(PAP) Dostosowanie szkół do przemian demograficznych przyniosłoby rocznie prawie 2 mld zł oszczędności - uważa Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Państwo nie wypracowało standardów - komentuje Hanna Kowalska, dyrektor wydziału edukacji UM w Olsztynie.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba uczniów spadła o jedną trzecią, a liczba nauczycieli pozostała niemal bez zmian. Pedagogów jest za dużo i za mało pracują - to zdaniem Forum Obywatelskiego Rozwoju, fundacji Leszka Balcerowicza, główna przyczyna finansowych bolączek polskiej oświaty.
Na jednego nauczyciela szkoły podstawowej przypada w Polsce zaledwie 10,5 ucznia, co jest jednym z najniższych wskaźników w krajach OECD. Nieco korzystniej statystyka wygląda w gimnazjach. Jak wylicza FOR, żeby osiągnąć średnią (16,4), należałoby zmniejszyć etaty o 23 proc. w szkołach podstawowych oraz o 5 proc. na poziomie edukacji średniej.
Tymczasem w najbliższych latach liczba uczniów w Polsce będzie nadal spadać. Według prognoz GUS nawet po objęciu od 2012 roku obowiązkiem szkolnym sześciolatków, do 2020 roku ubędzie 590 tysięcy uczniów.
„Im szybciej dostosujemy wydatki publiczne na edukację na poziomie podstawowym i średnim do nowych warunków demograficznych, tym szybciej powstaną oszczędności w budżecie państwa" - pisze FOR w swoim raporcie.
- Rzeczywiście w strukturze wydatków oświatowych coraz więcej pieniędzy przeznaczanych jest na wynagrodzenia nauczycieli. W Olsztynie rok temu wydatki na płace stanowiły ponad 81 procent wszystkich wydatków w oświacie - mówi Hanna Kowalska, dyrektor olsztyńskiego wydziału edukacji.
Według niej trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy nauczycieli jest za dużo.
- Państwo nie stworzyło standardów. Powinno być jasno określone m.in. ilu uczniów liczy oddział. Dopiero wówczas wiadomo by było, jaka liczba nauczycieli jest odpowiednia. Samorząd mógłby faktycznie kreować swoją politykę oświatową - podkreśla Hanna Kowalska.
Według szacunków Banku Światowego, na które powołuje się fundacja, podniesienie pensum nauczycieli w Polsce z 18 godzin do 24 godzin tygodniowo oznaczałoby redukcję etatów o 14 proc., a to przyniosłoby około 1,6 mld zł oszczędności rocznie.
FOR zauważa też, że spadkowi liczby uczniów w ostatniej dekadzie nie towarzyszyło zmniejszenie subwencji oświatowej, którą gminy otrzymują z budżetu państwa na pokrycie kosztów edukacji. Realny jej wzrost wyniósł 42 proc.
- Jeśli państwo podnosi pensje nauczycielom, musi zabezpieczyć pieniądze na podwyżki w subwencji oświatowej. Trzeba też pamiętać, że coraz więcej nauczycieli ma wyższy stopień awansu zawodowego, a to oznacza wyższe koszty - zwraca uwagę Hanna Kowalska.
W raporcie FOR podkreśla, że system awansu zawodowego w Polsce wyczerpał się. Zdaniem fundacji wskazywane przez nią oszczędności pozwoliłyby przeznaczyć część uwolnionych środków na motywacyjny system wynagrodzeń nauczycieli i inne potrzeby edukacji.
- Na oświacie nie można oszczędzać. Powinno być tyle pieniędzy, żeby zapewnić najlepszy rozwój każdego ucznia, bo to dziecko w szkole jest najważniejsze. Możliwa jest jednak pewna racjonalizacja wydatków i do tego należy dążyć - mówi dyrektor olsztyńskiego wydziału oświaty.
Fundacja FOR została założona w marcu 2007 r. przez prof. Leszka Balcerowicza, który jest jej wyłącznym fundatorem.
Źródło: serwis samorządowy PAP