Od czego zacząć? Skąd czerpać „edukacyjne” pomysły? Rzeczywistość dostarcza całą masę inspiracji. Lekcje o Holokauście, profilaktyka nowotworowa, edukacja globalna, działania proekologiczne, edukacja wyborcza, szerzenie idei wolontariatu to tylko niektóre pomysły podejmowania współpracy ze szkołami i przedszkolami.
CSR i wspólne działania trzeciego sektora z biznesem są coraz częstszym zjawiskiem. Tymczasem tuż obok firm wyrasta kolejny, ważny partner: szkoły. Charakter tej współpracy z pewnością nieco różni się od „biznesowej”, ale korzyści i możliwości również może być wiele. Te organizacje, które podjęły się realizacji programów edukacyjnych, przekonują, że warto. Bo to właśnie przy pomocy i za pośrednictwem nauczycieli, rodziców, młodzieży i dzieci można uświadamiać społeczeństwo na temat istotnych kwestii i potrzebnych zmian. Stają się oni swego rodzaju ambasadorami i propagatorami danej idei, a nie tylko odbiorcami kampanii czy akcji społecznej.
– Organizacje pozarządowe angażują się w projekty edukacyjne, bo odpowiedzi, jakich udziela szkoła, rodzina czy rówieśnicy, nie zawsze są wystarczające. Na pewne kwestie zwyczajnie nie ma czasu, trudno też wymagać od nauczycieli czy rodziców, by znali się na każdym temacie. Tymczasem żyjemy w coraz bardziej pogmatwanym świecie, otrzymujemy sprzeczne sygnały. Potrzebujemy więc zdywersyfikowanej edukacji odpowiadającej na bardzo konkretne problemy – mówi Dorota Mołodyńska-Küntzel, koordynatorka projektu „Żywa Biblioteka”, kierowanego m.in. do młodych ludzi oraz prezeska Stowarzyszenia Diversja.
Jej zdaniem, NGO-sy powinny podejmować współpracę ze szkołami nie tylko dlatego, że ich oferta uzupełnia program szkolny i otwiera przed młodzieżą inny sposób patrzenia na problemy społeczne. Działając wspólnie ze szkołami i realizując działania pozarządowe w obrębie szkoły, mamy szansę pracować ze wszystkimi uczniami i zaangażować tych, którzy pewnie nie wzięliby udziału w projekcie, jeśli byłby organizowany poza szkołą. To również okazja, by pokazać nauczycielom nowe metody edukacyjne, przekazać swoją trenerską wiedzę i doświadczenie.
– Największą przeszkodą takiej współpracy są chyba uprzedzenia, że w szkole nic ciekawego się nie dzieje, że program nauczania to "beton", że nauczyciele mają swój scenariusz zajęć i nie zależy im, aby to zmieniać, a NGO-sy wkraczające do szkoły ze swoimi pomysłami są pewnego rodzaju kolorową odskocznią, która na chwilę "wpadnie i zrobi coś fajnego", a potem zniknie i szkoła znowu zrobi się szara i nudna – podkreśla Dorota Mołodyńska-Küntzel.
Inspiracje i poszukiwania
Od czego zacząć? Skąd czerpać „edukacyjne” pomysły? Rzeczywistość dostarcza całą masę inspiracji. Przykłady podjętych do tej pory działań można by mnożyć. Lekcje o Holokauście, profilaktyka nowotworowa, edukacja globalna, działania proekologiczne, edukacja wyborcza, szerzenie idei wolontariatu to tylko niektóre pomysły podejmowania współpracy ze szkołami i przedszkolami.
– Gdy już wiemy, na czym konkretnie chcemy skupić swoje działania i jakiej tematyce poświęcić kampanię społeczną czy też projekt edukacyjny, warto stworzyć coś w rodzaju bazy partnerów – mówi Emilia Lorenc z Fundacji Instytut Medycyny Integracyjnej, która realizuje od dwóch lat projekt „Zdrowy Przedszkolak.org”.
W ramach tego przedsięwzięcia przedszkola zachęcane są do zmiany nawyków żywieniowych i propagowania zdrowego stylu odżywiania, prowadzone są m.in. bezpłatne konferencje dla dyrektorów oraz nauczycieli.
– Początkowo sami pozyskiwaliśmy partnerów, próbowaliśmy zainteresować przedszkola naszymi działaniami, wysyłaliśmy zapytania, prosiliśmy o spotkania. W tym momencie wiele placówek samych się do nas zgłasza, bo słyszało już o projekcie i chce się przyłączyć. Teraz dodatkowo docierają do nas sygnały ze szkół, że i one również chciałyby się przyłączyć – opowiada Emilia Lorenc.
W jej opinii warto również starać się o patronat instytucji edukacyjnych, np. kuratorium oświaty, nad organizowanymi wydarzeniami, gdyż podnosi to ich rangę i wzmacnia wiarygodność. Jej zdaniem projekty o charakterze edukacyjnym powinny mieć szeroką perspektywę i całościowe ujęcie. A więc nie tylko działamy w samym przedszkolu czy szkole, przekonujemy dyrektorów, pozyskujemy nauczycieli, ale też wychodzimy poza budynek placówki i docieramy do świadomości samych rodziców oraz dzieci. Mogą oni być bowiem bardzo wartościowymi partnerami w tego rodzaju współpracy.
