Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Do dyskusji po IV OFIPie. Organizacje pozarządowe na rzecz zmiany ordynacji wyborczej?
Piotr Frączak
11 października odbyło się kolejne spotkanie Samokształceniowego Klubu Dyskusyjnego (patrz tematy poprzednich spotkań http://www.wspieranie.ngo.pl/x/117778) „Czy organizacje powinny poprzeć Jednomandatowe Okręgi Wyborcze w wyborach samorządowych?” Wprowadzenia dokonali Bartek Michałowski ze Stowarzyszenia Normalne Państwo i Kuba Boratyński z Fundacji im. Stefana Batorego. Ponieważ dyskusja była bardzo gorąca i wielowątkowa pozwolę sobie napisać jedynie subiektywne wnioski, które nasunęły mi się po tym spotkaniu.
W deklaracji „Organizacje pozarządowe na rzecz Rzeczpospolitej
Obywatelskiej” (na stronie:
http://www.ngo.pl/files/wspieranie.ngo.pl/public/deklaracja.pdf)
będącej jednym z dokumentów powstałych na IV Ogólnopolskim Forum
Inicjatyw Pozarządowych organizacje zapewniły, że są gotowe do
„uczestniczenia w procesie projektowania i wprowadzania zmian”.
Wydaje się, że zarówno doświadczenia ostatnich lat, jak i
frekwencja wyborcza ostatnich dni wyraźnie wskazują na to, że
demokracja w Polsce przeżywa znaczący kryzys. Dlatego organizacje
pozarządowe, które ze swej istoty są elementem porządku
demokratycznego powinny poczuć się odpowiedzialne za stan
demokracji w Polsce.
Po pierwsze coś trzeba zrobić!
Poczucie, że nie jest dobrze jest powszechne. Obywatele nie idą do wyborów już to z lenistwa już to z poczucia braku wpływu czy braku odpowiednich kandydatów. Nie angażują się, nie mają do siebie nawzajem zaufania - nie mówiąc już o zaufaniu do polityków. Na dodatek nic nie wskazuje na to, że bez zaangażowania samych obywateli coś może się zmienić. Można wręcz usłyszeć tezy, że obecnej klasie politycznej brak zaangażowania obywatelskiego jest na rękę, gdyż bez społecznej kontroli, bez zainteresowania opinii publicznej sprawami publicznymi mają większą swobodę działania. Więc jeśli nie politycy to kto? Tylko obywatele. A co mają do tego organizacje obywatelskie? Czy powinny się opowiedzeć? Oczywiście nie za jakąś opcją polityczną, ale za konkretnym rozwiązaniem. Rozwiązaniem, które powinno zwiększyć możliwość udziału obywateli w rządzeniu, ułatwić wpływ organizacji na decyzje podejmowane przez polityków. To pytanie przed zbliżajacymi się wyborami do samorządu jest bardzo na czasie.
Po drugie nie tylko ordynacja!
To co trzeba zmienić to świadomość obywatelską. Tego nie da się zrobić z dnia na dzień. Wymaga to odpowiedniej edukacji w domu rodzinnym, w szkole. To praca na lata. Ale tę pracę trzeba rozpocząć już dziś. Bez zmiany mentalności rodziców nie wychowają oni dobrych obywateli. Już dziś trzeba dać obywatelom nadzieję, że może być lepiej i wiarę, że mogą tego dokonać. Trzeba zachęcać ich przede wszystkim do uczestniczenia w życiu publicznym. Poprzez udział w organizacjach pozarządowych, poprzez chodzenie na wybory, poprzez kontrolę wybranych przedstawicieli. Celów i metod ich osiągania jest wiele – dla każdego starczy.
Po trzecie JOWy dają nadzieję!
Jedną z propozycji zmian jest zmiana ordynacji wyborczej w samorządach na Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Nie jest to żaden eksperyment. Tak wybierają w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, częściowo większościowe wybory mamy w Niemczech, Włoszech. Tak wybieramy w Polsce, ale tylko w gminach do 20 tysięcy mieszkańców oraz naszych wójtów i burmistrzów. Zasada jest prosta głosujemy na osobę nie na partię, czyli liczą się głosy oddane na konkretnego człowieka. W danym okręgu wybrany zostaje ten, kto uzyska najwięcej głosów. Taka zasada głosowania (zupełnie zresztą naturalna - wystarczy sobie uświadomić, że np. do samorządu szkolnego wybieramy po jednym przedstawicielu z każdej klasy) pozwala nie tylko wybrać osoby cieszące się największym zaufaniem (w obecnych wyborach często odpadają kandydaci, którzy mają wielokrotnie większe poparcie niż ci, którzy mandat otrzymują), ale także je rozliczyć (jeżeli straci zaufanie nie uda jej się wejść do rady w oparciu o zaufanie pokładane w jego kolegach partyjnych) lub w sytuacjach ekstremalnych nawet odwołać w trakcie kadencji.
Wydaje się, że warto spróbować.
Po pierwsze coś trzeba zrobić!
Poczucie, że nie jest dobrze jest powszechne. Obywatele nie idą do wyborów już to z lenistwa już to z poczucia braku wpływu czy braku odpowiednich kandydatów. Nie angażują się, nie mają do siebie nawzajem zaufania - nie mówiąc już o zaufaniu do polityków. Na dodatek nic nie wskazuje na to, że bez zaangażowania samych obywateli coś może się zmienić. Można wręcz usłyszeć tezy, że obecnej klasie politycznej brak zaangażowania obywatelskiego jest na rękę, gdyż bez społecznej kontroli, bez zainteresowania opinii publicznej sprawami publicznymi mają większą swobodę działania. Więc jeśli nie politycy to kto? Tylko obywatele. A co mają do tego organizacje obywatelskie? Czy powinny się opowiedzeć? Oczywiście nie za jakąś opcją polityczną, ale za konkretnym rozwiązaniem. Rozwiązaniem, które powinno zwiększyć możliwość udziału obywateli w rządzeniu, ułatwić wpływ organizacji na decyzje podejmowane przez polityków. To pytanie przed zbliżajacymi się wyborami do samorządu jest bardzo na czasie.
Po drugie nie tylko ordynacja!
To co trzeba zmienić to świadomość obywatelską. Tego nie da się zrobić z dnia na dzień. Wymaga to odpowiedniej edukacji w domu rodzinnym, w szkole. To praca na lata. Ale tę pracę trzeba rozpocząć już dziś. Bez zmiany mentalności rodziców nie wychowają oni dobrych obywateli. Już dziś trzeba dać obywatelom nadzieję, że może być lepiej i wiarę, że mogą tego dokonać. Trzeba zachęcać ich przede wszystkim do uczestniczenia w życiu publicznym. Poprzez udział w organizacjach pozarządowych, poprzez chodzenie na wybory, poprzez kontrolę wybranych przedstawicieli. Celów i metod ich osiągania jest wiele – dla każdego starczy.
Po trzecie JOWy dają nadzieję!
Jedną z propozycji zmian jest zmiana ordynacji wyborczej w samorządach na Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Nie jest to żaden eksperyment. Tak wybierają w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, częściowo większościowe wybory mamy w Niemczech, Włoszech. Tak wybieramy w Polsce, ale tylko w gminach do 20 tysięcy mieszkańców oraz naszych wójtów i burmistrzów. Zasada jest prosta głosujemy na osobę nie na partię, czyli liczą się głosy oddane na konkretnego człowieka. W danym okręgu wybrany zostaje ten, kto uzyska najwięcej głosów. Taka zasada głosowania (zupełnie zresztą naturalna - wystarczy sobie uświadomić, że np. do samorządu szkolnego wybieramy po jednym przedstawicielu z każdej klasy) pozwala nie tylko wybrać osoby cieszące się największym zaufaniem (w obecnych wyborach często odpadają kandydaci, którzy mają wielokrotnie większe poparcie niż ci, którzy mandat otrzymują), ale także je rozliczyć (jeżeli straci zaufanie nie uda jej się wejść do rady w oparciu o zaufanie pokładane w jego kolegach partyjnych) lub w sytuacjach ekstremalnych nawet odwołać w trakcie kadencji.
Wydaje się, że warto spróbować.
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.