Przed dziesięcioma laty Andrzej Zaręba wrócił po studiach do rodzinnej Warki, gdzie zastał przygnębiający krajobraz. Marazm, nuda i stagnacja. Wspólnie z przyjaciółmi i znajomymi postanowił więc rozruszać mieszkańców, ożywić Warkę i okolicę. W portalu Ekonomiaspoleczna.pl przedstawiamy kolejny tekst z serii Inw(eS)torzy Społeczni.
Rozruszać Warkę
Razem założyli Stowarzyszenie W.A.R.K.A. (Wizja, Aktywność, Rozrywka, Kultura, Alternatywa). Początkowo koncentrowali się na realizowaniu pasji poszczególnych członków – organizowali wystawy, spotkania filmowe, koncerty, imprezy taneczne. Z czasem w ramach programu „Działaj Lokalnie” wyszli poza najbliższą okolicę, wkroczyli do gmin Grójec, Chynów, Jasieniec i Goszczyn. Stopniowo dorastali, zakładali rodziny, pojawiały się dzieci. Miejsce spontanicznych imprez zajęło myślenie strategiczne.
I tak w 2011 r. zrodził się pomysł wykorzystania w działaniach stowarzyszenia soli Grójecczyzny – jabłek. A dokładnie stworzenia Centrum Edukacji o Jabłku, przybliżającego dzieciom z klas 0–3 wiedzę o tym owocu. Cel wydawał się prosty – przekazać dzieciakom jak najwięcej informacji o grójeckim jabłku, by dobrze je poznały i w przyszłości wybierały ten produkt.
Realizacja przedsięwzięcia wymagała dużego nakładu pracy, ale decyzja zapadła. Do dziś realizujemy plan – z pomocą doradców Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, wciąż jeszcze tworzymy Centrum. Mamy już pierwsze wycieczki z dziećmi na koncie i pierwsze dobre opinie. Komukolwiek wspominamy o swoim pomyśle, spotykamy się z entuzjastycznym podejściem.
Dwaj prezesi wizjonerzy
Andrzej Zaręba, wieloletni prezes stowarzyszenia, niezmiennie dynamiczny i pełen zapału, przekazuje potężną dawkę energii, gdy opowiada o Centrum,. Bucha optymizmem i wiarą w sukces przedsięwzięcia. Nie ma innej możliwości, bo pomysł jest świetny. Gdzie, jeśli nie na ziemi grójeckiej, w zagłębiu jabłkowym, największym sadzie Europy, miałoby działać Centrum Edukacji o Jabłku? Tym bardziej że jabłko grójeckie zostało zarejestrowane w Unii Europejskiej jako produkt regionalny o chronionym oznaczeniu geograficznym. Trzeba tę wiedzę szerzyć, pokazywać, że mamy superprodukt!
Prezes Zaręba ma szczęście. Spotyka innego wizjonera – Piotra Szymańskiego, prezesa Spółdzielczej Grupy Producentów Owoców „Nasz Sad”, która we wsi Pabierowice niedaleko Grójca ma nowoczesny zakład sortowania i pakowania owoców.
– Niewielu jest tak otwartych sadowników, którzy myślą dziesięć lat do przodu. Bez niego nie moglibyśmy zrealizować naszego pomysłu. „Nasz Sad” udostępnia nam wszystko nieodpłatnie – Andrzej Zaręba opowiada o prezesie Szymańskim. – Umożliwia zwiedzanie zakładu, prowadzenie w nim warsztatów. Zysk widzi w tym, że edukacja dzieci – głównie tych z Warszawy – buduje odbiorcę. Obecnego, bo dzieci mogą wpływać na wybory rodziców, kiedy w sklepie, widząc jabłka z logiem „Nasz Sad”, powiedzą: tam byłem. I przyszłego, gdy jako dorośli też po nie sięgną. Wie, że ważny jest nie tylko handel jabłkami, lecz także edukacja małych dzieci.
Na potwierdzenie tych słów prezes Szymański podkreśla, że nawyki żywieniowe wyrabia się w dzieciństwie. Jeżeli dzieci poznają jabłka, rośnie szansa, że zamiast po cukierki czy chipsy, będą sięgać po owoce.
Wycieczki szkolne to perspektywa
Prezesa Zaręby nie opuszcza szczęście. W Szkole Liderów Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności spotyka doktora Wacława Idziaka, socjologa z Politechniki Koszalińskiej, animatora rozwoju wsi, twórcę wiosek tematycznych, który dzieli się z nim swoimi ideami. To właśnie od niego Andrzej Zaręba dowiaduje się o nowych pomysłach na wprowadzenie polskiej wsi do współczesnej gospodarki, w której coraz ważniejszą rolę odgrywają rozbudowane i wzbogacone usługi turystyczne. Ta myśl doskonale współgra z pomysłem budowy Centrum Edukacji o Jabłku, które wychodzi z nową, innowacyjną ofertą wsi, i – co ważne – nie wymaga poniesienia ogromnych nakładów. Bazuje raczej na wykorzystaniu lokalnego, niedocenionego kapitału.
