Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Etyka kontra zyski
Brian O‘Connell, tłum. Marzena Mendza-Drozd, Stowarzyszenie na rzecz FIP
Etyczne czy społecznie odpowiedzialne strategie inwestycyjne nie są wynalazkiem naszych czasów. Bez trudu można uznać, że kiedy w osiemnastowiecznej Ameryce Kwakrzy wycofali swoje pieniądze z firm zaangażowanych w handel lub produkcję alkoholu i tytoniu oraz czerpiących zyski z hazardu (czyli tego, co ich zdaniem stanowiło przedmiot grzechu), stali się pierwszymi etycznymi inwestorami. Byli oni także pierwszą grupą religijną, która unikała inwestowania we wszystko, co miało związek z handlem niewolnikami.
Etyczne inwestycje
znane są więc od dawna. Co więcej, współcześnie, ze względu na wielość (i kapitał) grup
religijnych, uniwersytetów czy organizacji pracowniczych, kierujących się takimi standardami,
stanowią one jeden z szybciej rozwijających się elementów sektora usług finansowych, obliczanych na
12% amerykańskiego i 10% europejskiego rynku.
Ale zasady to jedno,
a wyniki finansowe to już zupełnie inna para kaloszy. Przekonała się o tym ostatnio jedna z
większych organizacji religijnych w Europie, Kościół anglikański. W październiku 2004 zdecydował
on, że najwyższy czas zrewidować dotychczas prowadzoną - jak najbardziej etyczną - politykę
inwestycyjną. Dotychczas z zasady Kościół anglikański wykluczał inwestowanie w jakiekolwiek firmy,
których większość interesów dotyczyła gier hazardowych, alkoholu, tytoniu lub… prasy. Zdaniem
samych przedstawicieli Kościoła zbyt restrykcyjne stosowanie zasad etycznych przy wyborze
inwestycji, kosztowało go, w ciągu ostatnich 6 lat, ponad 120 milionów euro.
Constantin Gurdgiev,
ekonomista z Trinity College w Dublinie, prowadzący studia nad działalnością funduszy
inwestycyjnych na całym świecie i stosowanymi przez nie kryteriami, rozróżnia 4 typy takich
funduszy.
Po pierwsze - fundusze, które decyzje o inwestycji podejmują w oparciu o prosty rachunek ekonomiczny, odrzucając wszelkie inne kryteria poza oceną ryzyka.
Po drugie - fundusze społecznie odpowiedzialne, inwestujące w firmy, których działalność może być uznawana za etyczną z ogólnej perspektywy lub takie, które są podatne na wpływ akcjonariuszy i skłonne do zmian.
Po trzecie - tzw. fundusze etyczne, które powstrzymują się przed inwestowaniem w firmy, których działalność lub sposób zarządzania postrzegają jako nie spełniające arbitralnie określonych kryteriów.
I wreszcie czwarty rodzaj - fundusze inwestycyjne, które przy podejmowaniu decyzji posługują się - używając określenia Gurdgieva - dogmatycznie religijnymi kryteriami.
"Jeśli na działalność funduszy inwestycyjnych spojrzeć z szerszej społecznej perspektywy, problem z tymi, które przy podejmowaniu decyzji kierują się względami innymi niż tylko możliwe wyniki finansowe, polega na tym, że w taki czy inny sposób narzucają one innym przekonania i poglądy samego inwestora" - twierdzi Gurdgiev. Weźmy przykład menadżera funduszu, który podejmuje decyzję, żeby nie inwestować w firmy, których działalność polega na poszukiwaniu złóż ropy naftowej. Jego decyzja wynika z przekonania, że stosowane w takich pracach odwierty są zbyt szkodliwe dla środowiska naturalnego. Oznacza to, że mając na względzie dobro środowiska, chcąc nie chcąc nasz menadżer ogranicza możliwości rozwojowe w zakresie poszukiwań ropy naftowej. Jego działania i podjęta decyzja mogą być uzasadnione z perspektywy zamożnego Europejczyka, troszczącego się o środowisko, ale czy mają sens z punktu widzenia pracowników i ich rodzin? Tych, którzy zostają bez dochodu, możliwości zarobkowych, edukacji, szkolenia? "W świecie gospodarki korzyść z etycznego inwestowania, jaką jest poczucie dobrze spełnionego obowiązku, dla innych oznaczać może utratę środków do życia".
Po pierwsze - fundusze, które decyzje o inwestycji podejmują w oparciu o prosty rachunek ekonomiczny, odrzucając wszelkie inne kryteria poza oceną ryzyka.
