Nie prowadzimy gospodarczej, ale prowadzimy odpłatną działalność pożytku publicznego. Dla wielu zwolenników ekonomizacji rynku organizacji pozarządowych, takie rozwiązanie może wydawać się „kadłubkowe”. Jak mówią złośliwcy: ni pies, ni wydra – pisze Małgorzata Mroczek z Fundacji „Pomoc Potrzebującym” w felietonie dla Ekonomiaspoleczna.pl.
Dla nas prowadzenie działalności odpłatnej, teraz z perspektywy 14 lat działalności, to już pewna filozofia działania i swoiste modus operandi, które dzisiaj trudno byłoby zmienić. To jest kwestia naszego wizerunku, naszych standardów pracy, naszych procedur także w obszarze finansowym. To również kwestia przyzwyczajeń.
Zaczęło się prozaicznie
Gdy w 2002 rejestrowaliśmy naszą organizację, także jako organizację pożytku publicznego, z informacji od bardzo stanowczej pani sędzi wydziału rejestrowego Krajowego Rejestru Sądowego w Warszawie usłyszeliśmy, że zarejestrowanie działalności gospodarczej przy organizacji pożytku publicznego jest UWAGA: NIEMOŻLIWE! Dlaczego? To nie wchodzi w zakres działalności organizacji objętej ustawą o pożytku publicznym. Nasze zdumienie było ogromne. - Państwo nie mają prawa zarabiać na swojej działalności – usłyszeliśmy.
Po kilkukrotnych wizytach w KRS-ie, także z prawnikami, mieliśmy do wyboru: rzucić się niczym Reytan pod drzwiami i do krwi ostatniej żądać rejestracji gospodarczej „na pożytku” (jak to określiła pani sędzia) albo odpuścić, bo dla nas ważniejszy był fakt samej rejestracji. Odpuściliśmy, z mocnym postanowieniem: i tak będziemy zarabiać.
Żeby nie było wątpliwości, od początku swojej działalności, chcieliśmy prowadzić działalność gospodarczą, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że specyfika naszej pracy (placówki opiekuńcze) daje nam realną płaszczyznę do uruchomienia odpłatności za pobyt jak i szanse na czerpanie z tej działalności zysku.
Nie ma tego złego
Czy to był powód do załamania rąk? Raczej nie. To był powód do uruchomienia myślenia. Złośliwcy powiedzieliby: do obejścia prawa. Przyznaję, w tamtych czasach, tak mogło to wyglądać. No przecież dalej „pobieraliśmy opłatę” za pobyt w naszych placówkach, tylko koszt tego pobytu nie mógł być większy niż realny koszt utrzymania jednego pensjonariusza. Tak jest zresztą do dzisiaj. Bardzo szybko musieliśmy wystandaryzować usługi, zwłaszcza w zakresie opracowywania budżetu rocznego i pięcioletniego. To, co mogliśmy „na oko” wrzucić w koszty usługi opiekuńczej i doliczyć koszt marży licząc, że coś na pewno zarobimy, musieliśmy wyliczyć co do grosza.
Koszt wyliczony na poziomie ceny dla klienta, stał się też kwotą ostatecznej bariery finansowej, jaką mogą ponieść nasi podopieczni lub ich rodziny za pobyt w ośrodku. Wiemy to od nich samych, widząc jak sprawiedliwie całe rodziny ponoszą koszt opieki stacjonarnej. Ten argument też nie może być obojętnym aspektem ustalania ceny ostatecznej. W przypadku działalności gospodarczej ten koszt byłby wyższy o jakieś 20%, gdyż tyle wynosiłaby nasza marża. 2.700,00 za pobyt? Dzisiaj, ten poziom opłaty wydaje nam się zbyt wysoki. Dla nas korzystny, dający bezpieczeństwo finansowe, ale raczej przekraczający możliwości osób, dla których pracujemy. A przecież jesteśmy organizacją pożytku publicznego, więc powinniśmy mieć na względzie nie tylko swoje bezpieczeństwo, ale też potrzeby i możliwości naszych klientów. Dlatego więc opłata za pobyt jest kosztem stałym od czterech lat. Jedyny wzrost, nad jakim się zastanawiamy nie przekracza 100 zł, chociaż koszt usług wzrósł w ciągu ostatnich lat o jakieś 150/160 zł.
Odwrócony biznes
Kilka tygodni temu byli u nas z wizytą przedstawiciele ukraińskich organizacji pozarządowych. – Chciałbym, żeby na Ukrainie ludzie zaczęli myśleć o pomocy w podobny sposób jak wy – powiedział przewodnik i inicjator tego spotkania. – By dostrzegli, że to jest także biznes (społeczny), tylko „odwrócony”.
Jeżeli poszukiwanie dróg obniżenia kosztów funkcjonowania organizacji, przy utrzymaniu jakości świadczonych przez nią usług opartych m.in. o działalność odpłatną pożytku publicznego, jest synonimem słów „odwrócony biznes” – to ja się z tym stwierdzeniem zgadzam.
