Cywile nie mogą być celem ataków. Lekarze bez Granic donoszą o pogarszającej się sytuacji humanitarnej w Sudanie
Jak donoszą Lekarze bez Granic w Sudanie, krótkotrwałe przerwanie walk nie poprawiło sytuacji ludności cywilnej. W szpitalach prowadzonych przez personel organizacji przybywa ciężko rannych i zabitych. Celem ataków są też placówki medyczne, część z nich jest zamknięta lub niedostępna dla pacjentów i personelu. Kończą się zapasy leków i materiałów medycznych, a zamknięte lotnisko uniemożliwia ich uzupełnienie.
– Tam, gdzie jest to możliwe, zespoły Lekarzy bez Granic w Sudanie niosą pomoc potrzebującym. Niestety, w wielu miejscach intensywność walk uniemożliwia zarówno personelowi medycznemu jak i pacjentom i pacjentkom dotarcie do szpitali – mówi Draginja Nadażdin, dyrektorka Lekarzy bez Granic w Polsce. – Brak poszanowania prawa humanitarnego uderza we wszystkich potrzebujących pomocy, zarówno rannych w walkach jak i osoby starsze, chore i niedożywione dzieci, kobiety w ciąży. Stanowczo wzywamy walczące strony do zapewnienia bezpieczeństwa placówek i personelu medycznego.
Lekarze bez Granic, od lat prowadzący działania medyczne w całym kraju, informują, że szczególnie zła sytuacja jest obecnie w Chartumie. Ze względu na ciężkie walki, większość personelu medycznego organizacji nie może się przemieszczać i nie może dotrzeć do szpitala. Dotyczy to również pacjentów i osób szukających pomocy. Pracownicy medyczni donosili, że mimo trwającego przez krótki czas zawieszenia walk, kilka osób zostało zabitych starając się schronić w placówce medycznej.
Równie zła sytuacja jest w Darfurze. W prowadzonym przez Lekarzy bez Granic szpitalu w El Fasher personel medyczny przyjmuje ludzi z wyjątkowo ciężkimi ranami postrzałowymi. Ich liczba przekracza możliwości szpitala, wielu pacjentów leczonych jest na podłodze korytarzy. Pozostałe szpitale w Darfurze musiały zostać zamknięte ze względu na bliskość walk lub brak możliwości dostania się do nich. Przepełniony szpital w El Fasher nie ma dokąd przesyłać rannych.
Podobna sytuacja jest również w innych miastach, w których działają zespoły Lekarzy bez Granic. Na skutek ataków z powietrza i brutalnych walk z użyciem broni maszynowej, prowadzonych również w dzielnicach mieszkaniowych, do działających jeszcze placówek medycznych przybywa wielu rannych. Personel medyczny, któremu udało się dotrzeć do szpitali, jest skrajnie wyczerpany. Jednocześnie, ze względu na wszechobecną przemoc, wielu potrzebujących zostało odciętych od pomocy. Pacjenci nie mogą dostać się do placówek medycznych zarówno w Chartumie i Darfurze, jak i miastach Rokero, Kreinik czy Kassala.
Wszędzie narastającym problemem jest zaopatrzenie w lekarstwa i materiały medyczne, szybko zużywane w przepełnionych szpitalach. Placówkom medycznym kończy się też jedzenie i woda oraz paliwo do generatorów prądotwórczych, niezbędne wobec przerw w dostawach energii elektrycznej.
– Ze względu na walki zostaliśmy odcięci od naszych magazynów. Mamy też doniesienia o splądrowaniu przynajmniej jednego z nich – mówi Draginja Nadażdin. – Sytuację dodatkowo pogarsza zamknięcie lotniska. Bez jego otwarcia nie możemy dostarczyć materiałów medycznych. Nie możemy też wzmocnić naszych zespołów chirurgicznych i odciążyć lekarki i lekarzy, którzy dziś pracują dosłownie bez wytchnienia.
Źródło: Fundacja "Lekarze bez Granic"