O wizerunku Instytucji Europejskich w Polsce i krajach Unii Europejskiej dyskutowali 23 lutego 2004: dr Henning Tewes, Dyrektor Fundacji Konrada Adenauera w Polsce, Michał Czaplicki z Instytutu Spraw Publicznych oraz moderator spotkania Jan Tymowski z organizującej spotkanie Fundacji Schumana.
Po ratunek do Unii
Jako punkt wyjścia do dyskusji posłużyły wyniki badań opublikowanych przez Instytut Spraw Publicznych. Pokazują one ogromne różnice między ocenami instytucji polskich i unijnych. Te drugie zajmują się wg. ankietowanych sprawami ważnymi (66% wskazań, 21% w odniesieniu do polskich), są znacznie mniej skorumpowane (18% : 78%) oraz sprawniejsze w podejmowaniu decyzji (50% : 7%). Jak można się domyślić, większość respondentów uważa, że akcesja do UE pozytywnie wpłynie na funkcjonowanie krajowej administracji.
Powód do radości? Polacy rozumieją sens zjednoczenia…? Bardziej uzasadnione wydaje się jednak łączenie tego optymizmu z kryzysem zaufania do rządu. Według ankietowanych gorzej już być nie może. Pozostaje tylko liczyć na ratunek. Ratunek z zewnątrz.
Nie wiem, chcę
Jednocześnie badania wykazują, że entuzjazm dla Instytucji Europejskich nie jest poparty wiedzą na ich temat. - Tylko 27% zapytanych wiedziało, że przedstawiciele do Parlamentu Europejskiego wybierani są w wyborach bezpośrednich - wyjaśniał Michał Czaplicki, - a jakieś 30% Polaków chce w nich uczestniczyć. Daleko nam do krajów takich jak Belgia i Grecja, gdzie frekwencja wynosi ponad 80%.
- W Polsce nie istnieje dyskusja na ważne tematy dotyczące wspólnoty. Wieprzowina czy wiedza? W Unii prowadzi się teraz dyskusję o priorytetach w budżecie na lata 2009 - 2013. W Polsce wcale się o tym nie mówi - potwierdził dr Tewes.
Starszy brat - Niemcy
No tak, Polacy nic nie wiedzą o Unii, nie to co mieszkańcy krajów członkowskich… - Niemcy nic nie wiedzą o Unii - ripostował dr Tewes, - chociaż są jej członkami od dziesiątków lat. - Na pytanie, jakie kraje mają największe szanse wstąpić do Wspólnoty, duży odsetek ankietowanych na Zachodzie wybiera Wielką Brytanię lub Norwegię - dodał Michał Czaplicki.
Nie można prościej?
Skoro tak, to może trzeba zmienić sposób mówienia o integracji. – Czy flaga, hymn, a nawet euro… to tylko bajery dla obywateli, wprowadzone po to, aby wygenerować obywatelstwo europejskie, aby każdy mógł dotknąć zobaczyć, poczuć się Europejczykiem? - pytał Jan Tymowski. Według dr. Tewesa: formułując Wspólnotę trzeba było dać przeciętnemu obywatelowi coś, co pozwoliłoby zbudować jego tożsamość europejską. - Bezpośrednie wybory, hymn, paszport europejski oraz wymiana młodzieży pozwalają zrozumieć ideę wspólnoty. Zwłaszcza po stworzeniu Wspólnego Rynku, kiedy Komisja stała się w oczach obywateli czymś nieprzyjaznym i zbiurokratyzowanym, organem zajmującym się przede wszystkim regulacją kształtu i rozmiaru ogórków.
Europejczyk - Polak
Na spotkaniu zastanawiano się również czy tożsamość europejską można połączyć z tożsamością narodową. Zarzut utraty polskości jest przecież jednym z najsilniej akcentowanych haseł przeciwników UE. - Niemiecka tożsamość jest wieloszczeblowa i nie ma sprzeczności między byciem kolończykiem, nadreńczykiem, Niemcem i Europejczykiem. Obawy oczywiście istnieją, na przykład o budżet, do którego Niemcy wpłacają najwięcej ze wszystkich państw. Ale te obawy nie są w stanie wstrzymać procesu integracji. Wola zjednoczenia jest silniejsza - tłumaczył dr Tewes.
A w Polsce? Według badań poparcie dla Wspólnoty systematycznie spada. Co robić, aby zahamować ten trend? O tym na spotkaniu nie mówiono. Następne seminarium z cyklu "Parlamentarnie u Schumana" odbędzie się na początku marca. Może wtedy padnie odpowiedź.