Działalność odpłatna trzyma w ryzach nasze koszty, nie pozwalając nam maksymalnie windować ceny. Staramy się szukać nowych źródeł finansowania, tak by koszyk usług był szerszy, nie skupiając się jedynie na corocznym podnoszeniu cen. Tak pewnie postąpiłby racjonalny przedsiębiorca, liczący się jedynie z zyskiem. Dla nas ten biznes ma jednak przede wszystkim aspekt społeczny. Takie rozumienie „zarabiania” pozwala nam zachować racjonalizm, chociaż niektórzy będą to postrzegać jako ograniczenie i dreptanie w miejscu. Tyle, że my do tego ograniczenia żeśmy się przyzwyczaili. Oswoiliśmy działalność odpłatną dopasowując ją do naszych potrzeb.
O wyższość odpłatnej nad gospodarczą
Nie wiem, czy można mówić o takiej wyższości. To z pewnością zależy od specyfiki i świadomego podejścia do spraw ekonomii każdej organizacji. To znaczy, odważnego przyznawania się, że zarabiamy, bez względu na to, czy w ramach działalności odpłatnej czy gospodarczej. Chociaż i my stosujemy darowiznę w formie odpłatności, a to dlatego, że taka darowizna realnie obniża koszt opłaty za pobyt dla naszych klientów.
Jedno jest pewne: działalność odpłatna stała się dla nas szkołą biznesu, nauczyła liczyć koszty i przede wszystkim – szukać oszczędności, by nie podnosząc maksymalnie ceny, stabilizować ją na poziomie bezpieczeństwa finansowego i przystępności usług dla naszych klientów.
Efekt? Praktycznie pełne obłożenie w ciągu całego roku (180 miejsc w opiece długoterminowej), co sprzyja planowaniu budżetu. Mankament? Brak realnego zarobku praktycznie uniemożliwia nam rozwój, czyli nie mamy w kasie środków na inwestycje. Ale pytanie zostaje otwarte: gdybyśmy cenę podnieśli, czy obłożenie naszej placówki nie spadłoby drastycznie, a ludzie nie zaczęliby szukać tańszej usługi, nawet kosztem standardu opieki?
W przypadku działalności gospodarczej traktowani bylibyśmy jak przedsiębiorcy i tym samym zobowiązani do płacenia podatku dochodowego i podatku od towarów i usług. Dla naszej organizacji, ten argument był jednym z kluczowych w podejmowaniu decyzji o pozostaniu jedynie przy działalności odpłatnej. Nie umiem odpowiedzieć wprost, czy byłoby nam łatwiej czy trudniej – prowadząc gospodarczą od początku. Byłoby inaczej. Stanęliśmy przed wyzwaniem, co do którego nie było żadnej innej opcji, jak prowadzić działalność odpłatną. Dzisiaj? Dzisiaj z pewnością trudniej nam dopuścić myśl, że będziemy prowadzić… działalność gospodarczą.
Coś za coś…
Przez 14 lat byliśmy i jesteśmy postrzegani jako organizacja, która nie prowadzi działalności gospodarczej. Dla części naszych donatorów ten przeskok w zarabianie mógłby być niezrozumiały. Oczywiście, to zamyka nam niektóre drzwi, czego wielokrotnie doświadczyliśmy, zwłaszcza aplikując o środki inwestycyjne.
Czy nasze szanse na rozwój zwiększyłby inwestor strategiczny? Z pewnością tak. Łatwiej byłoby o niego, gdybyśmy prowadzili działalność gospodarczą. Bo plany rozwoju już mamy. To plany budowy hospicjum na 41 dodatkowych miejsc, jako dodatkowego skrzydła istniejącej placówki. Ale z drugiej strony musielibyśmy poświęcić „część siebie” – zwłaszcza w rozumieniu naszej działalności, co wielu osobom z Zarządu trudno jest zaakceptować. Coś za coś.
Stąd najpewniej, działalność gospodarcza stanie się częścią naszej struktury. Powstanie odrębna spółka z o.o., której głównym udziałowcem będzie nasza Fundacja. Wyprowadzenie działalności gospodarczej poza struktury obecnej Fundacji to decyzja świadoma. To, co dotyczy zarabiania powinno być domeną odrębnego podmiotu, ściśle powiązanego z organizacją matką. Tak się łączy ogień z wodą.
PS. Po ostatnim posiedzeniu Zarządu i realnym wyliczeniu kosztów usługi opiekuńczej cena za pobyt wzrosła o 200,00 zł. Okres grzewczy, który trwa u nas prawie 8 miesięcy, urealnił cenę. Na poziomie zysku to jest nadal zero, ale realnie oddaje poziom kosztów, jakie obecnie ponosi nasza organizacja. Jesteśmy w porządku w stosunku do swoich klientów, ale czy jesteśmy w zgodzie ze swoimi planami na przyszłość.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl