MIKOS: Słowo „wolontariusz” kojarzy nam się od wieków z osobą, która zbiera datki dla biednych ludzi. Czy aby tak jest w rzeczywistości? Kim jest wolontariusz? Za kogo go uważamy? Z ciekawości zapytałam o to moich znajomych. Pewnie domyślacie się, że to, co mi powiedzieli, różniło się od słownikowej definicji wolontariusza. „To taki bezinteresowny pomagier”, usłyszałam. Niestety to fakt, że wiele stowarzyszeń i fundacji tak właśnie wolontariuszy traktuje.
Ale czy wolontariat to tylko pomoc innym bez korzyści dla nas samych? Niekoniecznie. Ja sama będąc wolontariuszką w trzech organizacjach, czerpię z tej „bezinteresowności” bardzo dużo dla siebie: wiedzę, umiejętności, rozwój. Wiem, że pracodawcy patrzą na to wszystko przy przeglądaniu CV kandydatów na dane stanowisko. Im więcej robimy, tym bardziej jesteśmy zorganizowani, umiemy zarządzać swoim czasem, jesteśmy bardziej odpowiedzialni, bo powierza się nam ważny projekt, grupę młodzieży etc.
Dzisiejsza młodzież jest zarówno leniwa, jak i nastawiona w dużej mierze na zysk. Ilu z naszych znajomych woli bezproduktywnie przesiadywać przed ekranem telewizorów? Ilu z nich na propozycję ze strony wolontariatów, pyta, ile pieniędzy za to otrzyma? Ludzie nie są przyzwyczajeni do robienia czegoś za darmo. Wszystko musi mieć swoją wartość.
Co ich zatem może przekonać? Znam dziewczynę, którą do przystąpienia do wolontariatu przekonała możliwość darmowych wakacji w dowolnym zakątku Polski. A to właśnie oferuje chociażby „PROJEKTOR – wolontariat studencki”. Gdyby zobaczyła hasło: „Pomóżmy dzieciom w ich rozwoju”, zapewne nie zwróciłaby na nie większej uwagi. „Darmowe wakacje” były bodźcem, który zachęcił ją do spróbowania. I została wolontariuszką. Działa w „PROJEKTORZE” od dwóch lat.
Wniosek nasuwa się sam, musimy przekonywać ludzi i pokazywać im korzyści: coś, co jest za darmo, coś, umiejętności, które mogą wykorzystać, doświadczenie, które im się przyda, np. w ich nowej pracy. Czemu tak się dzieje? Czemu te korzyści, choć dzisiaj po wejściu na rynek pracy dla mnie tak bardzo widoczne, nie są wciąż dla dużej części społeczeństwa zrozumiałe?
Niestety wpływ ma na to nasza edukacja społeczna. Na lekcjach w szkole nauczyciel mówi o prezydencie, premierze, rządzie, ale trzeciemu sektorowi poświęca niewiele uwagi. Dzieci uczą się, ile osób może założyć stowarzyszenie, ale nie rozmawia się o tym, co zyskają stając się wolontariuszami w tym stowarzyszeniu.
Co więc należy zrobić, aby zaktywizować młodych ludzi do robienia czegoś produktywnego? Sądzę, że należy ich uwrażliwiać, pozwalać decydować, wychodzić z inicjatywą. Należy edukować, pozwalać młodym obywatelom mieć większy wpływ na ich społeczność, a może wtedy zastąpią bierność aktywnością.
Czekamy na Wasze opinie! Przesyłajcie je (maks. 4500 znaków) wraz ze zdjęciem na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją? Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
W szkole nauczyciel mówi o prezydencie, premierze, rządzie, ale trzeciemu sektorowi poświęca niewiele uwagi.
Źródło: inf. nadesłana