„Nie tylko Święty daje prezenty” – takie było hasło tegorocznej bożonarodzeniowej akcji Fundacji „Pomóż Im”. Przedsięwzięcie przynosi dwa niezwykłe efekty: podopieczni fundacji oraz ich rodzeństwo otrzymują wymarzone prezenty, a wiele osób bezinteresownie angażuje się w pomoc i sprawianie dzieciom radości.
„Nazywam się Konrad. Mam 12 lat. Pomimo, że mam tyle lat, to nie chodzę, nie siedzę i mój świat jest inny. Tym światem jest moja babcia, która mną się opiekuje. Ostatnio zepsuła się nam mikrofalówka…”
Fragment listu Konrada, cierpiącego na łamliwość kości, wystarczy, by poczuć, jak ważne jest, by w święta pamiętać o tym „innym” świecie. Życzenia dzieci sprowadzają się często do prostych spraw i rzeczy. Akcja jest dowodem na to, że nie brakuje osób, które myślami są przy nich.
3-letni Damian z Gabrysina przez wiele dni pytał o wizytę brodatego jegomościa, a gdy czerwony „renifer” na kołach wjeżdżał już w bramę, chłopczyk odważnie machał do Mikołaja. W liście poprosił o… akcesoria do traktora-zabawki marki New Holland, a dokładnie przyczepę z belami siana i siewnik. Trudno uwierzyć, ale maluch potrafi być tak konkretny. Po wręczeniu prezentów rzeczowo je sprawdził, a po pozytywnym wyniku tej kontroli przybił z Mikołajem „piątkę”, zarzucił torbę na plecy i powędrował wprost do pokoju się bawić. W innym pokoju jest Hania, podopieczna prowadzonego przez fundację Białostockiego Hospicjum dla Dzieci. Jest bardzo wątła i głównie śpi. 22 grudnia obchodziła drugie urodziny. Dostała bon do sklepu z zabawkami. Prezenty otrzymało też starsze rodzeństwo – dwunastoletnia Amelia i dziewięcioletni Dawid. Amelia uwielbia konie, więc poprosiła o voucher do sklepu jeździeckiego, a jej młodszy brat o podobny do Decathlonu. W rolę Mikołaja podczas tego spotkania wcielił się Tomasz Domanowski, śnieżynki – jego żona Gabrysia, a jako elf wystąpiła ich córka, mała Nastka, która ma za sobą chorobę nowotworową.
– Oddajemy w ten sposób dobro, którego sami doświadczyliśmy – mówi Gabrysia Domanowska.
Podobnie wyglądały wizyty mikołajowych wolontariuszy u każdej z hospicyjnych rodzin. Było w nich wiele radości, choć ze względów bezpieczeństwa spotkania odbywały się na podwórku lub w drzwiach mieszkań. Najważniejsze, że marzenia zostały spełnione. A było ich aż 77. Wszystkie zawarte w listach do Świętego Mikołaja zamieszczonych na stronie fundacji. Prezenty kupili darczyńcy, rezerwując poszczególne podarki.
– To pokazuje, jak działa klarowna droga pomagania. Wiadomo jakie jest marzenie i komu je spełniamy. Niezwykłe jest to, jak szybko prezenty zostały do nas dostarczone. A wymaga to przecież poświęcenia – nie tylko wydania określonej kwoty na zakupy i zrobienia samych zakupów, ale też zapakowania oraz dowiezienia prezentów do naszej siedziby. Ludzie znajdują czas, by czynić dobro i w imieniu naszych podopiecznych jesteśmy za to bardzo wdzięczni – mówi Krystyna Skrzycka, wiceprezes Fundacji „Pomóż Im”.
Ponieważ trzeba było dojechać aż do 35 rodzin, bo tyle znajduje się pod opieką domowego hospicjum, operacja wymagała logistyki i poświęcenia wolontariuszy. Rozłożona została na 5 dni. Ale satysfakcja jest ogromna. Uśmiech dziecka wynagradza każdy wysiłek. Np. 6-letnia Ola wymyśliła na tę okazję własny wierszyk. Tym bardziej zawstydzonym maluchom, Mikołaj zamieniał występ artystyczny np. na dobry uczynek dla rodziców. Choć drzwi podczas pandemii w domach hospicyjnych rodzin rzadko są otwierane, to nie ma opcji, by w święta nie dotarły przez nie radość, ciepło i dobro.
Źródło: Fundacja "Pomóż Im" na rzecz Dzieci z Chorobami Nowotworowymi i Hospicjum dla Dzieci