Niemal całkowity brak spółdzielni energetycznych w Polsce staje się powoli fenomenem na skalę Unii Europejskiej – pisze Ilona Jędrasik dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl.
W Niemczech, już w 2013 roku, działało 888 spółdzielni energetycznych. Niektóre mają nawet kilkuset członków. Spółdzielnie nastawione na produkcję, przesył i dystrybucję energii są też powszechną formą zrzeszania się w Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii, Szwecji i Belgii, a od niedawna także we Francji, Hiszpanii, Chorwacji i Grecji.
Dynamicznie rozwijający się trend obywatelski jest elementem szerszych zmian, które zachodzą w energetyce. Z jednej strony odpowiadają za nie potrzeby zmniejszenia zależności od importu paliw konwencjonalnych oraz ograniczenia wpływu energetyki na środowisko zawarte w polityce klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej. Z drugiej zaś – rozwój technologii odnawialnych źródeł energii i chęć chociaż częściowego uniezależnienia się konsumentów energii od cen i warunków dyktowanych przez dużych wytwórców.
Rewolucja energetyczna zachodząca w Europie nie jest zjawiskiem równomiernym, a na jej tempo i zakres mają wpływ tak czynniki społeczne, jak i polityczne. Najszybciej przebiega ona w Niemczech i krajach skandynawskich, najwolniej w Europie Środkowej i Wschodniej. Obserwowalne zmiany można sprowadzić do stopniowego przechodzenia z energetyki wielkoskalowej (opartej na elektrowniach konwencjonalnych zasilanych węglem albo gazem lub elektrowniach jądrowych) w kierunku, bazującej na źródłach odnawialnych, energetyki określanej jako niskoskalowa, rozproszona lub obywatelska.
Korzyść z różnorodności
Energetyka rozproszona oparta jest na zupełnie innych fundamentach niż konwencjonalna. Zamiast nacisku na dużą ilość wyprodukowanej energii po możliwie najniższej cenie, kładzie się nacisk na dostarczanie wystarczającej ilości energii, która zapewni komfort odbiorcom. Dzięki połączeniu z narzędziami służącymi podniesieniu efektywności energetycznej, większe znaczenie niż jednostkowa cena energii ma finalny, co do zasady – niższy koszt dla konsumenta, wynikający zwłaszcza z jej mniejszego zyżycia. W miejsce wielkich, kosztownych inwestycji na skalę krajową, realizuje się setki małych, lokalnych projektów bazujących na miejscowych zasobach (biomasie, odpadach). Inwestorami mogą być różne podmioty, zarówno osoby fizyczne, mali i średni przedsiębiorcy, rolnicy, kościoły, spółdzielnie lub wspólnoty mieszkaniowe.
Rozwój energetyki rozproszonej niesie ze sobą liczne korzyści, z których najważniejsze to:
- zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, zwłaszcza poprzez zmniejszenie importu surowców energetycznych oraz możliwość szybkiego włączania do systemu nowych mocy;
- poprawa poziomu usług energetycznych, rewolucja technologiczna i towarzyszący jej rozwój ekonomiczny oraz powstanie nowych miejsc pracy na terenach rolniczych i w mniejszych miejscowościach, co zapewnia zrównoważony rozwój kraju;
- zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych, poprawa jakości powietrza, a co za tym idzie – poprawa stanu środowiska i zdrowia ludzi;
- demokratyzacja sektora energetycznego i zwiększenie kapitału społecznego.
Dlaczego nie powstają?
Lista przyczyn, dla których w Polsce takie podmioty nie powstają jest długa. Na specjalne podkreślenie zasługują trzy z nich. Po pierwsze, trudno jest robić coś, o czym się nic albo niewiele słyszało. Brakuje miejscowych przykładów do naśladowania. Co więcej, pomimo że rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE) cieszy się ogromnym poparciem społecznym, wiedza na temat technologii jest bardzo niska. Badania TNS Global na zlecenie Fundacji Banku Ochrony Środowiska pokazują, że 95% Polaków nie odróżnia kolektorów słonecznych (służących do ogrzewania wody) od paneli fotowoltaicznych (wytwarzających energię elektryczną).
Inną, często wymienianą przyczyną jest niski kapitał społeczny, który przekłada się również na niskie zainteresowanie wspólnymi inwestycjami. Ta teza ma swoje odbicie w danych pochodzących z innych państw europejskich, pokazujących, że liczba spółdzielni energetycznych, tak jak spółdzielni w ogóle, jest ściśle powiązana z deklarowanym poziomem zaufania do państwa, prawa i współobywateli.
