Na spotkaniach poświęconych ekonomii społecznej toczą się – jak je określa Jakub Wygnański – „talmudyczne spory” o definicję i o to, kogo do tego sektora zaliczać. Funkcjonujące dotychczas trochę obok siebie instytucje: i organizacje pozarządowe, i spółdzielnie, i towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych (i wiele innych) trzeba wrzucić do wspólnego worka pod nową nazwą. Przez ten proces trzeba jednak przejść – przekonują uczestnicy debaty. Po to, by przekonywać, że ów worek pod nazwą ekonomia społeczna ma w Polsce ogromne ekonomiczne i społeczne znaczenie.
Konferencja "Ekonomia społeczna w Narodowym Planie Rozwoju 2007
- 2013" pokazała, że w debacie nad ekonomią społeczną w Polsce nie
stoimy w miejscu. Konsultacje Narodowego Planu Rozwoju są tutaj
czynnikiem niezwykle motywującym i udrażniającym debatę. - Naszym zadaniem póki co jest odpowiedź na pytanie, co ekonomia
społeczna może zrobić, aby NPR się sprawdził - mówił na konferencji
Krzysztof Herbst z Fundacji Rozwoju Inicjatyw Ekonomicznych. -
Wymaga to udowodnienia, że jest to środowisko, które jest w stanie
coś zrobić.
I robi. 22 marca 2005 Stała Konferencja Ekonomii Społecznej (w
której zasiadają, między innymi: FISE, Bank Inicjatyw
Społeczno-Ekonomicznych, Stowarzyszenie na rzecz FIP i Fundacja dla
Polski), zorganizowała konferencję. Od ostatniego spotkania SKES
sektor zdołał się policzyć i przygotować do konsultowania
Narodowego Planu Rozwoju.
- Jest wiele miejsc, w których instytucje ekonomii społecznej mogą
być współliderem zmian - mówił Krzysztof Herbst. - Do kluczowych
dziedzin należy: rozwój regionalny, rozwój i modernizacja
przedsiębiorstw, zatrudnienie i integracja społeczna oraz
społeczeństwo obywatelskie.
Zanim jednak instytucje ekonomii społecznej znajdą właściwe
sobie miejsce w NPR, oto czego się o sobie dowiedziały podczas
wtorkowego spotkania.
Według definicji przytaczanej przez Krzyszofa Herbsta instytucja ekonomii społecznej to taka, która prowadzi działalność gospodarczą, wyznacza sobie ściśle określone cele społeczne i inwestuje wypracowane nadwyżki zależnie od wyznaczonych sobie celów w działalność lub we wspólnotę, zamiast kierować się potrzebą osiągania maksymalnego zysku na rzecz akcjonariuszy lub właścicieli.
Są też inne zasady, którymi rządzą się instytucje ekonomii
społecznej i dzięki którym można je próbować wyróżnić. Wybierają
realizację celów społecznych ponad kapitałem i zyskiem. Są
demokratycznie zarządzane przez swoich członków. Członkostwo w nich
jest dobrowolne i otwarte, często opierają się po prostu o
wspólnotę terytorialną. Są autonomiczne i niezależne od władz
państwowych.
W ten sposób obok siebie stają bardzo różne instytucje: od
organizacji pozarządowych, przez spółdzielnie mleczarskie, Cepelię
po banki spółdzielcze. Nie jest to zatem na pewno sektor tożsamy z
pozarządowym, tylko znacznie szerszy. Nie wiadomo, czy w polskim
wydaniu nie będzie jeszcze szerszy: na konferencji do worka z
ekonomią społeczną próbowano wrzucić również gospodarstwa rolne,
które w Polsce - jakby nie było - inwestują wypracowane zyski we
wspólnotę…
O tym, jak trudno wypracować konsensus w tej sprawie mówił Tomasz
Kaźmierczak z Instytutu Spraw Publicznych:
- Trudno naprawdę znaleźć wspólną płaszczyznę dla tak różnych
przedsięwzięć, jak na przykład SKOKI czy banki spółdzielcze z
jednej strony, a na przykład tym, co robi poznańska Barka To
naprawdę różne typy aktywności gospodarczej.
