Przedsiębiorczość społeczna w Chinach obchodzi w tym roku swoje dziesięciolecie.
Niezwykłe jest to, że dzięki kilku zaangażowanym w jej rozwój instytucjom, można niemal rok po roku śledzić proces powstawania i rozprzestrzeniania się zjawiska w kraju tak ogromnym i różnorodnym, jak Chiny – pisze Paulina Wajszczak dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Joe Oliver, założył trzy lata temu w Chinach przedsiębiorstwo społeczne We Impact.
Firma zajmuje się konsultingiem i promocją zrównoważonego rozwoju. Dlaczego Joe wybrał Chiny? Bo lubi wyzwania, na dodatek w Chinach wpływ społeczny jego firmy jest niemal nieograniczony. Pierwsze co zrobił to przeprowadził się do Pekinu, potem poszukał pierwszego klienta, który regularnie płacił. Zaczynał w grupie kilku osób, i jak sam mówi – popełnił najbardziej klasyczny z możliwych błędów – wynajął ogromne biuro i przeliczył się znacznie jeśli idzie o tempo rozwoju przedsięwzięcia.
– Największym wyzwaniem w mojej działalności jest niewielka świadomość społeczna na temat zrównoważonego rozwoju czy ekologii. Chiny są specyficznym rynkiem i potrzeba czasu żeby zrozumieć i swobodnie poruszać się w jego specyfice. Problemem jest także biurokracja i brak wyedukowanych odpowiednio ludzi – opowiada Joe Oliver. We Impact zatrudnia dziś 16 osób i planuje kampanię marketingową aby przyciągnąć nowych klientów, do tej pory zdobywanych zazwyczaj poprzez sieci towarzyskie i układy biznesowe.
Krótka historia Chin
Dwa lata później, trzęsienie ziemi Wenchuan w Sichuan zmusiło do działania organizacje obywatelskie i przyczyniło się do stworzenia warunków rozwoju dla przedsiębiorstw społecznych w Chinach. „Aba Qiang” – Hafciarski Program Wsparcia stał się flagowym przykładem społecznych wysiłków na rzecz odbudowy i powrotu do normalności, podobnie jak „Aba Songpan Grameen” – firma udzielająca mikrokredytów.
W 2009 roku British Council zainicjowało „Skills for Social Entrepreneurs” długoterminowy program treningowy dla chińskich przedsiębiorców, z którego do dziś skorzystało około tysiąc osób. Sektor przedsiębiorczości społecznej staje się synonimem rozwoju społecznego i cywilizacyjnego.
Wśród ważnych organizacji wspierających rozwój sektora w Chinach są m.in.: China Social Entrepreneurship Foundation, FYSE, Narada Foundation, Schoenfeld Foundation, China Foundation Center, Global Environment Institute, Grameen Foundation, LGT Venture Philanthropy, China Social Enterprise Research Institute, Ashoka China.
Chińska sytuacja
Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat Chiny doświadczyły szybkiego wzrostu ekonomicznego, 500 milionów ludzi wydźwignęło się z biedy, jednak niemal 1/10 społeczeństwa, czyli 128 milionów, żyje poniżej krajowych wskaźników ubóstwa (dochód 2300 RMB czyli ok. 370 dolarów rocznie). Napędem wzrostu ekonomicznego jest tzw. floating population 221 milionów mieszkańców wsi, którzy w poszukiwaniu pracy przenieśli się do miast oraz kolejne 200 milionów, które prawdopodobnie przeniosą się tam w ciągu najbliższych 30 lat. Klasa średnia osiągnęła taki poziom stabilności i edukacji, że jest w stanie wspierać w rozwoju ekonomicznym osoby funkcjonujące ciągle poniżej średniej.
Świadomość społeczna rośnie na fali takich wydarzeń jak trzęsienie ziemi w Sechuan oraz dzięki internetowi i mediom społecznościowym, które przy 513 milionach internautów wymykają się nawet cenzurze.
Większość NGO działających w Chinach walczy z brakiem funduszy na swoją działalność i właśnie z tej grupy wywodzi się najwięcej istniejących dziś w kraju przedsiębiorstw społecznych. Brak pieniędzy to wg organizacji pozarządowych główny hamulec rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Chinach. A jednak, jak przeczytać można w raporcie FYSE, przepytywani przez badaczy eksperci i obserwatorzy rynku twierdzą, że przekształcanie organizacji pozarządowych w firmy nie do końca udaje się. Ich twórcom brakuje często tzw. żyłki biznesowej, planu działania, umiejętności zarządzania firmą. Najbardziej obiecujące są według nich firmy, które mają status klasycznego biznesu i choć przyczyniają się do rozwiązania ważnego problemu społecznego, często nie identyfikują się nawet z przedsiębiorczością społeczną.
Przykładem jest firma Beijing Lanwasher Science & Technology Development, która produkuje przyjazne środowisku toalety działające bez użycia wody. Takie toalety są na wagę złota we wsiach, w których brakuje publicznej infrastruktury sanitarnej. Od 1999 roku Landwasher sprzedało ponad 2200 przyjaznych środowisku toalet i zanotowało przychód wysokości 8.8 milionów dolarów rocznie.