Po drugie - fundusze społecznie odpowiedzialne, inwestujące w firmy, których działalność może być uznawana za etyczną z ogólnej perspektywy lub takie, które są podatne na wpływ akcjonariuszy i skłonne do zmian.
Po trzecie - tzw. fundusze etyczne, które powstrzymują się przed inwestowaniem w firmy, których działalność lub sposób zarządzania postrzegają jako nie spełniające arbitralnie określonych kryteriów.
I wreszcie czwarty rodzaj - fundusze inwestycyjne, które przy podejmowaniu decyzji posługują się - używając określenia Gurdgieva - dogmatycznie religijnymi kryteriami.
"Jeśli na działalność funduszy inwestycyjnych spojrzeć z szerszej społecznej perspektywy, problem z tymi, które przy podejmowaniu decyzji kierują się względami innymi niż tylko możliwe wyniki finansowe, polega na tym, że w taki czy inny sposób narzucają one innym przekonania i poglądy samego inwestora" - twierdzi Gurdgiev. Weźmy przykład menadżera funduszu, który podejmuje decyzję, żeby nie inwestować w firmy, których działalność polega na poszukiwaniu złóż ropy naftowej. Jego decyzja wynika z przekonania, że stosowane w takich pracach odwierty są zbyt szkodliwe dla środowiska naturalnego. Oznacza to, że mając na względzie dobro środowiska, chcąc nie chcąc nasz menadżer ogranicza możliwości rozwojowe w zakresie poszukiwań ropy naftowej. Jego działania i podjęta decyzja mogą być uzasadnione z perspektywy zamożnego Europejczyka, troszczącego się o środowisko, ale czy mają sens z punktu widzenia pracowników i ich rodzin? Tych, którzy zostają bez dochodu, możliwości zarobkowych, edukacji, szkolenia? "W świecie gospodarki korzyść z etycznego inwestowania, jaką jest poczucie dobrze spełnionego obowiązku, dla innych oznaczać może utratę środków do życia".
Trzeba także
pamiętać, że tak jak różne są związki zawodowe, uniwersytety lub organizacje religijne, tak różne
są ich definicje tego co jest lub nie inwestycją etyczną. Na przykład związki zawodowe w
Południowej Afryce, po upadku apartheidu, nie wykorzystały popularnych w Ameryce Północnej i
Wielkiej Brytanii kryteriów społeczno-religijnych, ale opracowały własne zasady inwestycyjne.
Członkowie związków odrzucili więc ograniczenia dotyczące produkcji broni i alkoholu - uznawanych
przez innych za społecznie szkodliwe - a skoncentrowali się na takich zagadnieniach jak jakość
produktu, warunki pracy, bezpieczeństwo i równość szans. Przy wyborze inwestycji kryteria związane
ze sprawami pracowniczymi stanowią dla nich więcej niż
75%!
"Co z zyskiem i
zwrotem z inwestycji?" - pyta Gurdgiev. Przedstawiciele niektórych społecznie odpowiedzialnych
i - w mniejszym zakresie - etycznych funduszy inwestycyjnych twierdzą, że uzyskują wyniki równie
dobre jak ich tradycyjnie inwestujący koledzy. Może. Warto jednak pamiętać, że większość analiz,
przemawiających na korzyść etycznego inwestowania nie uwzględnia ważnego elementu - wpływu ryzyka
na zwrot z inwestycji. Fundusze etyczne i społecznie odpowiedzialne wolą inwestować w mniejsze
firmy, co jest związane z większą stopą zwrotu, ale też większym… ryzykiem. Ponadto okres
funkcjonowania na rynku większości etycznych funduszy jest jeszcze stosunkowo krótki, a co za tym
idzie dość trudno jest formułować długofalowe prognozy na podstawie aktualnie osiąganych
rezultatów. "Mody przemijają jak grupy grające boliwijską muzykę folklorystyczną" -
podkreśla Gurdgiev.
Pamiętajmy przy tym, że to mizerne wyniki finansowe zmusiły Kościół anglikański do ponownego przemyślenia przyjętej strategii i zastanowienia się, jak teraz inwestować 6 miliardów euro. Bo przecież nie chodzi tylko o zysk, konsekwencje są znacznie poważniejsze: redukcja zatrudnienia, zamknięcie niektórych parafii i ograniczenie programów socjalnych. To na to potrzebne były środki z inwestycji.
