Tłumy mieszkańców przyszły na premierę, mimo siarczystego mrozu. Każdy chciał obejrzeć historię Radzynia, jakiego nie pamięta już wielu. Po wszystkim wybuchły emocje, ludzie rozmawiali bez końca. Wzruszający moment wspominają koordynatorzy projektu, Jakub Jakubowski ze Stowarzyszenia Stuk Puk i Dariusz Gałan z Radzyńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
– Każdy odsłaniał swoje osobiste wspomnienia. W ten sposób poznaliśmy się bliżej, zaufaliśmy sobie. Zależało nam na zaangażowaniu starszych osób w międzypokoleniowe snucie opowieści. Szczególnie o tych małych, przyziemnych rzeczach, które mówią, kim jesteśmy – wspomina dziś Jakub Jakubowski.
Od spacerów do filmu
Projekt „Dziadki dziatkom” zaczął się cyklem spotkań poświęconym wspólnemu wspominaniu. Potem były międzypokoleniowe spacery, podczas których seniorzy oprowadzali po mieście młodzież, opowiadali o historiach sprzed lat, jakie wydarzyły się w odwiedzanych miejscach. Te wszystkie opowieści zbierał Kuba i one stały się podstawą scenariusza, który potem zarejestrowała profesjonalna ekipa filmowa. Film składał się z małych historii ukazujących subiektywne spojrzenie seniorów na miasto z ich młodości, bez patosu i wielkich słów. – Tak sobie opowiadaliśmy. A potem nagle zaskoczenie, że już jest film. W sumie nie było wielkich przygotowań, po prostu nagranie. Zupełnie tego nie odczułam. Myślałam, że jak film, to tu będzie szykowanie, próby. A tu raptem premiera. Byłam bardzo wzruszona i muszę przyznać, że też całkiem zadowolona z siebie. Nie gadam głupot, jakoś naturalnie wyszłam przed kamerą – wspomina pani Henryka Pietrzak, słuchaczka UTW, jedna z bohaterek filmu. – Pomysł wyszedł od Kuby. Ciekawiły go te stare zdjęcia, historia naszego miasta, a przecież nawet stąd nie pochodzi – wspomina Dariusz Gałan. Kuba odpowiada, że przecież sam by nic nie zrobił, ale przyznaje, że ciekawi go osobiście historia wielokulturowego, drewnianego, małego sztetla, jakim był kiedyś Radzyń.
Na pytania o trudności, pan Dariusz opowiada, że musiał chodzić bez parasolki po deszczu w trakcie nagrywania sceny z jego udziałem. Ale scena się udała. – Opowiadałem o dziurze w ziemi. Jak wyjechałem na studia poza Radzyń i wróciłem, to na miejscu mojego domu była dziura w ziemi. Nie wiedziałem, co mam robić. Moja ciocia mnie zauważyła przez okno i dopiero mi wytłumaczyła, że ten dom już zburzony, ale jest nowy i że mama nie zdążyła napisać mi telegramu. Ale przez chwilę przeżyłem tragedię.
Seniorzy z pasją niezbędni
Do rozmowy o trudnościach nie wracamy. Wolą opowiadać, jak powstał projekt, czego się nauczyli, jakie wnioski wyciągnęli. Kuba wspomina, że wszystko wymyślili i wypracowali we dwóch z panem Dariuszem. – Nie mieliśmy „know how” na początku. Jechaliśmy na warsztaty „Seniorzy w akcji” do Konstancina wstępnie dogadani. Pan Dariusz dodaje: – Warsztaty poszerzyły nam horyzont myślenia o projekcie. Spotkaliśmy tam ludzi podobnych do nas. Ale też prowadzący pokazali nam coś zupełnie innego od wszystkiego, co znaliśmy.
Pan Dariusz zapytany, co by poradził komuś, kto chce zrealizować podobny projekt w swojej lokalnej społeczności, bez namysłu odpowiada, że trzeba znaleźć odpowiednich seniorów, którzy mają pasję do opowiadania historii z przeszłości. Najlepiej w tym celu przejść się osobiście po mieście i każdego odwiedzić. – A ja bym proponował, oprócz takiej penetracji środowiska, znalezienie w nim odpowiedniego partnera. Tak jak mi się udało znaleźć Darka. Kogoś, z kim się znajdzie wspólny język, kto się da wciągnąć w naszą wizję. To, że przyszedłem na wykład do UTW i zacząłem po nim rozmawiać ze wszystkimi o moim pomyśle, stało się tylko dzięki otwartości Darka. On mi zaufał. Jakbym przyszedł zupełnie znikąd, pewnie nikt by mnie tak chętnie nie wysłuchał. Jak się znajdzie kogoś wewnątrz, to ten ktoś promieniuje na innych i wciąga ich do naszego wspólnego projektu. Poza tym Darek najlepiej wie, jak rozmawiać ze swoimi rówieśnikami. Ja się tego od niego uczę – dodaje Kuba. Pan Dariusz przejmuje pałeczkę: – Wszystkim liderom projektów radziłbym: najważniejsza jest naturalność. Nie można narzucać niczego na siłę grupie. Nic nie „musimy”. Tylko: „może powinniśmy”, „spróbujmy”. Trzeba przekonywać ludzi małymi krokami. Poza tym każda społeczność ma swoją hierarchię wartości. Trzeba ją dobrze poznać. Szczególnie dla ludzi w moim wieku to ma duże znaczenie – tu rządzą pewne kanony. Często się słyszy: „nie trzeba starych drzew przesadzać”. Ja wtedy dodaję: „ale można je trochę pokołysać na różne strony”. Trzeba być elastycznym.
Patrząc wstecz…
Za największy sukces oprócz udanej premiery, uważają to, że kontynuują projekt. Spotykają się w każdy pierwszy wtorek miesiąca w kawiarni, którą Kuba prowadzi z żoną. – Kiedyś było więcej miejsc, gdzie się ludzie w Radzyniu mogli spotykać. Młodzież latem chodziła na glinianki. W parku było jakoś przyjemniej niż teraz po remoncie, ławki nawet nie można sobie przestawić. Kuba ze swoją kawiarenką się idealnie wpasował. Było duże zapotrzebowanie na takie miejsce do spotkań. Teraz młodzież ma się gdzie umówić. A i my tu wpadamy – mówi pan Dariusz. – Najbardziej cieszy, jak na wtorkowym spotkaniu pojawiają się zupełnie nieznane, nowe osoby – dodaje. – Formuła jest prosta. Przynosimy różne stare zdjęcia. Kuba je skanuje, rzucamy je z rzutnika na ścianę i zaczynamy wspólnie ustalać fakty, wspominać. Każdy pamięta inne szczegóły. Ciągle dowiadujemy się od siebie czegoś nowego o wspólnej historii. Pani Henryka dodaje: – Często ktoś się wzrusza. Ja na przykład na jednym ze zdjęć zobaczyłam nagle swojego dziadka, w 1929 roku, tu w Radzyniu. Nie znałam wcześniej tego zdjęcia. Rozpoznałam dziadka tylko dlatego, że jeden z moich braci jest bardzo do niego podobny. Pan Dariusz się ożywia: – Najczęściej się cieszymy, jak rozpoznamy, gdzie to kiedyś było. Nagle do kogoś dociera: Ty, to jest przecież ten dom, który ktoś tam tego… Okazuje się, że to było jeszcze przed wojną. W ten sposób powstaje taka mapa nieistniejącego już miasta. Zachowana we wspomnieniach. Kuba dodaje: – Jest też sporo zdjęć, które funkcjonują już w publicznym obiegu, ale ludzie nie wiedzą co przedstawiają. Na naszych spotkaniach już kilka takich zdjęć rozszyfrowaliśmy.
… i w przyszłość
Chcą w przyszłości nakręcić drugą część filmu. Widząc ich energię, można się spodziewać, że po drodze wymyślą jeszcze kilka sposobów, jak podzielić się z innymi barwną historią osobistą Radzynia. Pan Dariusz jest dumny ze współpracy miejscowego UTW z gimnazjum. Razem z panią Elżbietą Żukiewicz, nauczycielką i innymi pedagogami zrealizowali już kilka międzypokoleniowych projektów z młodzieżą. – Nasza współpraca trwa już trzeci rok. Zawsze mamy zaplanowane jakieś wspólne działania, programy artystyczne, koncerty z elementami recytacji. I zawsze poza tymi planami coś nam jeszcze wyskoczy, zupełnie spontanicznie – opowiada pani Elżbieta. Pan Dariusz ma wiele planów dotyczących młodych mieszkańców Radzynia. – Myślę, że bliższe spotkanie jest ważne. Skupiamy się często na zadaniu, tak jak teraz – jest spektakl do zrobienia na dzień kobiet. Ale mnie te chłopaki ciekawią, co im w głowach siedzi, czy są podobni do mnie, jak byłem w ich wieku. Na pewno będę dążył do takiego integracyjnego spotkania w bliskiej przyszłości. Bo informacja zwrotna musi przepływać w obu kierunkach.
W ich projekcie duży nacisk był położony właśnie na międzypokoleniowe relacje. Chcą mówić o historii, pamięci, ale w sposób, który może zaciekawić człowieka w każdym wieku. Pani Ela twierdzi, że widzi chęć na współpracę także z drugiej strony. Młodzież dobrowolnie, po lekcjach włącza się w próby do spektakli i koncertów. Ich zainteresowanie widać też po reakcjach na film. Jest na płycie w każdej bibliotece szkolnej i wiele dzieci z dużym zaciekawieniem go ogląda.
Kuba wspomina: – Pamiętam taki moment już jak nakręciliśmy film, nagrywaliśmy reportaż radiowy i pani Teresa powiedziała, że ona nadal czuje się bardzo młoda, tylko ciało się jej zestarzało. Pani Henryka dodaje: – Bo w człowieku pozostaje ta sama psychika, wrażliwość na piękno, na przykrości, wszystko to pozostaje. Tylko pamięć się osłabia, ale odczuwanie jest identyczne, jak kiedyś.
(śródtytuły pochodzą od redakcji)