Także twórcy Global Leadership Adventures (GLA) nie byli na początku świadomi konceptu przedsiębiorczości społecznej. Zajmują się tymczasem organizowaniem obozów treningowych dla młodzieży, które szkolą pod kątem programów wolontariackich i które rozwijać mają współczucie i poczucie odpowiedzialności społecznej.
Chińska przedsiębiorczość społeczna w liczbach
Według raportu FYSE w 2012 roku:
Sztuka niepełnosprawnych
Szybki wzrost ekonomiczny ma także swoje ciemne strony Chińskie społeczeństwo rozwarstwia się ekonomicznie, środowisko naturalne jest w coraz gorszym stanie. Edukacja i zatrudnienie osób wykluczonych społecznie to kolejne zadania, przed którymi staje społeczna przedsiębiorczość w Chinach.
Najbardziej znane chińskie firmy społeczne to wspomniana już Shokay, Mialosophy, Beijiging LangLang Learning Potential Development Center.
– Największe wyzwania stojące przed naszą firmą to nowe kanały komunikacji z potencjalnymi klientami Chilture.org oraz fundusze na rozwój firmy. W Chinach jest 85 milionów osób niepełnosprawnych czyli 6,34 % całej populacji. Wśród nich jest wielu znanych artystów, część z nich współpracuje z nami i staramy się aby dołączali do nas regularnie inni. Na skutek migracji Chińczyków w wielu krajach na świecie chińska kultura staje się obecna i w ten sposób powiększa się nasz rynek zbytu – mówi Jackie Lee, szef Chilture.org.
Raport FYSE zawiera m.in. wywiad z Tian Zhongmin, założycielką i szefową Beijing Jintian, czyli Centrum Szkoleniowego dla Autystyków. Tian mieszkała wcześniej w Holandii, skąd pracowała jako konsultant prawny dla firmy w Pekinie. W 2004 roku zobowiązała się przed swoją rodziną do tego, że znajdzie szkołę dla bratanka chorego na autyzm. W trakcie poszukiwań tak bardzo rozczarowała się warunkami i metodyką pracy, że postanowiła rzucić posadę w Holandii i założyć podobną szkołę. Kolega z dawnej pracy stał się jej wspólnikiem.
Jak zaczynali? – Ja wróciłam do szkoły, żeby studiować problematykę autyzmu. Mój partner zaczął budować szkołę na kawałku ziemi jaki posiadał. To była głupia decyzja, ale nie znaliśmy się na tym. (…) Straciliśmy milion RMB na tą pierwszą szkołę – opowiada Zhongmin. Inwestowała w firmę własne oszczędności. Dziś, jak mówi odradza nowym przedsiębiorcom społecznym inwestowanie własnych pieniędzy. Radzi aby skupili się na stworzeniu dobrego biznes planu, w oparciu o potrzeby rynku.– Nie można spodziewać się, że ludzie będą kupować ze względu ma społeczną misję firmy – mówi dobitnie Zhongmin.
W Centrum płaci się nauczycielom więcej niż gdzie indziej – aby zatrzymać najlepszych. Nawet kiedy Tian płaciła pracownikom z własnej kieszeni, uważała, że to się opłaca. Czuli się docenieni i chcieli angażować się w tworzenie nowego stylu nauczania. W pierwszym roku do szkoły zapisało się 20 uczniów.
Ponieważ Tian chciała bezpłatnie uczyć sieroty chore na autyzm i martwiła się, że to będzie przeszkadzać rodzicom innych uczniów, postanowiła znaleźć inne źródło finansowania. Dziś Centrum prowadzi farmę organiczną w okolicach Pekinu.
Pieniędzy na pokrycie wszystkich kosztów brakuje i Zhongmin szuka nowych pomysłów na zarobek i ewentualnych źródeł dotacji. – Jestem przedsiębiorcą społecznym, bo nigdy nie miałam zamiaru ubiegać się o datki. Chcę żeby moje dzieci czuły się normalnie. Dlaczego mielibyśmy błagać społeczeństwo? – mówi Thian. I dodaje: – Przyjaciele i znajomi starają się przekonać mnie, żebym się poddała i wróciła do pracy. Mówią, że zatrudnią mnie w dobrej firmie prawniczej i znów będę mogła mieć „moje życie”. Ale moje wartości zupełnie się zmieniły. Jeśli dziecko robi postępy, jestem podekscytowana. To jest teraz moje życie.
Tian Zhongmin planuje w przyszłości wyraźnie rozdzielić prowadzenie szkoły i farmy, po to aby w kwestiach biznesowych traktowano ją jak przedsiębiorcę, a nie przedstawiciela organizacji charytatywnej. – Dużo czasu spędzam odpowiadając na pytania w stylu „dlaczego mam dać wam pieniądze, jeśli próbujecie je zarobić?” albo „jeśli płacę za produkty organiczne, dlaczego mam płacić za waszą pracę w szkole?” – mówi założycielka szkoły.
Rady dla początkujących? Trzeba wybrać klarowny model działalności – biznes lub non-profit. Lepiej nie inwestować własnych pieniędzy, bo to sprawia, że podejmowanie decyzji staje się trudniejsze. Uzyskiwanie pieniędzy od innych sprawia, że jest się bardziej odpowiedzialnym za podejmowane decyzje. Nigdy nie należy tracić wiary.
Raporty, z których korzystałam:
Paulina Wajszczak
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl