Piotr Frączak zaproponował ostatnio na portalu Ekonomiaspoleczna.pl, by zamiast tworzyć ustawę o przedsiębiorczości społecznej, regulacje dotyczące funkcjonowania przedsiębiorstw społecznych wpisać do ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie (UDPP). Z propozycją tą polemizuje Filip Pazderski z ISP.
Po pierwsze, wpisanie przedsiębiorstwa społecznego do UDPP oznaczałoby wprowadzenie dodatkowego zamieszania w i tak już zagmatwanym prawie, doprowadzając do jego dalszego psucia. Otóż, przede wszystkim, już teraz możemy tam znaleźć dwie różne formy prowadzenia działalności (obok oddzielnego rozdziału poświęconego dodatkowo wolontariatowi) – statutową oraz statutową nieodpłatną, z których druga w praktyce (co należy podkreślić) często bywa w sposób mało klarowny oddzielana od działalności gospodarczej.
Ponadto, w ustawie w katalogu podmiotów pracujących na rzecz pożytku publicznego mamy już literalnie wymienione podmioty zaliczane powszechnie do przedsiębiorstw społecznych, jak chociażby spółdzielnie socjalne i spółki non-profit, czy same fundacje i stowarzyszenia (o ile prowadzą działalność gospodarczą). Nie wiem, jak miałaby zmienić się dalej ich sytuacja, gdyby za sprawą tej samej ustawy zyskały jeszcze dodatkowo status przedsiębiorstw społecznych? Wydaje mi się, że wprowadzałoby to niepotrzebne zamieszanie.
Dodatkowo takie rozwiązanie tak naprawdę mogłoby doprowadzić paradoksalnie do ograniczenia zakresu znaczeniowego tego pojęcia, zamykając dostęp do tego statusu podmiotom spoza katalogu wymienionego w ustawie.
Po drugie, wpisanie do UDPP definicji przedsiębiorstwa społecznego, mogłoby ograniczyć rozumienie przedsiębiorstw społecznych w naszym kraju tylko do podmiotów działających na rzecz pożytku publicznego (do nich w końcu odnosi się ustawa). Byłoby to sprzeczne z kierunkiem myślenia Komisji Europejskiej, która, z jednej strony, podkreśla przedsiębiorczy charakter funkcjonowania tych podmiotów, zwracając uwagę na to, że poza realizacją celów społecznych, powinny one także osiągać zysk, pozwalający im utrzymać się na rynku bez pomocy bezzwrotnych subwencji opartych na funduszach publicznych. Z drugiej strony, w swym komunikacie dotyczącym przedsiębiorstw społecznych opublikowanym pod koniec ubiegłego roku Komisja celowo nie wprowadziła zamkniętej definicji tego typu podmiotów. Zaproponowała raczej pewne ramy brzegowe ich rozumienia, oparte na obserwacji ich postrzegania w różnych częściach Unii Europejskiej w tak odmienny sposób, że przyjęcie innego sposobu postępowania najzwyczajniej nie jest możliwe. Nie da się bowiem wyznaczyć wspólnego mianownika dla określenia tego typu podmiotów, które byłoby do przyjęcia dla wszystkich krajów członkowskich UE. Przykładowo, trudno porównać przedsiębiorstwa społeczne w rozumieniu brytyjskim czy nawet francuskim do podmiotów ekonomii społecznej, jakie funkcjonują we Włoszech.
Moim zdaniem, wobec przedstawionych powyżej okoliczności, szkoda byłoby, gdybyśmy w Polsce poszli w odmiennym kierunku, ograniczając potencjalny dostęp części podmiotów do wsparcia przewidzianego dla przedsiębiorstw społecznych w nowych unijnych ramach finansowych na lata 2014–2020. Dlatego też, tym bardziej warto kontynuować prace nad odrębną ustawą poświęconą samym przedsiębiorstwom społecznym, zachęcając do tego nasz rząd.
Filip Pazderski, Instytut Spraw Publicznych dla Ekonomiaspoleczna.pl
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.