Podczas wizyty studyjnej w Zachodniopomorskiem Andrzej Zaręba ma okazję poznać dwie wioski tematyczne: bajkowo-rowerową w Podgórkach oraz labiryntów i źródeł w Paprotach. Obie odwiedzane głównie przez uczniów.
– Uświadomiło mi to – opowiada – że wycieczki szkolne to nasza perspektywa i szansa. Organizując je, można zarobić pieniądze na działalność organizacji, a jednocześnie budować w dzieciach poczucie tożsamości narodowej, bo przecież jabłko to nasz narodowy owoc. W przypadku Centrum Edukacji o Jabłku można zwiedzać polskie sady, poznać drogę owoców od drzewa do sklepu, świetnie się przy tym bawiąc.
Wizja była ważna, ale wkrótce dołączył do niej element prozaiczny. Organizacje pozarządowe muszą myśleć o biznesie i niezależności finansowej. Stowarzyszenie W.A.R.K.A. stanęło przed trudnym zadaniem: jaką formę prawną nadać Centrum, jak nim zarządzać i w jaki sposób pozyskać środki na jego działanie? Na ostatnie pytanie była tylko jedna odpowiedź: przedsięwzięcie powinno być rentowne. Aby je realizować, trzeba potrafić na nim zarabiać.
– Stanęło na tym, że założymy spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, której głównym celem nie będzie generowanie zysku, lecz realizacja celów społecznych – mówi Dorota Lenarczyk odpowiadająca w stowarzyszeniu za sprawy organizacyjne CEJ i podkreśla: – Wypracowane zyski będą przeznaczane na rozwój Centrum, poszerzenie jego oferty oraz wspieranie aktywizacji powiatu grójeckiego. Potocznie taka forma prowadzenia działalności określana jest jako spółka non-profit.
Pilotaż się udał
Kiedy zapadła decyzja o stworzeniu Centrum Edukacji o Jabłku, dziarsko wzięli się do pracy. Opracowali program, porozumieli się z „Naszym Sadem”, zaczęli testować przedsięwzięcie. W ramach pilotażu zaprosili kilka grup uczniów z zaprzyjaźnionych szkół z Warki.
Beata Białkowska, która odpowiada za część warsztatową, umawia wycieczki i koordynuje ich przebieg, nie może się nachwalić dzieciaków.
– Maluchy są tak wdzięcznymi odbiorcami zajęć, że z wielką przyjemnością i satysfakcją z nimi pracuję. To taka sama frajda dla mnie, jak dla dzieci – mówi, gdy pytam o pierwsze refleksje. I zaraz dodaje: – Pilotaż pokazał, że nasz pomysł współgra z programem szkolnym z zakresu przyrody i geografii, co potwierdziły nauczycielki. A co najważniejsze, podoba się dzieciom.
Ale to machina!
Program o jabłku zaplanowano na razie na około cztery godziny, ale w przyszłości będzie można wybrać wersję całodniową. Przyjeżdża 40 dzieci z opiekunami, powstają dwie grupy, które wymieniają się po odbyciu połowy wycieczki. Podział odbywa się na przykład poprzez losowanie karteczek z nazwami zwierząt gospodarskich i wydawanych przez nie odgłosów czy układanie puzzli z rysunkami owoców.
Gdy pierwsza grupa uczestniczy w zajęciach świetlicowych (warsztatach), druga zaczyna od wycieczki po sadzie. Wiosną dzieci oglądają drzewa obsypane kwiatami i proces zapylania. Latem pokazuje im się zawiązki owoców. Jesienią mają okazję zobaczyć zbiór jabłek, poznają ich odmiany, a także przyjaciół jabłoni, czyli pożyteczne owady, takie jak mrówki i pszczoły. Przez lupę obserwują też szkodniki. Zimą patrzą, jak drzewa odpoczywają. Wkrótce w sadach staną tablice poglądowe, by bez względu na porę roku dzieci mogły poznać i zrozumieć roczny cykl życia drzew.
