Jeszcze kilka lat temu na pytanie, bez którego narzędzia z całą pewnością nie potrafiłabym się obejść, odpowiedź byłaby jedna: Evernote. Dziś nie jest to już takie oczywiste, i choć w ikonkę ze słoniem Evernote Web Clippera klikam nadal co najmniej raz dziennie, to ostatnio program mocno mnie zaskoczył.
Nieoceniona jest funkcja synchronizacji notatek pomiędzy różnymi urządzeniami. Załóżmy, że robisz notatkę ze spotkania na tablecie, smartfonie lub innym komputerze niż ten, z którego korzystasz na co dzień. Zamiast przesyłać ją sobie mailem, piszesz w Evernote, a następnie synchronizujesz – w notatniku, który poza Twoją notatką tekstową może zawierać jeszcze inne powiązane ze spotkaniem notatki, jak np. zdjęcia czy strony internetowe.
Evernote Web Clipper to rozszerzenie służące do zapisywania na koncie Evernote treści wyszukanych w Internecie. To przede wszystkim dzięki tej funkcji Evernote wciąż wydaje mi się nieodzownym narzędziem, pomimo wprowadzonych ograniczeń w bezpłatnej wersji i stosunkowo drogich jak na cyfrowy notatnik wersji płatnych. Web Clipper to cyfrowe nożyczki, za pomocą których wycinasz otwartą w przeglądarce stronę internetową, albo jej część i dodajesz do wybranego notatnika. Wybór notatnika jest możliwy podczas korzystania z aplikacji desktopowej, nie działa niestety na smartfonach – tam strony zapisujemy w notatniku głównym (domyślnym), skąd później możemy je przenieść w bardziej odpowiadające nam miejsce.
Za pomocą „Clippera” możemy wyciąć stronę w kilku różnych wariantach do wyboru: cała strona, zrzut ekranu (tzn. jego widocznej części!), zakładka, artykuł i uproszczony artykuł. Najdogodniejszym dla mnie wariantem jest na ogół uproszczony artykuł: treść zostaje zachowana (i można ją później wyszukiwać pełnotekstowo), natomiast notatka nie „waży” tyle co cała strona, dzięki czemu nieco oszczędzimy na przesyle danych.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której wypadałoby wspomnieć mówiąc o Evernocie. Instalując aplikacje na nowym telefonie, z rozpędu dodałam też Evernote – od lat korzystam z podstawowej bezpłatnej wersji „Basic”. Zalogowałam się na konto i jakież było moje zdziwienie, gdy na ekranie zobaczyłam komunikat informujący o… aktualizacji do płatnej wersji „Premium”. Bez pytania, ostrzeżenia czy formularza z danymi do płatności! Czy to oznacza, że takie dane Evernote skonfigurował sobie sam? Bynajmniej. Jeszcze w 2016 roku firma wprowadziła ograniczenie do dwóch urządzeń, na których można synchronizować notatki z jednego konta. Urządzeniem jest w tym przypadku aplikacja deskotopa (dla Windows albo Maca), aplikacja mobilna dla różnych platform, a także wersja dla Chromebooka i dla maszyny wirtualnej. Nie liczymy jako urządzenia przeglądarkowej wersji Evernote’a. Listę naszych urządzeń znajdziemy w ustawieniach konta, dostępnych właśnie w wersji przeglądarkowej.
Jeśli dotąd używaliście Evernote Basic tylko na dwóch urządzeniach (np. na laptopie i jednym smartfonie), mogliście nawet nie zauważyć tej zmiany. Ale gdy przypadkiem zalogujecie się na kolejnym smartfonie lub tablecie, zostaniecie bez pytania szczęśliwymi subskrybentami wersji „Premium”, z oczywistymi bonusami w pakiecie. Na szczęście bezpłatnie na okres jednego miesiąca. Niełatwo znaleźć konkretną informację o tym specyficznym udostępnianiu wersji „trial”. Pewność zdobędziecie dopiero po otrzymaniu maila pt. „Twoja gratisowa subskrypcja Evernote wygaśnie za 7 dni!”, z propozycją odnowienia subskrypcji. Jeśli się na to nie zdecydujecie, do końca okresu udostępniania „Premium” będziecie mogli korzystać z płatnych funkcji (nawet jeśli odłączycie nadmiarowe urządzenie), a potem wersja „Basic” zostanie przywrócona. Pomijając niejasną komunikację o takiej możliwości i mocne zaskoczenie użytkownika, przetestowanie Evernote Premium za darmo na miesiąc, warte jest rozważenia.