„Miały pomagać bezrobotnym. Ale funkcjonują po to, by wyłudzać pomoc finansową z Unii Europejskiej. Spółdzielnie socjalne, poza nazwą i wytyczeniem celu działalności, mają w swoim dorobku jedynie pozyskanie funduszy europejskich. I zero działalności” – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Artykuł Beaty Lisowskiej poświęcony jest ciemnej stronie spółdzielczości socjalnej – wyłudzaniu dotacji i sztucznemu podtrzymywaniu tych podmiotów. Podtrzymywaniu, któremu winni są zarówno założyciele spółdzielni socjalnych (aby nie zwracać dotacji), jak i ośrodki ich wspierające (aby utrzymać dobre wskaźniki).
Lisowska przyjrzała się projektowi Krajowej Rady Spółdzielczej, która w 2009 roku realizowała projekt zakładania spółdzielni socjalnych wart 1 mln zł. „Projekt przewidywał utworzenie dziesięciu spółdzielni socjalnych, które miały zatrudniać bezrobotnych zagrożonych eksmisją. DGP sprawdził, że spośród kilku utworzonych w ramach projektu mikrofirm założenia te realizuje tylko Osiedlowa Spółdzielnia Socjalna ‘Praga’” – czytamy w artykule.
Mimo ogromnych środków finansowych część spółdzielni zawiesiła działalność. Inne na dobre nigdy jej nie rozpoczęły. „Spółdzielnia Socjalna ‘Przestrzeń Sztuki’ miała organizować festyny, Astra – świadczyć usługi remontowo-budowlane, a Urserwis – sprzątać klatki schodowe na jednym z warszawskich osiedli.(…) W sprawie Urserwisu doniesienie do prokuratury złożył jej współzałożyciel.(…) Astra, choć zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym, nigdy nie zrealizowała żadnego zlecenia”. Część spółdzielców nie poradziła sobie, ponieważ miała nierealistyczne oczekiwania wobec rynku. Inni po prostu chcieli wyłudzić dotacje i przeczekać okres, w którym groziła im konieczność ich zwrotu.
W obliczu takich historii wątpliwa wydaje się liczba spółdzielni socjalnych, znajdujących się w katalogu Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych. Zwłaszcza, że wiele spółdzielni po prostu zawiesza działalność, bo likwidacja jest zbyt trudnym procesem. „Z danych OZRSS wynika, że w Polsce powstało ich 471. Nie wiadomo, jaki procent ma fikcyjny charakter ani ile pieniędzy z UE poszło na tworzenie spółdzielni. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (MRR) do ub.r. tego nie monitorowało. W 2011 r. przeznaczyło na ten cel 105 mln zł” – pisze Lisowska.
Czy można zapobiegać marnotrawstwu unijnych dotacji? Rozmówcy Lisowskiej zapewniają, że sama idea spółdzielczości socjalnej nie jest zła, ale pieniądze powinny być kierowane do pośredników, którzy mają doświadczenie we wspieraniu osób, które chcą założyć spółdzielnię. Dobre wsparcie to przede wszystkim właściwe przygotowanie ludzi i realistyczny biznesplan.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”