„Fundusze unijne. Każdy korzysta, nie każdy widzi” – głosi reklamowe hasło popularyzujące informacje o funduszach. Przy realizacji projektów unijnych zdarza się jednak, że niektórzy widzą i wiedzą zbyt dużo.
Mantra nowych wytycznych
„Nowe wytyczne”, jak w skrócie określany jest dokument Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju „Wytyczne w zakresie kwalifikowania wydatków w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki”, weszły w życie 1 maja 2014 roku. W dokumencie bardzo szczegółowo określono m.in. zasady angażowania personelu do pracy w projektach finansowanych ze środków Unii Europejskiej (UE). Przede wszystkim ustalono czas pracy w miesiącu, powyżej którego pracownik przestaje być efektywny. Okazuje się, że jest to o 60 godzin więcej niż pełen etat, czyli 240 godzin.
Oznacza to, że osoby zatrudnione przy realizacji projektów finansowanych ze środków UE mogą być zatrudnione w sumie na 240 godzin w miesiącu i ani jedną więcej, niezależnie od liczby miejsc zatrudnienia i rodzaju umów.
Może to być np. zlecenie wykonywane w innym projekcie, ale także np. własna działalność gospodarcza, jak prowadzenie kwiaciarni czy wyplatanie koszy wiklinowych, byle tylko za owe czynności przysługiwało wynagrodzenie. Jeśli dodatkowe obowiązki wykonujemy na zasadzie wolontariatu, możemy im poświęcać nawet 160 godzin w miesiącu, a i tak nasza efektywność, zgodnie z „Wytycznymi”, na tym nie ucierpi. W dokumencie tym nie wspomniano bowiem o wolontariacie.
Całą sytuację można by dopisać do wielu innych biurokratycznych absurdów związanych z realizacją projektów unijnych, gdyby nie pociągała ona za sobą konsekwencji budzących zastrzeżenia pod względem prawnym.
- nazwa pracodawcy,
- czas, na jaki zawarto umowę,
- liczba godzin poświęconych na zadanie w miesiącu lub wymiar etatu, zajmowane stanowisko.
Czy jednak pracodawca ma prawo nas o to pytać?
„Wytyczne…” to nie jest prawo powszechnie stosowane
Katalog informacji, których pracodawca może żądać od pracownika, reguluje kodeks pracy. Jak mówi prawnik Alicja Moroz-Rutkowska związana z łomżyńskim Biurem Porad Obywatelskich, „obok danych osobowych, takich jak w przypadku osoby ubiegającej się o zatrudnienie obejmujących:
- imię (imiona) i nazwisko,
- imiona rodziców,
- datę urodzenia,
- miejsce zamieszkania (adres do korespondencji),
- wykształcenie,
- przebieg dotychczasowego zatrudnienia,
pracodawca ma prawo żądać od pracownika podania także:
- innych danych osobowych,
- imion i nazwisk oraz dat urodzenia dzieci pracownika, jeżeli podanie takich danych jest konieczne ze względu na korzystanie przez pracownika ze szczególnych uprawnień przewidzianych w prawie pracy,
- numeru PESEL pracownika.”
Czy musimy zatem odpowiadać na pytania pracodawcy dotyczące dodatkowego zatrudnienia?
– Tak, ale tylko w ściśle określonych przypadkach, co regulują odrębne przepisy – wyjaśnia Alicja Moroz-Rutkowska. – Na przykład takim odrębnym przepisem jest ustawa z 24 sierpnia 2006 r. o służbie cywilnej, która przewiduje, że członek korpusu służby cywilnej oraz urzędnik służby cywilnej nie mogą podejmować dodatkowego zatrudnienia bez pisemnej zgody przełożonego. A zatem pracodawca podlegający przepisom ustawy o służbie cywilnej może żądać od pracownika oświadczenia, w którym pracownik informuje go, że nie wykonuje pracy w ramach odrębnego zatrudnienia.
Nie z takim jednak przypadkiem mamy do czynienia.
Chodzi o efektywność czy o pieniądze?
Aby nakreślić pełen obraz, trzeba powiedzieć, iż pomysł na granicę efektywności – nie więcej niż 240 godzin pracy w miesiącu – ewoluował. Już wcześniej, a na pewno w 2011 roku, tzw. personel kluczowy projektu (przede wszystkim koordynator) budził zainteresowanie instytucji zatwierdzających wnioski o płatność (tzw. Instytucji Pośredniczących – IP). Wówczas, jeszcze bez wyraźnie określonych zasad, jak to mierzyć, mowa była jedynie o konieczności prawidłowej i efektywnej realizacji zadań przez pracowników projektu. Tę oceniała IP na podstawie dostarczonych jej dokumentów przez instytucję zatrudniającą personel kluczowy (np. organizację pozarządową).
Zastanówmy się nad sytuacją, w której pracownik przekracza „miesięczną dozwoloną dawkę godzin” pracy za wynagrodzenie. Załóżmy, że przepracowuje co miesiąc około 250 godzin. Jeśli zaznaczy owe „nadprogramowe” godziny w karcie pracy – kwota przysługująca za te 10 godzin będzie dla pracodawcy wydatkiem niekwalifikowalnym. Co jednak, gdy te „dodatkowe” godziny zostały przepracowane we własnej kwiaciarni? Co tu ma być niekwalifikowalne?
A co w takiej sytuacji ma zrobić pracownik?
Na jakiej zasadzie pracodawca żąda od swoich pracowników informacji, o które pytać – w świetle prawa – nie powinien? Ponoć nie ma wyjścia, nie zbiera tych wiadomości dla siebie, ale dla Instytucji Pośredniczącej, która nań taki obowiązek nałożyła. Czy w ten sposób można jednak tłumaczyć sprzeczne z prawem działania?
Źródło: obywatelskieinfo.ngo.pl