BOCZOŃ: Chciałbym namówić na myślenie o standardach nie z perspektywy narzucanych, sztywnych, zewnętrznych norm, ale punktu widzenia naszych oddolnych potrzeb i sposobów działania, które wcale nie muszą być realizowane "jakoś tam", tylko uzgodnione.
Postrzeganie standardów: od negacji do biurokracji
Wróćmy jednak do samego sedna sprawy czyli standaryzacji. To prawda, że standaryzację rozumiemy w różny sposób. Kwestia standardów w polityce społecznej w ostatnich latach była przedmiotem szerokich rozważań. Badania prowadzone przez Instytut Spraw Publicznych pokazały, jak różnie kwestia ta może być rozumiana w różnych środowiskach. Często sama potrzeba posiadania i kierowania się standardami w profesjonalnej działalności jest negowana. Wynika to z braku powszechnej praktyki w tym zakresie, a co za tym idzie również niewielkiej wiedzy nt. procesów standaryzacji. Zazwyczaj jednak potrzeba pewnego uporządkowania sfery swojej aktywności nie jest negowana przynajmniej w niektórych obszarach, choć rozumienie tego procesu jest często różne. Administracja częściej standardy rozumie jako dość sztywny i raczej niezmienny schemat postępowania, obowiązujący w danej sferze i chroniony prawem. Egzekwowanie tego nakazu traktuje jako konieczność biurokratyczną.
Większość organizacji chce standardów branżowych
Organizacje pozarządowe, które są najczęściej praktycznymi realizatorami tych usług, preferują podejście aksjologiczne, traktując standardy jako konstrukcje dynamiczne, pozwalające na dostosowywanie działań do aktualnych warunków, wynikających z praktyki stosowania konkretnych rozwiązań, choć samą potrzebę budowania standardów traktują jako element realizowanej misji. Jak wynika z raportu z badań przeprowadzonych przez SMG/KRC ok. 75% badanych organizacji potwierdza potrzebę budowania standardów w branży, którą reprezentują. Standaryzacja rozumiana jest, jako proces oddolny, oparty na wspólnych doświadczeniach, potrzebach i sferach działania, szczególnie w partnerstwie. Proces ten nie powinien przebiegać pod nadzorem, a raczej być stymulowany i realizowany w ścisłej współpracy z administracją samorządową.
Możliwe drogi myślenia o standardach
Myśląc o budowaniu profesjonalizmu poważnie i nowocześnie, ale nie na siłę, trzeba przyjąć:
Po pierwsze, standaryzacja to nie zamach na niezależność i innowacyjność organizacji, to nie próba „urawniłowki” działań w trzecim sektorze, to na pewno nie próba odebrania organizacjom ich specyficznych metod pracy. Wręcz przeciwnie, budując standardy swoich usług/zadań i standard funkcjonowania swojej organizacji możemy znaleźć i określić najlepsze, najbardziej adekwatne do misji i wizji sposoby/procedury działania. Standaryzację można, i w moim przekonaniu należy, rozumieć jako odnajdywanie albo dookreślenie dla siebie i dla całej organizacji własnego „stylu” czy niepowtarzalnego sposobu funkcjonowania. Wydaje się, że tak rozumiana standaryzacja jest potrzebna każdej organizacji, która wyrasta ponad poziom incydentalnie podejmowanych działań.
Standard dostosowujący usługę do wymagań
Z drugiej strony, standaryzacja rozumiana może być jako proces dostosowujący organizację do realizacji usług/zadań publicznych na zlecenie administracji. I tu minimum biurokracji jest potrzebne, ale nie to jest sensem budowania standardu. Aby z pełnym przekonaniem zlecić organizacji zadanie do realizacji (za nasze, podatników, pieniądze), trzeba mieć przekonanie, że jest ono i potrzebne, i wykonalne, a cel jest w ogóle osiągalny. I po to jest standard minimalny, rozumiany jako akceptowany zestaw norm i procedur, które na danym poziomie rozwoju cywilizacyjnego i ekonomicznego, są niezbędne dla prawidłowej realizacji zadania/usługi. Zejście poniżej standardu minimalnego jest nieakceptowane społecznie i nie daje możliwości osiągnięcia celu założonego zadania/usługi. Potrzebny jest także standard rekomendowany (optymalny) – to taki zestaw norm i procedur, które dają szansę na osiągnięcie najlepszych z możliwych efektów przy realizacji założonego zadania/usługi, przy akceptacji krańcowej wysokości kosztów. Przekroczenie „w górę” standardu rekomendowanego, pociąga za sobą nieuzasadniony społecznie wzrost kosztów.
Kończąc, chciałbym namówić na spojrzenie na standardy nie z perspektywy narzucanych, sztywnych, zewnętrznych norm obowiązujących czy nam się to podoba czy nie(choć i dla nich jest uzasadnienie), ale punktu widzenia naszych oddolnych potrzeb, które mogą być realizowane „jakoś tam”, ale mogą być zweryfikowane w partycypacyjnym procesie standaryzacyjnym, co wielu z naszych organizacji na pewno by się przydało.
Źródło: inf. własna ngo.pl