Inkubator to urządzenie potrzebne organizmom jeszcze zbyt młodym, by mogły samodzielnie przetrwać w środowisku naturalnym. Na dojrzałość czekają w nich jednak nie tylko oseski, ale i emeryci. Bo najmłodsza organizacja w jednym z dolnośląskich inkubatorów NGO to Zgorzeleckie Stowarzyszenie Aktywnych Seniorów. Trzeba ich było w bezpiecznym środowisku przetrzymać, bo owszem chcieli robić potańcówki i jeździć na wycieczki, ale już o dokumentacji to najchętniej by zapomnieli.
– Spędziliśmy wiele godzin, by wyjaśnić im, jak wiele pracy papierkowej potrzeba, by mogli działać zrzeszeni – mówi Hanna Ilnicka ze Stowarzyszenia Interclub Femina, które jest jednocześnie Lokalnym Inkubatorem NGO w Zgorzelcu. – Jak już zrozumieli, że taka organizacja to w zasadzie firma tylko bez zysków, to potem musieliśmy poświęcić następne kilka dni, by przekonać ich, że jednak natrudzić się warto – dodaje.
Chuchać i dmuchać na słabych
Bo to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze zadanie inkubatora NGO – opiekować się nowymi inicjatywami, pomagać im wzrastać, udostępniać środki i wiedzę potrzebną do takiego wzrostu. Nie jest to jednak jego jedyne zadanie. Jest ich jeszcze kilka. Ale zanim o nich, trzeba zacząć od początku.
A zaczęło się wszystko w 2011 roku. Wtedy to w ramach współpracy Dolnośląskiej Federacji Organizacji Pozarządowych i Centrum ds. Katastrof i Klęsk Żywiołowych „TRATWA” oraz przy silnym wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego powstała inicjatywa o nazwie „Dolnośląska Sieć Doradztwa Pozarządowego”. Szybko okazało się, że jest zapotrzebowanie na taką pomoc i tym samym jest też konieczność kontynuowania wsparcia, a nawet jego rozszerzenia. W ten sposób narodził się projekt „Tworzenie Lokalnych Inkubatorów NGO w ramach Dolnośląskiej Sieci Doradztwa Pozarządowego”. Trwa on od stycznia 2012 roku, a ma zakończyć się w grudniu 2013. Jest finansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego.
Inkubatorów jest szesnaście. Powstały w: Miliczu, Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Legnicy, Lubinie, Głogowie, Żmigrodzie, Lubaniu, Górze, Kłodzku, Bolesławcu, Ząbkowicach, Wołowie, Oleśnicy, Oławie i Zgorzelcu. To właśnie w tym ostatnim mieście Interclub Femina walczy o to, by inicjatywy społeczne nie umierały, zanim dadzą sobie jakąkolwiek szansę. Nie tylko przez udostępnianie sprzętu, jak komputery, faksy, telefony. Ludzie z inkubatorów pomagają pisać projekty, znajdować szkolenia, tworzyć statuty, pozyskiwać pieniądze, ale też podtrzymywać zapał do konsekwentnego budowania organizacji.
– To jest największy problem: chęci i wiedza – mówi doradczyni Hanna Ilnicka. – Mamy na przykład pod swoimi skrzydłami grupę fascynatów tenisa ziemnego. Postanowili, że się zrzeszą. Tenis, wiadomo, sport elitarny, więc i ludzie go uprawiający, to raczej osoby wykształcone. Niestety, szkoły w naszym kraju nie uczą o działalności społecznej, więc musiałyśmy przepracować z nimi mnóstwo czasu. Nie tylko, by ich w gorących sporach o kształt organizacji pogodzić, ale by wyjaśnić zasady jej funkcjonowania.
O NGO wiemy albo mało albo nic
Bo Polacy naprawdę mało wiedzą o działalności organizacji pozarządowych. Dlatego w inkubatorach trwa praca nad uświadamianiem. Regularnie na przykład organizuje się spotkania mieszkańców z pracownikami z NGO i samorządowcami – w formie kawiarenek obywatelskich, przy kawie. Bo bez douczania, informowania, zachęcania nic się nie zmieni. Dlaczego? Odpowiedź zna Patrycja Żygadło-Sałęga, animatorka ze zgorzeleckiego inkubatora. Przeprowadzała w szkołach ankiety. Pytała w nich na przykład o to, czy uczniowie ogólniaków zaangażowaliby się w działalność NGO.
– Odpowiedzi były w przytłaczającej części negatywne. Najbardziej wstrząsające były uzasadnienia. Okazuje się, że większość młodych ludzi nie ma na to czasu. Człowiekowi dorosłemu, który ma na głowie znacznie więcej obowiązków niż oni, wydaje się to dość zabawne. Podobne emocje wzbudzają ich odpowiedzi na prośbę o wymienienie kilku organizacji z regionu. Albo nie znają żadnej albo wszyscy wymieniają PCK. Jedna osoba wpisała w tę rubrykę PKN Orlen – śmieje się Patrycja.
Inkubatory pomagają więc młodym organizacjom, uświadamiają obywateli, ale mają jeszcze dwa bardzo ważne zadania – integrują stowarzyszenia i fundacje ze sobą nawzajem, a także starają się, by współpracowały one z samorządami.
Integracja wychodzi im na dobre, bo mówiąc kolokwialnie – w kupie siła. Można wymieniać się wiedzą i sprzętem. Tak właśnie jest w przypadku zgorzeleckich niewielkich organizacji samarytańskich, które nawiązały kontakt z niemieckimi partnerami – potężnymi stowarzyszeniami z kapitałem i ogromną wiedzą. Polacy są do Niemiec zapraszani i goszczeni. Rosną w siłę i wiedzę.
Zlecenia z samorządów. Kiedy?
W perspektywie kilku najbliższych lat dla stowarzyszeń najbardziej liczy się jednak współpraca z samorządami. Niepewność unijnych funduszy związana z nową perspektywą finansową na lata 2014-2020 powoduje, że zlecenia urzędnicze mogą być szansą na przetrwanie dla wielu organizacji.
– Dlatego staramy się poznać ze sobą urzędników i działaczy z NGO – mówi Anna Bogucka, kierownik projektu inkubatorów. – Inkubatory organizują regularnie fora, na które zapraszani są samorządowcy z regionu i przedstawiciele organizacji. Tylko poprzez takie spotkania, rozmowę, te dwa środowiska mogą nabrać do siebie zaufania, wymienić uwagi o wzajemnych potrzebach.
Szefowa projektu inkubatorów przekonuje, że Dolnośląskiej Federacji Organizacji Pozarządowych i Stowarzyszeniu Tratwa współpraca z samorządem się udaje. Przykładem jest 3-letnie już funkcjonowanie sieci inkubatorów, która jest wspólnym dziełem Urzędu Marszałkowskiego, Federacji i Tratwy. Nie wszędzie jednak jest tak dobrze. Wiele fundacji i stowarzyszeń skarży się, że samorządowcy po macoszemu traktują ich potrzeby. Na przykład tworząc programy współpracy. Konsultacje z nimi związane ogłaszane są w ostatniej chwili, a uwagi NGO często nie są uwzględniane. No bo skoro coś już jako tako działa, to po co to zmieniać kosztem większego nakładu pracy.
– Wszystko zależy od konkretnego urzędnika – mówi Agnieszka Kowol, dyrektor Wydziału Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi urzędu marszałkowskiego. – Znam wiele przykładów udanej współpracy, miejsc, gdzie burmistrz czy wójt ma na uwadze potrzeby organizacji pozarządowych. Ale są też miejsca, gdzie woli współpracy nie ma wcale – dodaje.
Gdy zapytać ją, kiedy organizacje i stowarzyszenia będą obdarzane przez urzędy takim zaufaniem, by zlecać im realizację zadań publicznych, odpowiada, że to się już dzieje, ale na razie na niewielką skalę. Samorządy przekazują środki na organizowanie szkoleń, imprez. Jeśli jednak chodzi o to, by podmioty z NGO powszechnie przejmowały pod swoje zarządzanie na przykład szkoły, to według niej, trzeba jeszcze zaczekać kilka lat.
– Obie strony jeszcze nabierają do siebie zaufania. Dlatego staramy się jak najczęściej doprowadzać do spotkania dwóch stron. Organizować miejsca, w którym jedni i drudzy będą mogli artykułować swoje potrzeby. Myślę, że za kilka lat będzie widać efekty tej pracy – tłumaczy dyrektor Kowol.
Inkubatory muszą działać dalej
Także po to powstały dolnośląskie inkubatory. W ramach akcji już dochodzi do odważnych, pionierskich decyzji. Na przykład w Lokalnym Inkubatorze NGO w Górze prowadzonym przez Fundację Pomocy Szkole im. Edwarda Machniewicza udało się zbudować poważny projekt z samorządem. Starosta zdecydował przekazać na użytek organizacji pozarządowych skupionych wokół inkubatora zabytkowy budynek. To właśnie w nim będzie prowadzony inkubator NGO dla całego powiatu. Nie wykluczone, że urząd wesprze też tę działalność finansowo.
– Nie udałoby się to jednak, gdyby nie pomoc organizacji z Wrocławia – mówi Elżbieta Skoczylas, animatorka inkubatora. – Wsparcie Federacji i Tratwy spowodowało, że starostwo dostrzegło, doceniło i zdecydowało się wesprzeć naszą pracę w roli inkubatora.
To są jednostkowe efekty działalności inkubatorów. Jaka jest całościowa ich ocena? Projekt jest na bieżąco monitorowany, niemniej jednak całościowa ewaluacja nastąpi dopiero pod jego koniec – czyli przed grudniem 2013. Szefowa sieci jest jednak pewna, że przyniesie ona pozytywne wyniki.
– Takie, które pokażą, że Inkubatory wpisały się już na stałe w krajobraz lokalny, a ich funkcjonowanie jest organizacjom potrzebne i że warto przedłużyć ich działalność o kolejne lata. Na pewno będziemy robić co w naszej mocy, aby inkubatory nadal mogły wspierać organizacje i inicjatywy lokalne – mówi Anna Bogucka.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)