W dalszej kolejności dzieciaki poznają pracę zakładu „Naszego Sadu”. W skomputeryzowanej sortowni jabłek aż otwierają buzie ze zdziwienia. Z zaciekawieniem patrzą na to, jak owoce są myte i płukane w kanałach wodnych. A w pakowni, gdy obserwują pracę maszyny, która migiem składa kartonowe pudła, aż piszczą z zachwytu. Widzą różne rodzaje opakowań, cztery nowoczesne linie do pakowania, foliowanie woreczków, układanie w kartonikach. Potem idą na chwilę do chłodni, a zwiedzanie kończą atrakcyjną przejażdżką ogromną windą towarową.
Jak mówi prezes Szymański, wejście grup nie jest neutralne dla pracy zakładu. To utrudnienie, ale przy odpowiedniej organizacji i dyscyplinie można prowadzić zajęcia. Pomaga w tym opracowany przez stowarzyszenie regulamin bezpieczeństwa związany z obecnością dzieci w sadzie i na terenie zakładu.
Pszczoła Zosia i kruk Henio
Małe dzieci najbardziej lubią zabawy ruchowe. Tej potrzebie wychodzą naprzeciw warsztaty z chustą animacyjną, stanowiące ważną część wycieczki. W jabłkowy nastrój wprowadza dzieciaki zachęcająca do aktywności pacynka – kruk Henio (w tej roli Beata Białkowska). Pomaga mu koleżanka – pszczółka Zosia. Oboje zapraszają do zabaw i konkursów, w których główną rolę odgrywa oczywiście jabłko. Są to na przykład: rzut pluszowym owocem do kosza, zagadki o jabłkach, wartościach odżywczych owoców, komponowanie sałatek owocowo-warzywnych (każde dziecko jest innym owocem lub warzywem), animacje związane ze sztucznym kwiatem jabłoni, „wyposażonym” oczywiście w słupek, pręciki i pszczołę, która go zapyla.
Jest też opowieść o sadzie, rwaniu jabłek. Są drabiny, stojaki, pojemniki, kosze, palety, w których dzieci układają zebrane owoce. Budują drabinę ze sznurków i z zamkniętymi oczami po niej wchodzą. Pomagają koledze, gdy grozi mu upadek. Z kolorowych sznurków tworzą też obrazy związane z sadem i odbywającymi się w nim pracami. W grupie dzieci pracują nad wspólnym rysunkiem: widokiem sadu z lotu ptaka. Budują makietę z czterema sadami, dopasowując odpowiednio elementy – każdy obrazuje inną porę roku. Wszystko na wesoło i bardzo kolorowo.
Po zakończeniu warsztatów dzieci pracują z drzewem emocji. Starsze dostają kartki z nazwami uczuć, młodsze – drzewa uśmiechnięte lub smutne.
Podczas zajęć na dzieci czeka kosz jabłek. Chętnie się częstują, wcześniej zaś słyszą, że jabłka trzeba dokładnie myć, ale nie obierać, bo pod skórką jest najwięcej cennych składników. Na grupę, która wraca z sadu, czeka poczęstunek – bułeczki z jabłkiem i sok jabłkowy.
Pieczenie jabłek i wiejska chata
Wiata w sadzie, pieczenie jabłek, wiejska chata z ofertą kulinarną, przejażdżki przyłączonymi do traktorka wózkami-wagonikami służącymi do przewozu jabłek; pudełeczka na jedno jabłko do samodzielnego składania; zwiedzanie ciekawych miejsc powiązanych z tematem jabłka, na przykład znajdującej się nieopodal Warki prywatnej kolekcji unikalnych maszyn sadowniczych – wszystkie te plany to przyszłość, ale na pewno niedaleka, bo osoby zaangażowane w tworzenie oferty Centrum są pełne zapału i wiary w sukces. W ofercie będą też książeczki z najpopularniejszymi odmianami jabłek grójeckich „Nasz Sad”, certyfikat uczestnictwa w wycieczce, breloki, zdjęcia, a może nawet własnoręcznie tłoczony i wlany do etykietowanej buteleczki sok…
Zdaniem prezesa Zaręby oferta się sprawdzi, gdyż nie ma sobie podobnej. Frekwencja jest pewna, bo blisko są duże aglomeracje – Warszawa, Łódź.
– Stawiamy na tamtejsze szkoły, choć oczywiście nie tylko – mówi prezes.
Gdy rozmawiamy na początku sierpnia, zapewnia, że zrobią wszystko, by ruszyć w tym sezonie, we wrześniu lub październiku. Właśnie kończą przygotowanie folderu informacyjnego dla kuratoriów i szkół. Lada chwila dostępna będzie też strona www dla CEJ – ojablku.pl i oddzielny telefon. Chcą jak najlepiej rozreklamować swoją ofertę. Jest tego naprawdę warta.
Pobierz
-
201310211525160993
923725_201310211525160993 ・38.72 kB
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl