SADŁO: Nie dajmy się wpuścić w dyskutowanie nierealnego i niedobrego pomysłu, bo ceną będzie dalsze opóźnienie realizacji naszych postulatów.
Deregulacja jest zasłoną dymną rządu
Po wielu latach lobbowania przez organizacje pozarządowe za złagodzeniem przepisów dotyczących zbiórek publicznych Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przygotowało wreszcie – zresztą w oparciu o postulaty wypracowane przez same organizacje – bardzo sensowne założenia nowej ustawy, poddało je publicznym konsultacjom społecznym, przeprowadziło uzgodnienia międzyresortowe, doprowadziło do przyjęcia założeń ustawy przez rząd, a w styczniu przygotowało też sam projekt nowej ustawy. Projekt całkiem dobry, deregulujący zbiórki publiczne w stopniu i w sposób istotnie ułatwiający życie organizacjom, ale przede wszystkim dający potencjalnym darczyńcom realne narzędzie weryfikowania legalności zbiórki, w jakiej chcą wziąć udział. Gdyby ustawa w proponowanym przez ministra Boniego kształcie weszła w życie, zorganizowanie zbiórki byłoby bardzo proste (zgłoszenie przez specjalny portal internetowy, bez konieczności uzyskania pozwolenia), informacja o wszystkich zbiórkach byłaby powszechnie dostępna na tymże portalu, utrzymany zostałby wymóg rozliczania zbiórki przed opinią publiczną. Ustawa godziłaby interesy uczciwych organizacji, chcących ułatwień w zbieraniu środków, z interesami potencjalnych darczyńców, chcących móc sprawdzić, komu i na co dają oraz co się z tymi pieniędzmi stało, a ponieważ nie wydaje się kontrowersyjna, nie powinna napotkać większych trudności na dalszych etapach prac legislacyjnych. Na niełatwej drodze w stronę deregulacji zbiórek publicznych jesteśmy już więc całkiem zaawansowani – jest dobry projekt ustawy i realne szanse na jej uchwalenie. Wracanie teraz na sam początek drogi jest wbrew interesom sektora pozarządowego, bo – nie oszukujmy się – żadnego uchylenia ustawy nie będzie, za to prace nad deregulacją znacznie się przedłużą, albo wręcz zatrzymają.
Zaufać rządowi byłoby naiwne
Naiwnością jest sądzić, że rząd, który latami nie chciał słuchać o choćby nieznacznym poluzowaniu przepisów o zbiórkach (na przykład poprzez zmianę rozporządzenia i wykreślenie z katalogu zbiórek publicznych wpłat na konto) ma szczerą (i nagłą) wolę puszczenia zbiórek publicznych na żywioł – niech zbiera kto chce, jak chce, na co chce i bez żadnej kontroli. Bo do tego sprowadzałoby się uchylenie ustawy bez zastąpienia jej inną, a pełna wolność zbiórek publicznych dotyczyłaby przecież nie tylko organizacji, ale także firm czy osób fizycznych, i nie tylko, gdy będą zbierać na cele społecznie użyteczne, bo skoro nie ma żadnych przepisów to każdemu wolno, i wszystko wolno. Nie wiem, czy tego chcą osoby pochwalające pomysł-wrzutkę, ja bym nie chciała takiej wolnoamerykanki, zwłaszcza, gdy właśnie na przykładzie sprawy Jakuba Śpiewaka boleśnie doświadczamy, że za nieuczciwość jednostki płacimy wszyscy.
Każdy będzie mógł stanąć z hasłem, że zbiera na Orkiestrę
Zarówno obecna ustawa, jak i ta proponowana przez rząd, zapewniają niezbędną kontrolę – także tę najważniejszą kontrolę społeczną – nad zbiórkami, czyli de facto nad tym, w jaki sposób wykorzystywana jest ludzka dobroczynność, czy nie jest cynicznie nadużywana przez cwaniaka, a takich nigdy nie brakuje, bo przecież „okazja czyni złodzieja”. Tu okazji będzie mnóstwo, bo każdy będzie mógł stanąć z własnoręcznie zrobioną puszką i zbierać na Orkiestrę, czy ratowanie Centrum Zdrowia Dziecka, ani nie uprzedzając samych zainteresowanych, że w ich imieniu wyciągamy rękę po pieniądze, ani nie rozliczając się z nikim, z tego, co uzbierano. I wszystko jak najbardziej „na legalu”, bo bez ustawy o zbiórkach nie będzie trzeba zbiórki nigdzie zgłaszać, nosić identyfikatora, komisyjnie otwierać puszki, rozliczać się ze środków – nic, żadnych wymogów, nie trzeba się będzie nawet zgłosić do organizacji, na którą zbieramy.
Uwolnienie dobije zbiórki
Abstrahując od tego, że osobiście nie wierzę, że Ministerstwo Finansów, opodatkowujące pączka, którym pracodawca poczęstował pracownika w Tłusty Czwartek, zgodzi się na takie rozwiązanie, zastanówmy się, czy naprawdę tego byśmy chcieli. Sama jestem ze środowiska pozarządowego, ale do puszek na ulicy już dawno nie wrzucam po tym jak kilka prób sprawdzenia legalności zbiórki skończyło się rozczarowaniem – znowu naciągacz. „Uwolnienie” zbiórek byłoby ich dobiciem, nikt o zdrowych zmysłach nie wrzuci ani grosza do puszki wiedząc, że nie wiadomo komu i na co daje, za to wiadomo, że nie będzie tego jak skontrolować. I nie tłumaczcie mi, że przecież większość organizacji jest uczciwa, bo dla publicznego odbioru nie ma to żadnego znaczenia. Kilka dobrze nagłośnionych przekrętów i wstyd się będzie przyznać do jakiejkolwiek przynależności do organizacji.
Nie dajmy odwlec sprawy
Skąd więc taki pomysł, zwłaszcza po tylu już nie miesiącach a latach odporności na powtarzane do znudzenia postulaty zderegulowania zbiórek? Moim zdaniem stąd, że rząd obiecał, oprócz nowelizacji ustawy o zbiórkach, także całkiem nową ustawę o crowdfundingu i jej stworzenie urzędników przerosło. Stąd propozycja całkiem od czapy i sprzeczna ze wszystkim, co mówiono i ustalono do tej pory. Bo jak zaczniemy ją rozważać, dyskutować, to się wszystko odwlecze w czasie i może uda się nic nie ruszać.
Proponuję zatem skupić się na tym, co jest na stole, a jest na nim całkiem dobra nowelizacja ustawy o zbiórkach. Jak uda się ją szybko przepchnąć przez cały proces legislacyjny, możemy wrócić do tematu i porozmawiać o uchyleniu ustawy i „uwolnieniu” zbiórek. Nie dajmy się wpuścić w dyskutowanie nierealnego i niedobrego pomysłu, jeśli ceną ma być dalsze opóźnienie realizacji naszych postulatów. W interesie sektora pozarządowego jest przede wszystkim doprowadzenie do spełnienia obietnicy zderegulowania zbiórek, i tu jesteśmy już całkiem zaawansowani i na dobrej drodze. Cofnięcie się na jej początek po to, żeby się od początku zastanawiać, w którym kierunku pójść, byłoby głupotą. Zwłaszcza, że cała historia dialogu z rządem w tej sprawie nie daje podstaw sądzić, że rząd w sprawach finansowych chce dać dużo, dużo więcej wolności niż ktokolwiek śmiał postulować.
Źródło: inf. własna ngo.pl