JÓZEFIAK: W europejskim plebiscycie na najbardziej szkodliwe sposoby wspierania paliw kopalnych polskie władze zajęły niechlubne pierwsze miejsce. Unijne ulgi dla sektora energetycznego polski rząd wykorzystuje w sposób dokładnie odwrotny niż ten, na który zostały przyznane.
Plebiscyt „Fossil Fuels Subsidy Awards” ma na celu zwrócenie uwagi na mnogość mechanizmów stosowanych wciąż przez europejskie rządy wykorzystujących pieniądze podatników do wspierania wykorzystywania paliw kopalnych, które są bezpośrednim powodem postępujących zmian klimatu. 22 maja w Brukseli organizująca plebiscyt organizacja Climate Action Network (CAN) Europe ogłosiła wyniki pierwszej edycji. W kategorii dotyczącej finansowania bezpośredniego (pod nazwą „Zabójcze Subsydia”) Polska zajęła pierwsze miejsce przed Rumunią i Niemcami.
Zamknięte koło węglowe
Dobrze, że plebiscyt ten powstał, bo należy nagłaśniać podobne nadużycia, żeby wykazać paradoksalność sytuacji, w której się znajdujemy. Z jednej strony mówimy, że Polska jest bardzo zależna od węgla, od którego będzie nam trudno odejść, a równocześnie nasze władze od wielu lat robią wiele, żeby tego węgla bronić. Cały czas wspieramy jego wydobycie, utrzymując mit, że węgiel jest tani. To zamknięte koło, z którego nie jesteśmy w stanie się uwolnić.
Duże znaczenie w kreowaniu tej sytuacji ma właśnie perfidne użycie przez polski rząd ulgi dla energetyki. W efekcie mit „taniego węgla” utrzymuje się w naszym kraju tylko dlatego, że wykorzystanie paliw kopalnych jest wciąż podtrzymywane różnego rodzaju subsydiami, które zamiast wspierać odchodzenie od węgla, dotują go.
Węgiel między teorią a praktyką
Pamiętajmy, że w myśl unijnych przepisów to ten, który zanieczyszcza środowisko, powinien za to zapłacić. Polska energetyka jest zwolniona z tego obowiązku, ale nie bezwarunkowo. W zamian za ten przywilej, powinniśmy przeznaczać ekwiwalent tych pieniędzy inwestować w modernizację polskiej energetyki i obniżanie emisyjności. Jak to wygląda w teorii? Reguluje to artykuł 10c Dyrektywy o Europejskim Systemie Handlu Emisjami (EU ETS). Pozwala on na czasowe przyznanie – w drodze wyjątku – darmowych uprawnień do emisji gazów cieplarnianych przedsiębiorstwom energetycznym w dziesięciu mniej zamożnych krajach członkowskich UE. Warunkiem ich otrzymania jest przeznaczenie zaoszczędzonych w ten sposób środków na inwestycje w dywersyfikację struktury energetycznej i źródeł dostaw energii elektrycznej oraz ograniczanie emisji dwutlenku węgla.
Tyle teoria. W praktyce aż 82% projektów, które Polska zgłosiła do realizacji w ramach opartego o te przepisy Krajowego Planu Inwestycyjnego, składa się z inwestycji w paliwa kopalne. Łatwo zauważyć, że – mówiąc delikatnie – zbyt mało się staramy, żeby poprawić sytuację.
Za zaniechania płacimy naszym zdrowiem
Można mieć nadzieję, że sytuacja się zmieni, jeśli przepisy zostaną precyzyjniej określone na poziomie unijnym. Polskie władze w całości zaniechały bowiem stosowania jakichkolwiek kryteriów przy tworzeniu Krajowego Planu Inwestycyjnego. W istocie oznacza to rezygnację z realizowania przemyślanej polityki energetycznej. Zwróciła na to uwagę choćby Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z 2016 roku. Można jednak pokładać pewne nadzieje w tym, że Unia Europejska stworzy sztywniejsze ramy dla stosowania artykułu 10c, który – jak wszystko na to wskazuje – zostanie utrzymany. I ma on sens tylko wtedy, gdy pieniądze zaoszczędzone w wyniku jego stosowania będą szły na inwestycje w odnawialne źródła energii, obniżenie emisyjności i poprawę efektywności energetycznej.
Ta ostatnia sprawa jest szczególnie ważna w kontekście gospodarstw domowych. Aż 70% polskich domów jednorodzinnych jest ocieplona słabo lub wcale. Potrzebne są środki na dotowanie ich termomodernizacji. Tak robi wiele odpowiedzialnych państw, w tym nasi sąsiedzi: Czesi, Słowacy i Niemcy. Pieniądze te mogą chociażby pochodzić z Europejskiego Systemu Handlu Emisjami. Nie trafiają one do Brukseli, ale stanowią przychód budżetów krajowych. Gdybyśmy – podobnie jak robią to na przykład Francuzi – niejako „znaczyli” te pieniądze i przeznaczali je na poprawę efektywności energetycznej naszych domów, mielibyśmy szansę zmierzyć się z problemem ubóstwa energetycznego. A problem jest palący – po pierwsze dlatego, że Polska nie prowadzi w tej sprawie spójnej i całościowej polityki. A po drugie dlatego, że niska efektywność energetyczna domów przekłada się wprost na jakość powietrza, które wpływa na nasze zdrowie.
Co mogą NGO?
W walce o zmiany potrzebne są również działania organizacji pozarządowych. Organizowaliśmy konferencję dla NGO z Europy Środkowej i Wschodniej, zabieramy głos i lobbujemy w tej sprawie. Krajowy Plan Inwestycyjny powstał w latach 2010-2011, więc rząd Beaty Szydło problem odziedziczył – na co wskazał również raport NIK. Tyle tylko, że na razie również ten rząd nie podejmuje odpowiednich działań, które mogłyby zmienić sytuację. Wręcz przeciwnie, szykuje kolejne subwencje dla elektrowni węglowych w postaci tak zwanego rynku mocy. W efekcie polskie władze – byłe i obecne – od lat marnują ogromną szansę na transformację naszej energetyki.
Cenę za te zaniedbania zapłacimy wszyscy.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Miska efektywność energetyczna domów przekłada się wprost na jakość powietrza, które wpływa na nasze zdrowie.
Źródło: inf.własna (ngo.pl)