Trzecim i najważniejszym powodem jest niepewność opłacalności inwestycji oraz stosunkowo wysokie bariery „wejścia” na rynek. Spółdzielnia jest z założenia przedsiębiorstwem społecznym, a co za tym idzie o ograniczonych zasobach finansowych i kadrowych (swoje oszczędności inwestują tzw. Kowalscy, a nie duże korporacje bądź rządy). Polski sektor energetyczny został „skrojony” na potrzeby dużej, profesjonalnej energetyki. Koncepcja uczestnictwa w tym sektorze osób fizycznych, małych przedsiębiorstw, bądź innych nieprofesjonalnych wytwórców była do niedawna bardzo utrudniona i niemile widziana przez decydentów oraz większe podmioty.
Przez ostatnie dwa lata można jednak zacząć mówić o mikro-rewolucji. W nowelizacji Prawa energetycznego w 2013 roku zniesiono obowiązek posiadania koncesji na wytwarzanie energii elektrycznej przez najmniejszych producentów energii (aktualnie koncesja nie jest wymagana także dla małych wytwórców), a w przyjętej w lutym Ustawie o odnawialnych źródłach energii znalazły się nowe mechanizmy wsparcia dla OZE, zwłaszcza korzystny system taryf gwarantowanych (ang. feed-in tariff).
Gdzie tkwi problem?
Od 1 stycznia 2016 roku, spółdzielnia produkująca energię elektryczną w mikroinstalacji o mocy do 10 kW będzie mogła sprzedawać ją do sieci po stałej cenie za kilowatogodzinę przez 15 lat. Niestety mnogość możliwości interpretacji ustawy powoduje, że dokładne zasady działania systemu taryf gwarantowanych nadal nie są pewne, co może czasowo zniechęcać do inwestycji. Taryfy gwarantowane nie są jednak jedyną możliwością otrzymania wsparcia. Zamiast niego spółdzielnie mieszkaniowe mogą skorzystać z pomocy o charakterze inwestycyjnym, oferowanej zwłaszcza w programach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a wytworzoną energię sprzedawać do sieci za równowartość ceny energii netto z poprzedniego kwartału (nie jest to niestety cena korzystna dla wytwórcy).
W znacznie gorszej sytuacji są małe, średnie i duże instalacje obywatelskie. Aby uzyskać wsparcie operacyjne będą one musiały, podobnie jak inwestycje realizowane przez podmioty profesjonalne, brać udział w aukcjach organizowanych przez Urząd Regulacji Energetyki (URE). System aukcyjny jest skomplikowany, wymaga profesjonalnego przygotowania projektu – posiadania wszystkich wymaganych pozwoleń administracyjnych oraz zamkniętego finansowania przed przystąpieniem do aukcji. Sama aukcja odbywa się w oparciu o zasady para-rynkowe, a więc promuje inwestycje najtańsze. W praktyce może być na nie stać głównie profesjonalnych graczy mogących sobie pozwolić na niższe zyski z inwestycji. Do tego dotychczasowe doświadczenia (z aukcji prowadzonych przez URE w ramach systemu białych certyfikatów) wskazują, że cała procedura przetargowa może trwać od kilkunastu miesięcy nawet do kilku lat.
Rozwiązania istnieją i działają
Jakie czynniki pozafinansowe mogą wspomóc powstanie i funkcjonowanie spółdzielni? Doświadczenia zagraniczne pokazują, że wiarygodność inwestycji i zainteresowanie potencjalnych członków zwiększa się, jeśli w projekcie uczestniczy samorząd. Władze lokalne mogą również starać się o dodatkowe wsparcie inwestycji – zarówno prawne jak i finansowe, a jako większy odbiorca energii – negocjować warunki sprzedaży i przyłączenia do sieci. Dobrym rozwiązaniem jest także zatrudnienie profesjonalnej firmy doradczej, która pomoże wybrać odpowiednie do lokalnych uwarunkowań i potrzeb instalacje oraz wesprze w ich eksploatacji.
Ilona Jędrasik dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródła:
Z. M. Karaczun (red), Energetyka obywatelska w Polsce i Niemczech. Własne źródła, najmniejsze koszty, SGGW, Warszawa 2014.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl