Choć Emmanuel Macron wygrał ostatecznie wybory we Francji, to wyniki skrajnych partii politycznych były rekordowe. Sytuacja nad Sekwaną wpisuje się w trendy obecne także w innych państwach – hasło „prawa człowieka” nie przyciąga tłumów wyborców. Jednak gdy w krajowych debatach politycznych te wartości tracą na znaczeniu, w zaciszu brukselskich pokoi powstają nowe regulacje, mające wymóc na biznesie większą troskę o środowisko i prawa człowieka.
Regulacje te obejmują coraz większe obszary, są też coraz bardziej precyzyjne. Wszystko po to, aby biznes był faktycznie odpowiedziany, wiarygodny i porównywany między sobą pod kątem faktycznego wpływu środowiskowego i społecznego. Czyli – koniec z „eko-ściemą” i przykrywaniem niewygodnych prawd o społecznych i środowiskowych kosztach zarabiania pieniędzy informacjami o ufundowaniu placu zabaw.
Regulacje te obejmują coraz większe obszary, są też coraz bardziej precyzyjne. Wszystko po to, aby biznes był faktycznie odpowiedziany, wiarygodny i porównywany między sobą pod kątem faktycznego wpływu środowiskowego i społecznego. Czyli – koniec z „eko-ściemą” i przykrywaniem niewygodnych prawd o społecznych i środowiskowych kosztach zarabiania pieniędzy informacjami o ufundowaniu placu zabaw.
Największe przedsiębiorstwa już od kilku lat muszą publikować informacje niefinansowe, dotyczące kwestii środowiskowych, sprawy pracowniczych, przestrzegania prawa człowieka oraz przeciwdziałania korupcji. Na razie jeszcze mają jeszcze dość dużą dowolność w sposobie raportowania, ale w 2023 roku ma wejść w życie dyrektywa w zakresie sprawozdawczości społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw (Corporate Sustainability Reporting Directive), nakazująca firmom usystematyzowane i dość szczegółowe informowanie o sposobie uwzględnienia w swojej działalności trzech czynników zrównoważonego rozwoju – środowiskowego, społecznego i ładu korporacyjnego (tzw. czynniki ESG). Z nich dowiemy się między innymi o skali emisji gazów cieplarniach przez daną organizację oraz ile wynosi różnica wynagrodzeń między kobietami a mężczyznami (tzw. Gender Pay Gap).
Zgodnie z założeniami, raporty niefinansowe przedsiębiorstw będą podlegać obowiązkowemu audytowi, dzięki czemu mają rzetelne informacje będą miały szanse przebić się przez PR-owe opowieści.
Kolejna dyrektywa, będąca na razie w procesie konsultacji, nałoży na przedsiębiorstwa obowiązek dokładania szczególnej staranności w identyfikowaniu negatywnego wpływu ich działalności na przestrzeganie praw człowieka oraz ochronę środowiska (Directive on Corporate Sustainability Due Diligence). Firmy będą musiały zapobiegać naruszeniom i łagodzić skutki, a także zapewnić możliwość bezpośredniego składania do nich skarg. Skargi będą mogły wnosić związki zawodowe lub inne reprezentacje osób pracujących w danym łańcuchu wartości, jak również organizacje społeczeństwa obywatelskiego.
Te dwie dyrektywy to tylko fragment tworzącego się repozytorium prawnego, które ma się stać ramą do zielonej i sprawiedliwej europejskiej transformacji.
Nie da się ukryć, że obowiązki wynikające z nowego ustawodawstwa będą dla firm – nawet tych największych – dużym obciążeniem. Ale wysiłek ten ma się także firmom opłacić. I to po wielokroć – proekologicznych, prospołecznych i etycznych zachowań oczekują nie tylko europejscy ustawodawcy i nadzorcy, ale przede wszystkim inwestorzy i konsumenci. Kto jeszcze parę miesięcy temu uważał, że można mieć prawa człowieka na papierze, a biznes robić „as usual”, po exodusie przedsiębiorstw zachodnich w Rosji musi zmienić zdanie. Firmy, które tłumacząc się innymi wartościami, np. lojalnością wobec swoich pracowników, nie opuściły Rosji, mocno odczuwają skutki bojkotu konsumenckiego. Analizy pochodzące z różnych źródeł – zestawienia płatności kartami bankowymi czy geolokalizacji samochodów w pobliżu sklepów – pokazują spadek zainteresowania klientów o około 20%. Dla przedsiębiorstw, które prowadzą biznesy w Rosji, ale jednocześnie wspierają ofiary wojny, wymyślono nową łatkę – „warwashing”.
Oczywiście sytuacja napaści Rosji na Ukrainę jest z wielu powodów szczególna. Nie brakuje głosów, że ostra reakcja świata biznesu wynika z tego, że agresja dotknęła europejski naród. Może jest jednak inaczej. Korporacje śledzą trendy i wiedzą, że konsumenci w swoich wyborach coraz częściej zwracają uwagę na funkcjonowanie firm w szerokim społecznym zakresie. Ustawodawcy – ci europejscy, ale także krajowi – zmuszają firmy do większej przejrzystości i umożliwiają społeczeństwu lepszy dostęp do informacji oraz refleksji nad tym, co się dzieje w krajach, przez które przebiegają globalne łańcuchy dostaw.
Droga do odpowiedzialności za naruszanie czy współudział w łamaniu praw człowieka wydaje się skracać. W przeciwieństwie do klasy politycznej, którą przeciętna osoba może rozliczyć dopiero przy kolejnych wyborach, przedsiębiorstwa można rozliczać codziennie. Sięgając lub nie do swojego własnego portfela.