Anna Królikowska z BISE proponowała trzymania się trzech filarów w
sektorze ekonomii społecznej: spółdzielczości, towarzystw
ubezpieczeń wzajemnych i organizacji pozarządowych. Daje to razem -
jak udało jej się podliczyć - ponad 100 tysięcy podmiotów!
O tym, jak w praktyce, w małej skali i pozarządowym wydaniu wygląda w Polsce ekonomia społeczna mówiła Alina Koźlińska-Bałdyga:
- Zakładamy małe szkoły, które są inspiracją do innych działań. Przykładem może być popegeerowska wieś Sokołowo, gdzie stowarzyszenie rodziców założyło małą szkołę, ale później restaurację, sklep, kupiło książki, posadziło 3000 drzewek przy szkole. Ci prości ludzie w swojej wsi jakieś minimalne rzeczy robią, zarabiają na stowarzyszenie, a przede wszystkim pracują, bardzo twórczo pracują.
Niektóre instytucje ekonomii społecznej mają w Polsce olbrzymią tradycję (spółdzielnie). Z drugiej strony nad instytucjami "nowej" ekonomii społecznej przyjdzie nam jeszcze popracować
- Wszystko to, co wiąże się z tradycją ekonomii społecznej, jak spółdzielczość, to się klasyfikuje jako stara ekonomia społeczna - mówił Tomasz Kaźmierczak z Instytutu Spraw Publicznych. - Poznańska Barka - jeśli by podawać przykłady - jest przykładem nowej gospodarki społecznej. To co jest wyzwaniem dla Polski to poszukiwanie modelu nowej gospodarki społecznej
- W moim przekonaniu to jakiś instrument zwiększania spójności społecznej - mówił dalej Tomasz Kaźmierczak.. - Nowa gospodarka społeczna ma powodować, że więcej ludzi pracuje. Jej naturalnym beneficjentem są ci, którzy mają trudności z wejściem na rynek pracy, są trudno zatrudnialni. Do tej kategorii należałyby również zaniedbane społeczności lokalne, które w naszej polskiej rzeczywistości wydają mi się nawet większym wyzwaniem.
Wyzwań jest więcej. Instytucje ekonomii społecznej muszą nadal rozmawiać - jak podczas wtorkowej konferencji - o sobie samych. Dla instytucji starej ekonomii społecznej to pytania o "etos" sektora. Istnieją organizacje, które koncenturją się na strategiach korporacyjnych, własnym przetrwaniu, ochronie stanu posiadania czy zwykłej komercyjnej działalności pod płaszczykiem społecznych idei.
Dla sektora pozarządowego - dotyczy wyjścia na rynek i zmierzenia się z jego wymaganiami; to pytania o efektywność działania, dotrzymywaniu standardów i stawianiu czoła konkurencji.
- W warunkach nowoczesnej gospodarki liczy się to, czy instytucje ekonomii społecznej same potrafią znaleźć swoje miejsce i czy ktoś chce kupować ich usługi, czy chce je traktować jako poważnych partnerów - mówił Michał Boni. - Żadna protekcja żadnego rządu tutaj nie pomoże. Mówię to nie przeciwko instytucjom ekonomii społecznej, ale żeby podkreślić, że rozmawiamy o zupełnie nowych zjawiskach.
O tym, że warto prowadzić tę debatę przekonywał też Eric
Lavilluniere (European Confederation of Worker's, Social
Cooperatives, Social Cooperatives and Participative
Enterprises)
- Ekonomia społeczna to nowy model rozwoju. Dziś wiadomo, że
klasyczny sektor komercyjny się nie sprawdza. Zamiast prosić
państwo, aby naprawiło szkody - można próbować, aby kwestie
społeczne, które normalnie stanowiły obciążenie dla państwa przekuć
w system produkcji dóbr i usług. Jest to o wiele
skuteczniejsze.
Na debatę będzie czas również po zakończeniu konsultacji NPR,
które tak wszystkich mobilizują. Stała Konferencja Ekonomii
Społecznej - organizator wtorkowej konferencji zapowiada kolejne
spotkania. 27 partnerstw w ramach Equal będzie badać, poszukiwać i
próbować nowych form ekonomii społecznej.
Źródło: inf. własna