Trochę zaskoczeni byli i jedni i drudzy. Samorządowcy, bo organizacje znalazły odwagę, by tak duży budynek wziąć, a organizacje, że samorządowcy im taki duży budynek zaproponowali. Na początku wszyscy mieli stracha, ale już widać, że w Jeleniej Górze z tego zaskoczenia rodzi się wartość.
Trochę zaskoczeni byli i jedni, i drudzy. Samorządowcy, bo organizacje znalazły odwagę, by tak duży budynek wziąć, a organizacje, że samorządowcy im taki duży budynek zaproponowali. Na początku wszyscy mieli stracha, ale już widać, że w Jeleniej Górze z tego zaskoczenia rodzi się wartość.
Historia tej nieco zaskakującej dla obu stron współpracy zaczyna się od wizyty szefa Regionalnego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych, Łukasza Domagały w magistracie. Prezes RCWIP po prostu poszedł ze sprawą do prezydenta.
– Nie było żadnego problemu ze spotkaniem – opowiada. – Nie byłem umówiony. Po prostu zapytałem, czy prezydent ma chwilę i cierpliwie czekałem w sekretariacie na rozmowę ponad godzinę. Potem opowiedziałem mu o naszej działalności i problemach lokalowych. O tym, że na swoją siedzibę wynajmujemy pomieszczenia po cenach rynkowych od właściciela kamienicy.
Raz kozie śmierć
Po tej rozmowie prezydent Marcin Zawiła znalazł budynek, który chciał przekazać organizacji. Oferta była ryzykowna, bo chodziło o duży gmach byłej szkoły podstawowej w centrum miasta. O tym, że miasto nie bardzo wierzyło, iż RCWIP ofertę przyjmie, najlepiej świadczy fakt, że urzędnicy odezwali się do Centrum dopiero po pół roku od złożenia konkretnej oferty zagospodarowania.
– Nie dziwię się, że urzędnicy zastanawiali się, czy nasz pomysł jest do realizacji, bo i my sami mieliśmy twardy orzech do zgryzienia. Mówiąc kolokwialnie, mieliśmy stracha, czy uda nam się ten budynek zagospodarować i utrzymać – zdradza prezes Domagała. – Do dziś go mamy, ale już znacznie mniejszego. Już wiele udało się zrobić, a umowa jest podpisana na bezpieczne dziesięć lat.
Do jej zawarcia doszło jesienią ubiegłego roku. W paragrafach zapisane jest, że magistrat przekazuje budynek w użytkowanie trzech organizacji, które podjęły współpracę, by tak wielką przestrzeń spożytkować – RCWIP, Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta i Fundacji Rozwoju Ekonomii Społecznej. Mają one opłacać koszty utrzymania szkoły, które szacują na kwotę od 40 do 60 tysięcy złotych rocznie (podobną kwotę RCWIP przeznacza teraz na komercyjne wynajęcie swojej siedziby). Dokładna suma zależy od tego, ile trzeba będzie wydać na prąd i ogrzewanie – koszty zależne od pogody i intensywności użytkowania pomieszczeń. W zamian za to użyczenie, organizacje zobowiązały się przygotować, uruchomić i prowadzić w budynku centrum NGO z prawdziwego zdarzenia.
– Nie będziemy wynajmować pomieszczeń firmom – wyjaśnia prezes Domagała. – Nie możemy, ale i nie chcemy na budynku zarabiać. Wstęp do niego będą miały organizacje, grupy sąsiedzkie, spółdzielnie socjalne. Chcemy, by działały tam inkubatory przedsiębiorczości społecznej. Niezwykłość tego miejsca w skali kraju ma polegać na tym, by łączyć różne nurty rozwoju społecznego.
Czy tylko ten fakt przekonał miasto, by pozwolić organizacjom stworzyć w byłej szkole Dom 7 Marzeń? Prezes Domagała przyznaje, że oferta działania na rzecz mieszkańców gminy miała ogromne znaczenie, ale zagrały też inne fakty. Choćby te, że budynek od dawna stał nieużywany i że przez ten cały czas nie udawało się go po prostu sprzedać. Oferta trzeciego sektora okazała się więc też korzystna dla miasta, bo zdejmuje z jego barków koszty utrzymania miejsca, a jednocześnie zamienia szary i niszczejący punkt w centrum miasta na kolorową i aktywną placówkę, z której miasto będzie mogło być dumne.
To się miastu opłaca
Prezydent Jeleniej Góry Marcin Zawiła szczerze przyznaje, że gdyby budynek mógł być sprzedany za duże pieniądze, to by się nie zastanawiał i zamienił go na sumę pozwalającą spłacać miejskie zobowiązania. Ale że chętnych na taką transakcję nie było, to pomysł przekazania go organizacjom okazał się opłacalny z kilku powodów.
– Ma tam działać dom dziennego pobytu dla seniorów, amatorskie teatry, spółdzielnia społeczna. To są wszystko bardzo wartościowe dla miasta inicjatywy. Jeśli do tego jeszcze miasto nie ponosi kosztów utrzymania tego miejsca, to pozostaje nam tylko liczyć na to, że RCWIP i ijego partnerzy poradzą sobie i będą działać prężnie i niezachwianie – mówi prezydent Zawiła.
Jego obawy co do przyszłości tego miejsca, rozwiała zresztą ostatnia wizyta w Domu 7 Marzeń. Tym, co od jesieni organizacjom udało się już zrobić, chwali się Bogusław Gałka z Towarzystwa im. Brata Alberta. Remont centralnego ogrzewania, instalacji elektrycznej, elewacji, dachu, uruchomienie centralnego wejścia od ulicy Okrzei.
– Kiedy delegacja z miasta zobaczyła, że my już działamy, że prowadzimy szkolenia, że w sali gimnastycznej są zajęcia dla dzieci, że wszystko idzie ku dobremu w dobrym tempie, to jej członkowie byli pozytywnie zaskoczeni – mówi Bogusław Gałka.
A plany są szerokie. Organizacje, obok udostępnienia wszystkich sal dla lokalnych organizacji, chcą nawet odnowić przyszkolne boisko. Na czerwiec planowane jest wielkie otwarcie nowiutkiego centrum NGO w Jeleniej Górze.
– Wierzę w sukces tych organizacji. To duże inicjatywy, ludzie potrafiący zarządzać projektami, a przecież w programach wsparcia Unii Europejskiej tego typu działalność zajmuje ważne miejsce – mówi prezydent Zawiła. – Cieszę się, że działamy razem z organizacjami. U nas w Jeleniej Górze jest ich coraz więcej, więc będą miały miejsce do działania i rozwoju, na którym nam bardzo zależy.
Inicjatywa jest dobrym przykładem współpracy samorządu z trzecim sektorem. Bo nie zawsze i nie we wszystkich miastach przebiega ona sprawnie. – Mam przyjemność obserwować te zmiany w cały kraju. Mimo tego, że wiele jest miejsc na mapie kraju, gdzie współpraca jest niewielka, to ogólna tendencja jest pozytywna. Po okresie wielkich inwestycji infrastrukturalnych samorządowcy dostrzegają, że wyremontowane drogi i aquaparki to nie wszystko, czego potrzebują mieszkańcy. Chcą jeszcze działać, bawić się, kształcić, rozwijać, zrzeszać i chłonąć kulturę. I tu jest wielkie pole do współpracy NGO z samorządami – wyjaśnia prezes Domagała.
On sam od dawna jest przekonany, że kapitał społeczny jest niesłychanie ważny dla rozwoju regionu – także tego dla większości najważniejszego, czyli gospodarczego. Bo region z bogatą ofertą kulturalno-rozrywkowo-edukacyjną, to region łasy dla inwestorów. W końcu choćby kadra managerska musi mieć gdzie żyć – to przecież też są ludzie. Dom 7 Marzeń ma być miejscem, które będzie ten szeroko rozumiany kapitał społeczny pomnażać stosunkowo niskim kosztem: prądu, ogrzewania i pracy społeczników.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)