Historia, jakich niemało. Urząd kwestionuje wydatki NGO w ramach dotacji. Niesłusznie. Gdy idzie w zaparte, jedyną nadzieją jest sąd.
Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie to organizacja z ponad sześćdziesięcioletnią historią. Doświadczenie, również w pozyskiwaniu środków z dotacji oraz ich rozliczaniu, ma niemałe.
A jednak – także takie organizacje mogą stać się stroną w sporze z urzędem.
Demokratyczna akademia dla seniorów
W 2012 roku ruszył rządowy program Aktywizacji Społecznej Osób Starszych (ASOS). W pierwszej edycji można było składać projekty jednoroczne oraz dwuletnie. Z tej drugiej opcji skorzystał warszawski KIK, organizując Akademię Trzeciego Wieku.
Projekt dzielił się na dwa etapy – do końca 2012 roku pierwszy oraz do czerwca 2013 drugi. Na koniec każdego z nich należało przedstawić sprawozdanie i rozliczenie.
Uczestników Akademii było około 50. Uczestniczyli w warsztatach fotograficznych, międzypokoleniowych wyjściach do teatrów i muzeów, zajęciach komputerowych, wykładach. Co ważne, jak mówią organizatorzy, uczestnicy zostali zaproszeni do współtworzenia programu Akademii. Mieli udział w decydowaniu o tym, na jakie wystawy czy przedstawienia chcą iść. Jedna z takich decyzji została podjęta w grudniu 2012 roku…
Kiedy księgować koszt?
To wtedy zdecydowano, że grupa chce iść w styczniu na spektakl oblegany, grany od niedawna. W związku z tym bilety zostały kupione jeszcze w grudniu. Oczywiście, pojawiła się wątpliwość co do tego, czy należy ten wydatek włączyć do rozliczenia za 2012 czy za 2013. W takich sytuacjach najłatwiej jest zadzwonić do Ministerstwa po wykładnię. Tak też zrobiła koordynatorka projektu, która usłyszała, że spokojnie można rozliczyć to za część projektu przypadającą na 2013 rok. Niestety, nie dostała tego na piśmie…
Cała rzecz bowiem rozbija się właśnie o to, czy poniesiony koszt należy przypisać do momentu jego poniesienia (zapłacenia za bilety), czy też jego zrealizowania (pójścia na spektakl). W regulaminie konkursu nie było to wtedy jeszcze jasno zapisane.
W efekcie, po złożeniu rozliczenia w połowie 2013 roku, Ministerstwo uznało, że jest to wydatek niezgodny z przeznaczeniem, zażądało zwrotu pieniędzy oraz złożenia korekty. KIK uznał jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
Pisma bez odpowiedzi i przesłuchanie
Ponieważ w piśmie od Ministerstwa z 6 sierpnia 2013 roku brakowało uzasadnienia, organizacja postanowiła o nie wystąpić, pisząc kilka próśb w tej sprawie. Odpowiedzi nie przyszły, zamiast tego do KIK-u 16 września 2013 roku trafiło zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego. Wtedy Klub postanowił przelać pieniądze (1050 złotych), by uniknąć ewentualnych odsetek. I walczyć dalej. Dlatego wciąż nie składał korekty sprawozdania i rozliczenia, co nie pozwalało Ministerstwu zamknąć sprawy.
5 listopada 2013 roku powiadomiono KIK, że może zapoznać się z dokumentami i wypowiedzieć. Działacze Klubu odnaleźli w ministerialnej dokumentacji szereg błędów (na przykład oceny ekspertów spisane na nieodpowiednich wzorach). Ministerstwo się tym jednak nie przejęło. Na podstawie analizy dokumentów organizacja kolejny raz powtórzyła swoje stanowisko. W efekcie jej sekretarz został wezwany na przesłuchanie w ministerstwie, które 3 lutego 2014 roku przeprowadziła Dyrektor Polityki Senioralnej.
