Działacze organizacji kulturalnych i społecznych protestują przeciwko niszczeniu warunków do nieskrępowanej twórczej działalności artystycznej. Wprowadzone przez Radę miasta ograniczenia to efekt kontrowersji, jaką wywołała niedawno okładka miesięcznika finansowanego przez miasto.
Okładka źle się kojarzyła
List to pokłosie sprawy, która swój początek miała w lutym. Wtedy też na okładce Lubelskiego Informatora Kulturalnego ZOOM, miesięcznika wydawanego przez podległe ratuszowi Centrum Kultury w Lublinie, pojawiła się grafika krzesła i ustawionego na nim oparcia kanapy. Problem w tym, że niektórzy miejscy radni uznali, że oparcie ma falliczny kształt. I podnieśli larum. „Informator stanowiący swoistą wizytówkę kulturalną Lublina powinien promować sztukę najwyższą tak w wymiarze estetycznym, jak i w sferze zawartej w niej wizji świata” – napisali w specjalnym stanowisku „w sprawie tworzenia pozytywnego klimatu wychowawczego dla młodego pokolenia lublinian”. Jednym z jego autorów był Sylwester Tułajew, przewodniczący klubu radnych PiS w radzie miasta. – W żaden sposób nie ingerujemy w działania twórców. Nie wprowadzamy żadnej cenzury, zaznaczamy jedynie, że dzieł, które godzą w dobre obyczaje lub promujących skandalizujące treści nie będziemy finansować w pieniędzy publicznych – tłumaczy portalowi ngo.pl Sylwester Tułajew.
– Okładka – nawet jeśli była dwuznaczna – to na pewno nie była obsceniczna czy wulgarna i mieściła się w granicach dyskusji publicznej oraz prawa – mówi Michał Miłosz Zieliński, redaktor naczelny miesięcznika ZOOM, który także podpisał się pod listem do władz Lublina.
Stanowisko zaproponowane przez klub PiS, zostało przyjęte przez większość radnych na marcowej sesji rady miasta w Lublinie. Czytamy w nim także, że „rada miasta mając na uwadze chrześcijańskie tradycje Lublina wnosi o powstrzymanie finansowania z budżetu miasta Lublin dzieł i imprez uderzających w dobre obyczaje lub promujących skandalizujące treści”. Tułajew nie ukrywa, że cieszy się, że zaproponowana przez niego treść stanowiska zyskała akceptację radnych. – Domagamy się, aby ratusz dzieląc środki publiczne, zaczął dostrzegać organizacje katolickie, parafialne, które bardzo często realizują wartościowe projekty kulturalne – precyzuje radny Tułajew.
Środowisko artystyczne przyjęło decyzję lubelskich radnych „z niepokojem i niedowierzaniem”.
Zdaniem sygnatariuszy listu otwartego do władz Lublina stanowisko radnych zawiera sformułowania sprzeczne z Konstytucją RP oraz ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej.
„Od wielu lat wspólnie z przyjaciółmi z Polski, Europy i całego świata pracujemy na rzecz Lublina jako „Miasta w dialogu”, społeczności opartej na tradycji, ale i demokratycznych wartościach, wśród których ważne miejsce zajmuje cnota tolerancji. Dlatego pragniemy z całą mocą zaprotestować przeciwko kwestionowaniu przez Radę Miasta podstaw panującego w Polsce ładu prawnego, oraz niszczeniu warunków do twórczej działalności artystycznej. Chcemy również przypomnieć, że od swojego zarania sztuka (także chrześcijańska) oprócz przywileju wychowywania miała przywilej krytycznego spojrzenia i podejmowania kontrowersyjnych problemów. (…) Rolą administracji publicznej nie jest recenzowanie programu instytucji kultury pod kątem religijnej czy ideologicznej poprawności, oraz pouczanie artystów, jakiego rodzaju sztuką mają się zajmować” – czytamy w piśmie, w którym pojawia się też apel o „zaprzestanie tego rodzaju antagonizujących praktyk, przynoszących Lublinowi złą sławę, degradujących jego kapitał społeczny i kulturowy”.
Grzegorz Kondrasiuk, jeden z inicjatorów tego apelu, tłumaczy, że spieranie się o to, czy grafika z okładki informatora kulturalnego ZOOM przypomina penisa czy nie, sprowadza dyskusję o swobodzie prowadzenia działalności artystycznej i polityce kulturalnej miasta do żenującego poziomu, a list otwarty zmierza do przeniesienia jej na właściwe miejsce. – Nie chodzi o pojedyncze incydenty, ale systemowe zagrożenie, o „pozytywny klimat” bynajmniej nie dla wychowania, a dla upolitycznienia i ideologizacji twórczości. Im mniej polityki i ręcznego sterowania, tym lepiej dla każdej kultury – podkreśla w rozmowie z ngo.pl Kondrasiuk.
Marcin Nowak, przewodniczący miejskiej komisji kultury nie uczestniczył w głosowaniu dotyczącym przyjęcia kontrowersyjnego stanowiska przez radę miasta. Jednak, jak tłumaczy ngo.pl, stara się zrozumieć obie strony konfliktu. – Radni nie mówią o jakiejkolwiek cenzurze w tym stanowisku, które w dodatku nie jest żadnym obowiązującym prawem. Z drugiej strony artyści zapewne mogli poczuć się dyskomfortowo, gdy samorządowcy, których aktywność skądinąd powinna ogniskować się wokół zupełnie innych miejskich kwestii, nagle tworzą polityczny klimat wokół sztuki – mówi Marcin Nowak. I podkreśla: – W Lublinie jest sporo ważniejszych spraw niż bezproduktywne dywagowanie o roli polityki w kulturze, i wpływu kultury na odczucia polityków.
Co na temat całego sporu myślą władze Lublina? – Prezydent Krzysztof Żuk od początku tej sprawy miał jasne stanowisko i go podtrzymuje: w Lublinie żadnej cenzury nie będzie – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik lubelskiego prezydenta.
– Te słowa dają nam gwarancję dalszego istnienia i zapewniają nam wolność, która jest widoczna w każdym numerze miesięcznika ZOOM – mówi Michał Miłosz Zieliński, który deklaruje, że kierowane przez niego pismo nie zmieni swojego kursu. – ZOOM był i pozostanie pismem dla różnych ludzi i środowisk. Nawet jeśli z niektórymi tekstami się kompletnie nie zgadzam, to zamieszczamy je po to, by pokazać swoją otwartość. Takie szerokie spektrum chcemy utrzymać – dodaje Zieliński.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)