Działaj, współpracuj, mów o tym – kobiety przed wyborami do Parlamentu Europejskiego
Jak będzie wyglądał Parlament Europejski po 13 czerwca? Jaka w nim będzie reprezentacja kobiet? – tym pytaniom poświecona była poniedziałkowa konferencja OŚKI i Fundacji im. Heinricha Boella. 'Zgodnie z filozoficzną tradycją Tadeusza Kotarbińskiego, starajmy się skupić na prakseologii, czyli teorii skutecznego działania. Kładźmy w tej dyskusji nacisk na skuteczne metody – mówiła prowadząca dyskusję dr Magdalena Środa'. Powstał w ten sposób prakseologiczny przegląd postulatów. Składają się na niego: osobiste zaangażowanie, solidarne działanie i mówienie o tym głośno.
Kobiety w PE
Istnieje obawa, że wraz z rozszerzeniem o 10 nowych państw członkowskich zmniejszy się udział
kobiet, a tym samym prąd i jakość polityki równościowej prowadzonej w Unii, choć z różnym skutkiem
na poziomie państw, konsekwentnie od 40 lat. Tą tezą Agnieszka Rochon, dyrektorka Fundacji im.
Heinricha Boella rozpoczęła w poniedziałek, 19 kwietnia 2004 roku, konferencję poświęconą
najbliższym wyborom do Parlamentu Europejskiego. Spotkanie zgromadziło kilkadziesiąt
przedstawicielek kobiecych NGOsów, również z Czech i Słowacji.
O tym, jak będzie w Parlamencie Europejskim nie można powiedzieć nic pewnego.
- Trudno przewidywać, jak ukształtuje się reprezentacja kobiet - mówiła prof. Małgorzata Fuszara z
Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW. - Z jednej strony, w instytucjach ponadnarodowych
zasiada zwykle większa liczba kobiet niż w krajowych parlamentach. Z drugiej, w Polsce i
pozostałych krajach przystępujących kandydowanie do Parlamentu Europejskiego może być atrakcyjne,
więc miejsca będą przedmiotem konkurencji między mężczyznami.
Jak wygląda udział kobiet na listach próbowano dociec podczas panelu z udziałem przedstawicielek
wszystkich partii politycznych. Rozliczono też przedstawicieli partii politycznych z kryteriów
przyjmowania kandydatów i kandydatek na listy, a także z metod promocji kobiet, o ile są zakładane.
Według wstępnych informacji zebranych przez OŚKĘ procentowy udział kobiet na listach wyborczych
prezentuje się w następujący sposób: Platforma Obywatelska - 19%, SLD-UP - 39%, SDPl - 31%, UW -
34%. Samoobrona, PiS, PSL i LPR pełnych list nie mają jeszcze gotowych. Na żadną z list nie został
wprowadzony system kwot, czyli wymóg procentowej obecności nazwisk kandydatów obojga płci.
Parytet - pierwsze koty za płoty
Jedynie dwa komitety zastosują na listach parytet płci, tj. umieszczą nazwiska kandydatów
naprzemiennie: Zieloni 2004 oraz Komitet "Razem dla Przyszłości", wspierany przez
lokalne organizacje pozarządowe.
Jak twierdzi Magda Mosiewicz, współprzewodnicząca Zielonych 2004, w kwestii parytetu nie musieli
dyskutować.
- Nie było niezgody, ponieważ to nie jest dla nas jedynie techniczne rozwiązanie, ale konsekwencja
pewnej filozofii myślenia. My po prostu w ogóle jesteśmy "anty-macho".
Dla kobiet zarezerwowane są miejsca nieparzyste, co oznacza, że listę Zielonych 2004 w każdym
okręgu otwierać będzie kobieta, promowana zaś będzie pierwsza dwójka liderów - kobieta i mężczyzna.
- Okazało się, że parytet niezwykle pomaga - mówiła Magda Mosiewicz. - Często problem mają same
kobiety. Nie wierzą w siebie, albo nie chcą się wypowiadać. U nas jeszcze do niedawna, w sytuacji
konieczności zabrania głosu publicznie oddawały pole kolegom. Teraz kiedy parytetowo udajemy się,
na przykład do telewizji, okazało się, że ani kompleksu, ani problemu nie mają.
Co ciekawe, z badań opinii publicznej, przytaczanych przez prof. Małgorzatę Fuszarę, wynika, że
wyborcy popierają system kwotowy w części większej niż politycy. Częściej też chętnie w polityce
widzieliby po prostu więcej kobiet.
Teoria skutecznego działania
Jak działać przed wyborami, aby zwiększyć reprezentację kobiet w Parlamencie Europejskim? Jak
współpracować, aby mieć mądrą i skuteczną reprezentację? Czy można (i czy warto) nie oglądać się
przy tym na polityczne przekonania? - to pytania pojawiające się podczas poniedziałkowej dyskusji.
Większość z uczestniczek była przekonana, że trzeba opracować metodę działania na rzecz kobiet,
która co prawda będzie "ponad podziałami", ale nie zlekceważy indywidualnych przekonań.
Tych bowiem w przedpokoju życia publicznego zostawić się nie da.
- Nie możemy dyskutować o światopoglądzie, bo każdy i każda z nas go ma, jest on praktycznie nie do
zmiany - mówiła Bożena Chołuj z Gender Studies na UW. - Działanie na rzecz udziału kobiet w
polityce jest działaniem strategicznym. Jest badaniem, co w ramach mojej opcji politycznej, mojego
światopoglądu mogę zrobić, aby poprawić sytuację kobiet.
Konferencja pokazała również, że ruch kobiecy dawno już odrobił lekcję z obywatelskiego
zaangażowania. Kobiece NGOsy mówią, że działanie na rzecz odnowy życia politycznego należy do ich
priorytetów, a jej wymiarem ma być większy udział kobiet w gremiach decyzyjnych. Kobiety chcą mieć
wpływ na życie publiczne, a przy tym część z postulatów równościowych da się załatwić jedynie
poprzez odpowiednie projekty prawne, więc udział w tym procesie staje się tego naturalną
konsekwencją. Nie ma kompleksu, jest potrzeba.
- Upolitycznienie ruchu kobiecego to rzecz naturalna i potrzebna - dodawała Bożena Chołuj. - Musimy
wtrącać się w sprawy, które są dla nas ważne, dawać o sobie znać, być obecnymi w życiu
publicznym.
Środowisku zależy na zwiększeniu reprezentacji kobiet w gremiach decyzyjnych, więc pierwsze
eurowybory są przedmiotem szczególnej troski i przyczynkiem do budowania koalicji.
- Nie ma innego sposobu artykulacji interesów niż budowanie podmiotów publicznych - mówiła
Magdalena Środa. - Stać nas na praktykę solidarności. Pewnie się nie dogadamy w kwestiach poglądów
politycznych, zaplecza światopoglądowego, itp. - przekonywała Magdalena Środa. - Ale możemy się
dogadać w kwestiach ekonomicznych, przemocy czy mobbingu w pracy. Jestem przekonana, że istnieje
"racja stanu" związana z kobiecością, a wokół nich możliwy jest konsensus. Warto skupić
się na meritum i opracować katalog takich spraw.
Źródło: inf. własna