3 listopada wieczorem rząd Wielkiej Brytanii wydał publiczne oświadczenie, w którym poinformował, że 190 krajów i organizacji zobowiązało się na COP26 do stopniowego odchodzenia od węgla. Wśród nich znalazła się również Polska. Oznacza to, że zgodnie z zapisami oświadczenia Polska miałaby odejść od węgla w przyszłej dekadzie. Czy tak się stanie?
Oficjalny tekst zobowiązania nie został jeszcze podany do publicznej wiadomości. Z informacji prasowej podanej na stronie rządu Wielkiej Brytanii wynika jednak, że sygnatariusze zobowiązali się do: „zaprzestania wszelkich inwestycji w nową energetykę węglową w kraju i za granicą, szybkiego zwiększenia skali wdrażania czystej energetyki, wycofania się z energii węglowej w gospodarkach latach 2030, w przypadku największych gospodarek i w latach 2040 w przypadku reszty świata, a także sprawiedliwego odejścia od energii węglowej w sposób, który przyniesie korzyści pracownikom i społecznościom".
Polskę trudno traktować jako małą gospodarkę, biorąc pod uwagę, że od 1996 roku należymy do OECD. Nie jesteśmy już krajem biednym, ani na dorobku, choć wydaje się, że często o tym zapominamy. Oznacza to więc, że zgodnie z ustaleniami zawartymi we wczorajszym zobowiązaniu, Polska miałaby odejść od węgla w trzeciej dekadzie XXI wieku, czyli o wiele wcześniej niż wynika z obecnych deklaracji i tzw. umowy społecznej z pracownikami sektora węglowego.
– Obawiamy się jednak, że presja ze strony branży paliw kopalnych, tak jak było to wielokrotnie przeszłości, wymusi na rządzących wycofanie z realizacji i tak dramatycznie spóźnionych decyzji ratujących klimat i środowisko. Doświadczenie nie pozwala nam wierzyć, że tym razem będzie inaczej, choć bardzo byśmy chcieli – komentuje Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”.
– Raport IPCC nie pozostawia wątpliwości, że kraje OECD w tym Polska muszą zaprzestać budowy nowych elektrowni węglowych od przyszłego roku i całkowicie zrezygnować z węgla do roku 2030 – zaznacza Maria Wittels z Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”. – Liczymy więc na to, że zobowiązanie ze szczytu w Glasgow nasz rząd potraktuje poważnie. Domagamy się także, aby data odejścia od węgla w Polsce była zgodna z założeniami OECD, a więc żeby był to maksymalnie 2030 rok, a nie koniec przyszłej dekady. Dotyczy to także kopalni Turów. Jednoznaczna deklaracja zamknięcia tej odkrywki do 2030 roku pozwoliłaby regionowi zgorzeleckiemu na staranie się o środki na sprawiedliwą transformację.
– Liczymy na to, że wczorajsze deklaracje nie okażą się tylko mydleniem oczu. Zamknięcie elektrowni i kopalń węglowych do 2030 roku to ostatni dzwonek nie tylko, żeby osiągnąć cele Porozumienia paryskiego i Europejskiego prawa klimatycznego, ale również Ramowej Dyrektywy Wodnej – dodaje Katarzyna Czupryniak, koordynatorka kampanii wodnej w Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”. – Aby zachować pełną zgodność z RDW, kopalnie węgla powinny zakończyć działalność do 2027 roku. Inaczej będą dalej marnować i niszczyć zasoby wodne, które m.in. przez zmiany klimatu są coraz mniejsze.
Rozwiane nadzieje
Niestety nadzieje na to, że deklaracja polskiego rządu nie jest tylko zabiegiem greenwashingowym, zostały rozwiane bardzo szybko.
Już 4 listopada rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska Aleksander Brzózka na Twitterze oznajmił, że „w przypadku Polski mówimy o latach czterdziestych”. Minister Anna Moskwa podkreśliła natomiast, że Polska odejdzie od węgla w 2049 roku.
Rząd Polski udaje więc na arenie międzynarodowej, że Polska dalej jest krajem rozwijającym się, choć należymy do największych gospodarek świata. Swoją postawą Polska zasłużyła na antynagrodę Skamieliny Dnia (“Fossil of the Day”), którą przyznała jej 4 listopada Climate Action Network za „mijanie się z prawdą w kwestii odchodzenia od węgla”. Tytuł ten przyznawany jest codziennie podczas trwania COP26 państwom i organizacjom, które „robią najwięcej, by osiągnąć jak najmniej” w przeciwdziałaniu kryzysowi klimatycznemu.