– Często też się zdarza, że to z rodzicami mamy kontakt, a następnie oni próbują działać w przedszkolu, do którego chodzi ich dziecko. Rodzice dostają od nas materiały, jak powinno wyglądać żywienie w przedszkolu, przekazujemy wskazówki, jak rozmawiać z placówką i zachęcać do przystąpienia do programu. Rodzice otrzymują także nasze newslettery. Z kolei do grona nauczycielskiego docieramy również poprzez publikacje m.in. w gazetach pedagogicznych – opowiada Emilia Lorenc i dodaje, że Fundacja stawia także na bezpośredni kontakt z dziećmi, m.in. poprzez organizację warsztatów kulinarnych.
W realizacji projektów może również pomóc połączenie sił z innymi organizacjami, których profil działalności jest zbliżony do naszego lub też realizują projekt o zbliżonej tematyce.
– Na razie niewiele jest działań, w ramach których miałaby miejsce współpraca organizacji pozarządowych, szkół oraz biznesu. A myślę, że jest to dobry kierunek. Firmy, które czują się społecznie odpowiedzialne, mogłyby wspierać projekty prowadzone przez organizacje i szkoły. Korzyści byłyby obopólne – zachęca Emilia Lorenc.
Nie wystarcza idea, czasem potrzebne są dodatkowe fundusze. Doskonale przekonała się o tym krakowska organizacja – Instytut Kościuszki, która zaproponowała małopolskim szkołom serię lekcji dotyczących korupcji i propagujących właściwe postawy.
– Niestety, nie udało się znaleźć sponsora ani zdobyć środków unijnych na szkolenie wolontariuszy i wysyłanie ich do szkół. Projekt umarł śmiercią naturalną – wspomina Alicja Drapała, koordynatorka projektu.
Nie tylko odbiorcy
Zdaniem Doroty Mołodyńskiej-Küntzel, aby zacząć współpracę ze szkolnictwem, trzeba na wstępie zmienić przede wszystkim własne, NGO-sowe przekonanie, że stoimy do szkoły w opozycji, że przynosimy coś niezwykłego w miejsce, gdzie już nikomu nie chce się myśleć w twórczy sposób.
– Uważam, że współpracę należy rozpocząć tylko przez powiązanie jej z autentycznym, partnerskim podejściem, nie z pozycji "kolonizatora", który wkracza na obcy teren i edukuje – zaznacza koordynatorka „Żywej Biblioteki”. – Niezależnie, czy nasze działania to jednodniowy warsztat czy długoterminowy projekt, sukces jest możliwy, kiedy obie strony mają jasność co do wzajemnych oczekiwań. Ważne jest także to, aby monitorować współpracę, na bieżąco wyjaśniać kwestie problematyczne, a jeśli partnerstwo się nie układa – umieć się pożegnać. Czasami nie warto marnować energii tam, gdzie nie mamy szans zrealizować swoich celów i jesteśmy niechcianym gościem.
Jak podkreśla Jacek Strzemieczny, prezes Centrum Edukacji Obywatelskiej, kluczem do pomyślnej współpracy jest zrozumienie potrzeb szkolnictwa, specyfiki pracy nauczycieli oraz znajomość środowiska.
– Jeśli spytamy nauczyciela, czego potrzebuje, to możemy spotkać się z odpowiedzią, że niczego albo żebyśmy mu nie zawracali głowy. Gdy jednak przedstawimy konkretne, użyteczne rozwiązanie, rozmowa może mieć zupełnie inny skutek – sugeruje prezes CEO.
Według niego, warto również włączać w działanie samą młodzież. CEO wspiera merytorycznie m.in. projekty uczniowskie, dzięki którym uczniowie mogą uczyć się poprzez określone zadania, realizować własne pomysły i w ten sposób nabywać wiedzę. Kręcą filmy dokumentalne, przygotowują multimedialne prezentacje, prowadzą blogi. Mówiąc krótko: teorię przenoszą na praktyczny grunt.
Aleksandra Józefowska z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” zaznacza, że bardzo ważne jest, aby szkolnictwo nie było wyłącznie odbiorcą naszych działań, ale również partnerem, aktywnym uczestnikiem, który ma głos. – Zamiast wykładów dla młodych ludzi można im zaproponować warsztaty metodą aktywizującą – sugeruje koordynatorka Grupy „Ponton”.
Projekt nie może być oderwany od realiów. Koniecznie trzeba poznać potrzeby młodzieży, tematy, o których chcieliby rozmawiać, a są one dla nich tabu, sprawy wywołujące poczucie osamotnienia.
– Gdy zrobiliśmy badanie wśród młodych ludzi dotyczące edukacji seksualnej, okazało się, że jest w nich ogromna chęć i potrzeba rozmowy, że ten rodzaj edukacji bardzo kuleje w szkołach, jest zaniedbany – mówi Aleksandra Józefowska.
Osoby, które podejmują się realizacji projektów edukacyjnych, powinny mieć odpowiednie kompetencje. Liczy się często podstawa merytoryczna, wykształcenie, ale też tzw. umiejętności miękkie, jak komunikatywność, praca w grupie, łatwość nawiązywania kontaktu, pedagogiczne zacięcie i w 100% popieranie idei projektu. Przedstawiciele organizacji mówią nie tylko o umiejętnościach trenerskich, ale również wrażliwości, empatii i kompetencjach interpersonalnych, która pozwala dotykać delikatnych tematów, wywołujących czasem sprzeczne emocje.
– Ważne jest nasze autentyczne zainteresowanie, podejście serio do tego, co proponuje druga strona, nieważne czy jest to uczeń czy dyrektor szkoły – podsumowuje Dorota Mołodyńska-Küntzel.
Źródło: informacja własna (ngo.pl)