Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Działalność gospodarcza w działalności leczniczej - zagrożenie nie tylko dla NGO
Rafał Kowalski, ngo.pl
Czy rozwiązania ustawy o działalności leczniczej wymuszają prowadzenie tej działalności wyłącznie w formie działalności gospodarczej? Czy jest to zagrożenie dla pacjentów? Czy jest to zagrożenie dla organizacji pozarządowych aktywnych w obszarze ochrony zdrowia, np. hospicjów? Pytania takie stawiali uczestnicy konferencji naukowej, która odbyła się 23 października 2012 r. w Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Konferencja naukowa „Organizacje pożytku publicznego i inne organizacje pozarządowe w ochronie zdrowia - stan obecny i perspektywy zmian” zorganizowana została przez Instytut Organizacji Ochrony Zdrowia Uczelni Łazarskiego oraz Instytut Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. „Uczestnicy konferencji podejmą próbę określenia należnej roli organizacji pozarządowych w systemie ochrony zdrowia, tak aby była ona zgodna z konstytucyjnymi zasadami pomocniczości i decentralizacji” - deklarowali inicjatorzy dyskusji, zapraszając na spotkanie.
Nie gospodarcza, nie pożytku, więc co?
Rozwiązania zaproponowane w ustawie o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 r. były przyczyną niepokoju wielu organizacji działających w ochronie zdrowia. W szczególnie trudnej sytuacji stawiały ngo-sy prowadzące hospicja. Problem pojawił się ponieważ ustawa wymusiła prowadzenie działalności leczniczej w formie działalności gospodarczej, a na to wiele organizacji nie było przygotowanych. Dodatkowo pojawiła się komplikacja, polegająca na zakazie zatrudniania wolontariuszy, na pracy których bazują ngo-sy. „Ugaszono pożar” nowelizując w połowie 2012 r. ustawę, ale wątpliwości pozostały. Mówił o nich prof. Hubert Izdebski. Konieczne jest dalsze systemowe uzgodnienie ustawy o działalności leczniczej z ustawą o działalności pożytku. Uzgodnieniu takiemu powinna towarzyszyć szersza refleksja: czy podstawową formą prowadzenia działalności leczniczej powinna być działalność gospodarcza oraz czy pomiędzy działalnością pożytku, a działalnością gospodarczą jest jeszcze miejsce na nowy rodzaj działalności not for profit.
Komercjalizacja zła dla pacjentów
O błędnym podejściu przyjętym w ustawie o działalności leczniczej przekonani są Dr Maciej Dercz z Uczelni Łazarskiego i Dr Anna Mokrzycka z UJ. Naukowcy zgodni byli co do tego, że podporządkowanie wszystkiego rygorom ekonomicznym negatywnie odbije się na pacjentach. Komercjalizacja doprowadzi do prywatyzacji podmiotów leczniczych, co będzie oznaczało m.in. brak możliwości kontroli oraz problemy w przypadku likwidacji. Nie ma w Europie modeli, w których służba zdrowia bazowałaby wyłącznie na placówkach prywatnych. Dominują modele mieszane. Są państwa (Dania, Belgia, Austria), w których znaczna część placówek znajduje się w rękach organizacji pozarządowych. Prof. Cezary Włodarczyk z UJ podkreślał, że system musi być wewnętrznie zróżnicowany, a działające w nim podmioty powinny mieć swobodę decydowania w jakiej formie chcą funkcjonować. W podobnym tonie wypowiadał się Prof. Marek Szydło z Uniwersytetu Wrocławskiego, który przypomniał, że swoboda prowadzenia działalności gospodarczej to nie tylko swoboda „do”, ale również swoboda „od”. Przymuszanie do takiej działalności jest tak samo łamaniem swobód obywatelskich jak jej ograniczanie.
Bez środków, bez debaty, bez integracji
Kłopotliwa działalność gospodarcza i rygory nowej ustawy to nie jedyne problemy ngo-sów w ochronie zdrowia. „Na leczenie” trudno jest pozarządówce zdobyć środki. Fundusze unijne nie traktują priorytetowo tego tematu, pieniądze samorządowe są niewielkie (szczególnie jeśli porównać je z funduszami wydawanymi przez gminy np. na sport czy nawet kulturę). Większe środki pochodzą z odpisu w ramach 1 proc., ale tu pojawiają się za to wątpliwości z wykorzystaniem subkont, czyli „prywatyzowaniem” pieniędzy publicznych. Słabo wygląda też udział organizacji w debacie o zdrowiu. Organizacje pozarządowe nie są partnerem dla Ministerstwa, czego przykładem jest cała awantura wokół ustawy z 15 kwietnia, podobnie „obcy” wydaje się Narodowy Fundusz Zdrowia. O niepartnerskim traktowaniu organizacji pisała Magda Dobranowska-Wittels w artykule "Niezdrowe relacje z Ministerstwem Zdrowia". Dobrze ustawowo opisane są za to procedury kontaktu organizacji z władzami samorządowymi - uczestnicy spotkania mieli jednak wątpliwości czy są wykorzystywane. Słabością po stronie organizacji jest ich liczebność. Zwróciła na to uwagę Anna Kozieł z Biura WHO w Polsce. Ngo-sów działających w ochronie zdrowia jest kilka tysięcy - to zwyczajnie za mało jak na 40 milionowe państwo. Poza tym (z małymi wyjątkami) są to organizacje niewielkie i słabe. Ciekawy aspekt dołożył do dyskusji Ks. Stanisław Słowik z Caritas Diecezji Kieleckiej. Mówił o „fosie” jaką wykopano między ochroną zdrowia, a pomocą społeczną. Jak, przy ostro zarysowanym podziale branżowym (przekładającym się na instytucje, procedury, środki i ludzi), pomagać np. osobie chorej psychicznie, której problemy zdrowotne i problemy społeczne są jednym.