Pytania z tezą, spóźniona decyzja
Co nie bez znaczenia, na przesłuchaniu prawa głosu nie otrzymała pełnomocniczka prawna Klubu, adwokat Zofia Józefowicz-Paszewska, której kancelaria od początku prowadziła sprawę pro bono. Stawiano również pytania z tezą, takie jak: „dlaczego wydali państwo 1050 złotych niezgodnie z przeznaczeniem?”. Sekretarz odmówił odpowiedzi na tak postawione pytanie i przedstawił swoje argumenty. Opisał również brak odpowiedzi Ministerstwa na prośby o uzasadnienie swoich decyzji.
Ostatecznie postępowanie administracyjne zakończyło się decyzją podtrzymującą stanowisko, które Ministerstwo przyjęło na samym początku. Co ważne, spóźniło się jednak z jej wydaniem. Wielokrotnie przedłużane postępowanie miało się zakończyć 30 września 2014 roku, a na dokumencie widnieje data 1 października. Był to kolejny argument dla KIK-u, by odwołać się od tego postanowienia do sądu.
WSA po stronie Ministerstwa
Dlatego organizacja złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. 4 grudnia 2014 Ministerstwo się do niej odniosło, a 20 marca 2015 roku odbyła się jedna, krótka rozprawa. Podczas niej Sąd przyznał w całości rację Ministerstwu, nie przejmując się nawet spóźnieniem z wydaniem decyzji – sędziowie argumentowali, że nie ma ono znaczenia, bo, uwaga!, decyzja byłaby taka sama również poprzedniego dnia. Przekonywali również, że można przecież było wybrać inną sztukę.
Organizacja odpowiadała, że regulamin jest niejednoznaczny, co obarcza winą za sytuację urząd, a nie NGO. Ministerstwo argumentowało, że jest w nim odniesienie do Ustawy o finansach publicznych, w której znajduje się informacja, jaką metodą rozliczane są środki z dotacji publicznych. KIK uważał jednak, że brak precyzji – zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego – obciąża Ministerstwo, bo organizacje na co dzień nie korzystają ze wspomnianej Ustawy. Wskazywał również, że Ministerstwo samo ten błąd zauważyło, skoro w kolejnych edycjach zaczęło ten punkt w regulaminie umieszczać.
WSA jednak się do tych argumentów nie przychylił.
NSA przyznaje rację NGO!
W związku z tym KIK 18 maja 2015 roku złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego z wnioskiem o cofnięcie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Już podczas rozprawy, która odbyła się 8 marca 2017 roku, pełnomocniczka Klubu, radczyni prawna Małgorzata Kubik-Trojanowska, rozszerzyła wniosek, prosząc, by to NSA rozstrzygnął sprawę.
Na rozprawę nie przyszedł nikt z Ministerstwa, a sędzia przewodniczący rozprawie ewidentnie zainteresował się tematem. Wysłuchał obszernych wyjaśnień sekretarza Klubu, dopytywał o to, jak działał projekt, zapoznał się z argumentami dotyczącymi niejasności regulaminu, konsultacji telefonicznej, nieterminowego wydania decyzji urzędowej oraz zmian w regulaminach w kolejnych edycjach. Według relacji działaczy Klubu, podszedł do sprawy w bardzo ludzki i otwarty sposób.
Ostatecznie, NSA przyznał rację organizacji, przekonując, że urząd musi tworzyć regulaminy w sposób jednoznaczny.
Wierzyć w niezawisłe sądy
Klub otrzymał już zwrot kosztów postępowania od Ministerstwa, które sąd zasądził. Czeka jeszcze na zwrot rzeczonej kwoty, od której cała sprawa się zaczęła, wraz z odsetkami.
Sprawa zajęła prawie cztery lata. Czy warto było walczyć o ten tysiąc złotych? KIK przekonuje, że tak. Przede wszystkim – w imię zasad i wiary w państwo prawa. Po drugie, warto walczyć, by uczulić urzędy, by nie popełniały podobnych błędów w przyszłości – to, jak się zdaje, się powiodło.
Taka walka jest więc również walką w imieniu wszystkich organizacji. I przykładem, że warto wierzyć w niezawisłe sądy – nie tylko w sprawach dotyczących tysiąca złotych, ale być może także w znacznie poważniejszych.