Zwolennicy społecznie odpowiedzialnego inwestowania dotychczas nie wykazali, niestety, że kupno i sprzedaż akcji, oparte na ich kryteriach, promuje reformy lub jest w jakiś inny sposób bardziej etyczne niż inwestycje tradycyjne. Ich zdaniem możliwa jest sytuacja kiedy inwestując swoje pieniądze kierujemy się własnym dobrem i jednocześnie działamy na rzecz stworzenia lepszego świata. Ale przecież nie ma powszechnej zgody co do kształtu tego "lepszego świata". W tej sprawie każdy samodzielnie decyduje, tak jak każdy indywidualnie określa które firmy działają etycznie, a które nie. Dlatego przecież istniejące setki funduszy mają tak różne strategie inwestycyjne, różniące się ideologicznym zabarwieniem, definicją społecznej odpowiedzialności i rozumieniem etycznych zachowań biznesu. Ich zasady wynikają już to z ultraliberalnych, już to skrajnie konserwatywnych przekonań albo też swój początek biorą w pacyfistycznej lub militarystycznej ideologii.
Tak naprawdę to nie tyle samo działanie jest etyczne lub nie. To nasze wartości, przekonania i poglądy powodują, że za takie je uważamy. Weźmy niechęć do inwestowania w przemysł zbrojeniowy. Nie ma dowodów, że zakaz produkcji broni wspiera cel, jakim jest zapobieganie wojnie. W historii można znaleźć przykłady, że przyjęcie skrajnie pacyfistycznej ideologii w konsekwencji prowadzi do wystawienia kraju na łatwy łup tych, dla których produkcja broni i zbrojenia nie stanowią żadnego tabu.
Pamiętajmy przy tym, że to mizerne wyniki finansowe zmusiły Kościół anglikański do ponownego przemyślenia przyjętej strategii i zastanowienia się, jak teraz inwestować 6 miliardów euro. Bo przecież nie chodzi tylko o zysk, konsekwencje są znacznie poważniejsze: redukcja zatrudnienia, zamknięcie niektórych parafii i ograniczenie programów socjalnych. To na to potrzebne były środki z inwestycji.
Zwolennicy społecznie odpowiedzialnego inwestowania dotychczas nie wykazali, niestety, że kupno i sprzedaż akcji, oparte na ich kryteriach, promuje reformy lub jest w jakiś inny sposób bardziej etyczne niż inwestycje tradycyjne. Ich zdaniem możliwa jest sytuacja kiedy inwestując swoje pieniądze kierujemy się własnym dobrem i jednocześnie działamy na rzecz stworzenia lepszego świata. Ale przecież nie ma powszechnej zgody co do kształtu tego "lepszego świata". W tej sprawie każdy samodzielnie decyduje, tak jak każdy indywidualnie określa które firmy działają etycznie, a które nie. Dlatego przecież istniejące setki funduszy mają tak różne strategie inwestycyjne, różniące się ideologicznym zabarwieniem, definicją społecznej odpowiedzialności i rozumieniem etycznych zachowań biznesu. Ich zasady wynikają już to z ultraliberalnych, już to skrajnie konserwatywnych przekonań albo też swój początek biorą w pacyfistycznej lub militarystycznej ideologii.
Tak naprawdę to nie tyle samo działanie jest etyczne lub nie. To nasze wartości, przekonania i poglądy powodują, że za takie je uważamy. Weźmy niechęć do inwestowania w przemysł zbrojeniowy. Nie ma dowodów, że zakaz produkcji broni wspiera cel, jakim jest zapobieganie wojnie. W historii można znaleźć przykłady, że przyjęcie skrajnie pacyfistycznej ideologii w konsekwencji prowadzi do wystawienia kraju na łatwy łup tych, dla których produkcja broni i zbrojenia nie stanowią żadnego tabu.
Wielu społecznych
inwestorów i wiele funduszy swoje strategie buduje na religijnych przykazaniach. Raz
protestanckich, innym razem katolickich, islamskich lub żydowskich. Dlatego ich wybory są różne,
tak jak różnią się od siebie religijni fundamentaliści z Iowa od aktywistów ruchu gejowskiego w
Paryżu. Tabu dla jednych, dla innych może być świętą krową. Jest jednak coś, co ich łączy - chęć
prowadzenia swojej podstawowej działalności. Taka sama jeśli idzie o uniwersytety, związki zawodowe
i organizacje religijne. I to zagrożenie realizacji tego celu, zagrożenie spowodowane uzyskiwaniem
niedostatecznych wyników finansowych, zmusza do przemyślenia - jak najbardziej etycznych -
strategii inwestycyjnych. Dokładnie tak samo, jak zmusiło Kościół anglikański kiedy odkrył, że
uzyskiwane z inwestycji dochody nie pozwolą mu kontynuować swojej misji.
Źródło: Connect – the SN Brussels in-flight newspaper, numer 85, 25 października 2004
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.