W konferencji nie uczestniczyli (mimo zaproszenia) przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, nie było więc okazji poznać ich zdania na poruszane tematy.
Nie gospodarcza, nie pożytku, więc co?
Rozwiązania zaproponowane w ustawie o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 r. były przyczyną niepokoju wielu organizacji działających w ochronie zdrowia. W szczególnie trudnej sytuacji stawiały ngo-sy prowadzące hospicja. Problem pojawił się ponieważ ustawa wymusiła prowadzenie działalności leczniczej w formie działalności gospodarczej, a na to wiele organizacji nie było przygotowanych. Dodatkowo pojawiła się komplikacja, polegająca na zakazie zatrudniania wolontariuszy, na pracy których bazują ngo-sy. „Ugaszono pożar” nowelizując w połowie 2012 r. ustawę, ale wątpliwości pozostały. Mówił o nich prof. Hubert Izdebski. Konieczne jest dalsze systemowe uzgodnienie ustawy o działalności leczniczej z ustawą o działalności pożytku. Uzgodnieniu takiemu powinna towarzyszyć szersza refleksja: czy podstawową formą prowadzenia działalności leczniczej powinna być działalność gospodarcza oraz czy pomiędzy działalnością pożytku, a działalnością gospodarczą jest jeszcze miejsce na nowy rodzaj działalności not for profit.
Komercjalizacja zła dla pacjentów
O błędnym podejściu przyjętym w ustawie o działalności leczniczej przekonani są Dr Maciej Dercz z Uczelni Łazarskiego i Dr Anna Mokrzycka z UJ. Naukowcy zgodni byli co do tego, że podporządkowanie wszystkiego rygorom ekonomicznym negatywnie odbije się na pacjentach. Komercjalizacja doprowadzi do prywatyzacji podmiotów leczniczych, co będzie oznaczało m.in. brak możliwości kontroli oraz problemy w przypadku likwidacji. Nie ma w Europie modeli, w których służba zdrowia bazowałaby wyłącznie na placówkach prywatnych. Dominują modele mieszane. Są państwa (Dania, Belgia, Austria), w których znaczna część placówek znajduje się w rękach organizacji pozarządowych. Prof. Cezary Włodarczyk z UJ podkreślał, że system musi być wewnętrznie zróżnicowany, a działające w nim podmioty powinny mieć swobodę decydowania w jakiej formie chcą funkcjonować. W podobnym tonie wypowiadał się Prof. Marek Szydło z Uniwersytetu Wrocławskiego, który przypomniał, że swoboda prowadzenia działalności gospodarczej to nie tylko swoboda „do”, ale również swoboda „od”. Przymuszanie do takiej działalności jest tak samo łamaniem swobód obywatelskich jak jej ograniczanie.
Bez środków, bez debaty, bez integracji
Kłopotliwa działalność gospodarcza i rygory nowej ustawy to nie jedyne problemy ngo-sów w ochronie zdrowia. „Na leczenie” trudno jest pozarządówce zdobyć środki. Fundusze unijne nie traktują priorytetowo tego tematu, pieniądze samorządowe są niewielkie (szczególnie jeśli porównać je z funduszami wydawanymi przez gminy np. na sport czy nawet kulturę). Większe środki pochodzą z odpisu w ramach 1 proc., ale tu pojawiają się za to wątpliwości z wykorzystaniem subkont, czyli „prywatyzowaniem” pieniędzy publicznych. Słabo wygląda też udział organizacji w debacie o zdrowiu. Organizacje pozarządowe nie są partnerem dla Ministerstwa, czego przykładem jest cała awantura wokół ustawy z 15 kwietnia, podobnie „obcy” wydaje się Narodowy Fundusz Zdrowia. O niepartnerskim traktowaniu organizacji pisała Magda Dobranowska-Wittels w artykule "Niezdrowe relacje z Ministerstwem Zdrowia". Dobrze ustawowo opisane są za to procedury kontaktu organizacji z władzami samorządowymi - uczestnicy spotkania mieli jednak wątpliwości czy są wykorzystywane. Słabością po stronie organizacji jest ich liczebność. Zwróciła na to uwagę Anna Kozieł z Biura WHO w Polsce. Ngo-sów działających w ochronie zdrowia jest kilka tysięcy - to zwyczajnie za mało jak na 40 milionowe państwo. Poza tym (z małymi wyjątkami) są to organizacje niewielkie i słabe. Ciekawy aspekt dołożył do dyskusji Ks. Stanisław Słowik z Caritas Diecezji Kieleckiej. Mówił o „fosie” jaką wykopano między ochroną zdrowia, a pomocą społeczną. Jak, przy ostro zarysowanym podziale branżowym (przekładającym się na instytucje, procedury, środki i ludzi), pomagać np. osobie chorej psychicznie, której problemy zdrowotne i problemy społeczne są jednym.
W konferencji nie uczestniczyli (mimo zaproszenia) przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, nie było więc okazji poznać ich zdania na poruszane tematy.
Prezydenta reprezentował jego doradca, Maciej Piróg, Sekretarza Stanu w Ministerstwie Zdrowia w rządzie Premiera Jerzego Buzka.
Pobierz
Źródło: inf. własna
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.