Praca dla dzieci oznacza jedzenie. Podejmują więc każdą: noszenie cegieł, piasku czy kamieni na budowie. Gdy się przyjdzie na targ o 3 rano, to można się nająć do noszenia worków z ziemniakami, ryżem. Około 5 można zarobić, zanosząc zakupy klientom do domu. Można pracować, nosząc wodę od pompy do czyjegoś domu.
Za mało, by przeżyć
Zarobią przez dzień 1–2 zł, a za to nie da się kupić jedzenia na cały dzień. Zwłaszcza że zwykle ci, którzy pracują, mają na utrzymaniu młodsze rodzeństwo. Za dniówkę można kupić dwie puszki ryżu. Młodsze dzieci, które żebrzą, dostaną 10 groszy – najmniejszy banknot 100 ariarów. Za dwa kupią sobie chlebek z mąki ryżowej.
Sytuacja dzieci ulicy w stolicy Madagaskaru, Antananarywie, zawsze była zła: zimne noce (w zimie jest koło zera), brak jedzenia, szkoły, lekarza, przestępczość. Teraz jest jednak jeszcze gorzej: blokady miast w pandemii, długotrwała izolacja wyspy i zamknięte porty poważnie naruszyły ekonomię kraju. Ceny żywności, leków i najpotrzebniejszych rzeczy poszybowały w górę.
A kiedy społeczeństwo biednieje, to wraz z nim biednieją jego ubodzy. Kiedy całe społeczeństwo zaczyna żyć w skrajnej nędzy, to kim stają się najubożsi? Bezdomne dzieci czekają na jakiś datek czy resztki, a teraz na Madagaskarze coraz trudniej nawet o resztki. Wszyscy wszystko oszczędzają, wszystko tak liczą, by dało się najeść. Tu ma się za dużo, by umrzeć – mówią Malgasze – ale za mało, by przeżyć.
Skalę ubóstwa widać wyraźnie w garnkach ludzi. Ryż, który był podstawą wyżywienia, zaczyna być luksusem. Zastępuje się go tańszą o połowę kukurydzą czy maniokiem.
Kim są dzieci ulicy?
Częsty widok w stolicy Madagaskaru to grupki dzieci śpiące pod mostami, w rogach ulic, za śmietnikiem, w namiocie z worków czy kartonów. Skulone na straganach pod stołami, by nie zmoknąć.
Kim są? Często to pełne sieroty lub dzieci z mamą – wdową. Albo dzieci bez mamy, która – wystarczy, że zachorowała – nie jest w stanie pracować, opiekować się dziećmi. To one muszą szukać jedzenia, by przeżyć.
Wśród bezdomnych są też dzieci porzucane – głównie z powodu choroby psychicznej matki. Część dzieci ucieka z domów przed alkoholem i przemocą.
Ale są też dzieci mieszkające na ulicy z całymi rodzinami, bo rodzice stracili pracę i z dnia na dzień wylądowali na bruku. Tu nie ma prawa, które chroni takich ludzi. Nie ma opieki społecznej, darmowego lekarza. Pomoc państwa jest znikoma.
Nieraz jem, a nieraz nie jem
Wszystkie dzieci ulicy opowiadają to samo: jedzą tylko raz dziennie. Nirina mówi o swoim rodzeństwie, że jedzą dobrze, bo jeden posiłek codziennie to świetna sytuacja. Jean ma 12 lat i nie martwi się, że nic dziś nie jadł. Kłopocze się tym, jak znaleźć posiłek dla młodszego rodzeństwa. Najaina odpowiada: nieraz jem, a nieraz nie jem.
Ich marzenia ilustrują ich życie: chcieliby mięso z kurczaka, buty. Jeden chłopak mówi, że chciałby być ubrany i na górze, i na dole. Czyli mieć na sobie jednocześnie i koszulkę, i spodnie.
No i szkoła, zdobycie zawodu, by potem móc pracować. Czyli mieć co jeść. Takie marzenia mają 11‑, 12-letnie dzieci. Nambinina chciałby być wolontariuszem i pomagać ubogim dzieciom. Widać więc, jak ważne dla niego są rozdawane na ulicy obiady.
400 000 obiadów
Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli, od kilku lat prowadzimy szeroką akcję dożywiania na Madagaskarze. Przez cały rok, codziennie, w stołówkach i przy szkołach wydajemy ciepłe posiłki dla ponad 1500 dzieci. W ciągu roku rozdaliśmy około 400 000 obiadów. W tym roku, wobec narastającej dramatycznej sytuacji, chcemy położyć nacisk na sytuację dzieci ulicy w Antananarywie. Pragniemy znacząco zwiększyć skalę tej pomocy i wydawać jedzenie dla pół tysiąca z nich. Nie zrezygnujemy przy tym z pomagania najuboższym dzieciom w innych dotychczasowych miejscach.
Jak to będzie wyglądać?
– Około 5 rano robimy zakupy na straganie, gdzie jest najtaniej – opowiadają panie kucharki z naszych ośrodków w stolicy. – Gotujemy w wielkich kotłach. Koło godziny 11 zaczynamy się pakować, by wyruszyć na ulice, do miejsc, gdzie wiemy, że dzieci się gromadzą. Gorące jedzenie pakujemy w domowej roboty termosy, przykrywamy to wszystko folią oraz kocami i jedziemy. Wydajemy prosto z samochodu: ryż, warzywa, fasolę i mięso. Wszystko naturalne i pyszne! – śmieją się panie kucharki.
Aby umożliwić dożywianie przez cały rok 1700 dzieci, brakuje 477 200 zł.
Włącz się w wielką akcję dożywiania dzieci ulicy na Madagaskarze: bit.ly/obiad_dla-dzieci_ulicy.
Źródło: Polska Fundacja dla Afryki