądania z innego punktu widzenia, potrzebę zrozumienia świata. Cieszymy się więc, że WATCH DOCS jest festiwalem, który im to daje.
Dokąd zmierzamy?
Jolanta Prochowicz, związana z m.in. Festiwalem Filmu i Sztuki Dwa Brzegi: „Myślę, że na pewno [festiwale – red.] nie znikną z mapy wydarzeń kulturalnych, natomiast kierunek ich rozwoju jest dla mnie niespodzianką. I chyba to jest właśnie najlepsze – festiwale filmowe nie znoszą rutyny, kino odpowiada na bieżące wyzwania rzeczywistości, więc festiwale będą opowiadać o tym, kim będziemy jako społeczeństwo i poszczególne jednostki za 20 lat. I mam nadzieję, że będą to pozytywne zaskoczenia zarówno dla twórców kina, organizatorów festiwali, jak i dla widzów.
Marta Sienkiewicz: „Trend, który aktualnie można obserwować, to organizowanie nietypowych wydarzeń filmowych: kina samochodowe, pokazy w plenerze (w przestrzeni miejskiej, starych browarach, na dziedzińcach kamienic, na podwórkach), pokazy przez rzekę, pokazy interaktywne – z udziałem widzów. Odgrzebywane są stare VHS-y i filmy, w których treść nie zawsze jest ważna.
Moim zdaniem, w festiwalach najfajniejsze jest to, że przeżywamy razem, a po filmie możemy godzinami, o tym co widzieliśmy, pogadać. Na żywo, w sieci, przez komunikator, jak kto woli. Potrzeby dzielenia się filmowymi emocjami chyba żadna kapsuła nie jest w stanie zmienić. Niewykluczone, że na festiwale filmowe w 2030 roku będziemy przychodzić z biletem wymienionym za ilość wychodzonych kroków. Czemu nie!”.
Wydaje się, że nowe technologie nie będą gwoździem do trumny festiwali filmowych, jeśli ich organizatorzy znajdą odpowiednie dla nowoczesnego świata formy. Można spojrzeć na prasę drukowaną, która miała zniknąć pod naporem internetu, a stało się coś zupełnie innego. Internet sprawił, że wydawcy musieli postawić na jakość i wszystkie gazety i magazyny, które są wysokiej jakości nie tylko tekstowej, ale i wizualnej mają czytelników, źle się mają ci, którzy przegapili czas zmian i potrzeby swoich odbiorców.
Jeśli organizatorzy festiwali filmowych będą bacznie śledzić to, co się dzieje w cyfrowym świecie, to możemy być spokojni, że film nadal będzie sztuką, która nie tylko wykorzystuje nowe media, ale sama kreuje trendy.
Źródło: lublin.ngo.pl