W ramach programu 'Demokracja bez kobiet to pół demokracji', Klub Obywatelski zorganizował spotkanie dotyczące roli polskich kobiet w działalności samorządowej. Panie zgodziły się, że jest ona niewystarczająca i dostrzegają wiele problemów stwarzanych kobietom w polityce. Co widzą?
16 listopada 2002 roku w Senacie RP, odbyło się spotkanie pod tytułem „Kobieta w samorządzie lokalnym”, poświęcone roli żeńskiej części społeczności w życiu publicznym. Organizatorem konferencji był Klub Obywatelski wespół z Friedrich Naumann Stiftung i Biurem Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Spotkanie stanowiło część programu Klubu Obywatelskiego „Demokracja bez kobiet to pół demokracji”. Było okazją do prezentacji i wymiany poglądów przez panie, związane z pozarządowymi organizacjami kobiecymi i działaczkami samorządowymi.
Główny wątek określiła już na wstępie senator Dorota Symonides powiedziawszy, iż „kobieta musi istnieć w polityce i to nie jako kwiatek do kożucha”. Ponadto, powołując się na własne doświadczenie, mówiła, iż kobieta w polityce „widzi więcej”. Podobnego zdania była Barbara Imiołczyk, wiceprezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, dodając jednocześnie, iż kobiety w polityce muszą być i są tak samo odpowiedzialne jak i mężczyźni. Skrytykowała natomiast aktualny większościowy system wyborczy do samorządów twierdząc, iż w obecnym jego kształcie jest on nieprzystępny dla chętnych do udziału w życiu publicznym kobiet. Lepszy według byłby system proporcjonalny, jako ten sprawiedliwszy i bardziej oddający sens słowa "równouprawnienie".
Inny jeszcze zarzut dołączyła Anna Kamińska, koordynatorka Przedwyborczej Koalicji Kobiet. Podkreśliła ona, iż nie tylko system wyboru jest dyskryminujący, ale także i same partie wystawiające kobiety na ostatnich miejscach list. Dlatego też zaproponowała, aby kobiety stały się widoczne poprzez uświadomienie sobie, że stanowią one potężną grupę społeczną, zdolną do wywierania nacisku. Takie też zadanie stawia sobie Koalicja i stara się je urzeczywistnić. Na ten sam problem zwróciła uwagę Sonia Szczepańska z Fundacji eFKa, akcentując jednocześnie, że komitety wyborcze kobiet powstają w większości, niestety, niejako „z musu”, w wyniku „impulsów negatywnych”, tj. reakcji na dyskryminację płci pięknej przez partie masowe. Oprócz tego zwróciła uwagę słuchaczek na małe zainteresowanie mediów tzw. kwestią kobiecą w trakcie kampanii.
Po przerwie głos zabrały panie, mające bezpośrednią styczność z głównym zagadnieniem konferencji, to znaczy działaczki samorządowe: Aleksandra Wolska, była radna Karpacza, i Jolanta Piotrkowska, burmistrz Karpacza. Zwróciły one uwagę na być może mało oryginalne, ale jakże prawdziwe zdanie, iż jedynym sposobem, aby kobiety miały wpływ na swoje otoczenie jest ich udział w życiu publicznym. Pani Wolska udowadniała ponadto, że pomimo tego, że kobiecie trudniej niż mężczyźnie jest pogodzić pracę w samorządzie z obowiązkami domowymi, są one lepszymi działaczkami lokalnymi oraz lepiej rozumieją i reprezentują miejscowe środowiska.
Ze zdaniem tym nie do końca mogła zgodzić się ostania panelistka tego dnia, prof. Renata Siemieńska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Stwierdziła ona, że kobiety nie są ani lepsze, ani gorsze od mężczyzn, ale z całą pewnością inne i, co się z tym wiąże, mają odmienne spojrzenie na wiele spraw, co zobrazowała poprzez wyniki kilku badań socjologicznych.
W podsumowaniu dyskusji, zgromadzone panie zgodziły się, iż obecnie rola kobiet w samorządzie lokalnym, choć systematycznie się zwiększa, to jednak w dalszym ciągu nie jest na satysfakcjonującym poziomie i należy dokładać wszelkich starań, aby tę sytuację zmienić, a to zależy już tylko od działań samych zainteresowanych – kobiet.
Źródło: inf. własna