Wszelkiego rodzaju komunikatory internetowe przeżywają dzisiaj swoją złotą erę, nic zatem dziwnego w ich ciągłym usprawnianiu przez producentów. Tym razem ciekawej funkcji doczekał się Messenger, który powoli staje się aplikacją niezależną od Facebooka.
Program testowy działa na razie tylko w Stanach Zjednoczonych, Peru, Kanadzie i Wenezueli, ale można spodziewać się, że zostanie z czasem rozszerzony. Chodzi mianowicie o to, że do korzystania z Messengera nie trzeba mieć już konta na Facebooku, bo wystarczy numer telefonu. Aplikacja synchronizuje się z kontaktami w urządzeniu i wyszukuje osoby, które możemy znać.
Podobne rozwiązanie znane jest z WhattsApp czy Vibera, jednak w nowym-starym Messengerze wciąż wymagane jest podanie imienia i… wgranie zdjęcia profilowego. Zatem wszyscy, którzy liczyli na anonimowość poczują się zawiedzeni. To wszystko można oczywiście obejść, podając fałszywe imię i zdjęcie, ale właściwie po co? No dobrze, może niektóre nie do końca zgodne z prawem aktywności tego wymagają, ale kto wtedy korzysta z Messengera…
Z Facebooka korzysta codziennie prawie 1,5 miliarda użytkowników, z czego niemalże połowa aktywnie używa Messengera. To daje 700 milionów osób, a jest to efektem bezwzględnej polityki Facebooka, w myśl której instalacja zewnętrznej aplikacji do komunikacji była wymuszana na użytkownikach. Wprowadzając możliwość korzystania z Messengera bez posiadania konta na Facebooku - lub bez łączenia obu aplikacji - błękitny portal ma zapewne wizję aktywizacji tych, którym dotychczasowa polityka była nie w smak.
Tym bardziej, że podczas marcowej konferencji zarząd Facebooka przyznał, że Messenger ma stać się osobną platformą dla innych aplikacji - głównie gier mobilnych. Warto przypomnieć, że w niektórych krajach działa też funkcja przesyłania pieniędzy z wykorzystaniem komunikatora, więc potencjalna grupa nowych użytkowników, skuszonych zmienionymi zasadami rejestracji, może okazać się całkiem spora.
Powoli zaczyna się mówić również o tym, że wprowadzone niedawno zmiany związane z zarządzaniem udostępnianiem lokalizacji mają w efekcie doprowadzić do włączenia takich systemów jak Uber do aplikacji Facebooka, która będzie niezależna. Na razie to zaledwie niepotwierdzone niczym domysły, ale gdyby okazały się prawdą, Facebook odniósłby spektakularny sukces.
Messenger nie jest aplikacją doskonałą, ale plasuje się wśród najlepszych tego typu rozwiązań, zwłaszcza że jego kod jest intensywnie optymalizowany, przez co aplikacja działa o wiele sprawniej, niż w początkach swojej „niezależności” od portalu-matki. Facebook podąża w dobrym kierunku, zmieniając Messengera w aplikację dla aplikacji, byle zaczęły się tam pojawiać rzeczy bardziej przydatne, niż zbiory memów, gifów i śmiesznych rysunków.
Źródło: Technologie.ngo.pl