NGO.PL: Kończymy debatę o uwalnianiu wolontariatu, chociaż temat pewnie jeszcze powróci.
Wolontariusze do firm – na takie hasło, w pierwszy odruchu, można się obruszyć. Nie dam się wykorzystywać. Dlaczego moja bezpłatna praca ma komuś przynosić zyski finansowe? Sama tak pomyślałam w pierwszej chwili. Przed oczami pojawiła mi się wizja wolontariusza na kasie w Tesco. Niefajne.
Ale chwilę potem pomyślałam: a jeśli ktoś to lubi i chce? Każdy ma swój rozum. Może są osoby, dla których praca na kasie to marzenie z dzieciństwa (podobnie jak np. jazda śmieciarką). Poza tym taka praca to także nie lada odpowiedzialność – w końcu ma się do czynienia z pieniędzmi, z klientami, odpowiada się poniekąd za wizerunek firmy. Nie wiem, czy zarządcy Tesco (czy jakiejkolwiek innej firmy komercyjnej) tak chętnie i powszechnie korzystaliby z pomocy wolontariuszy, na których przecież nie mieliby takiego wpływu jak na swoich pracowników. Bardziej pewnie można by się obawiać prób wykorzystywania „naiwnych” wolontariuszy w małych firmach, o niekoniecznie ugruntowanej pozycji na rynku, chcących się dorobić tanim kosztem. Wydaje mi się jednak, że wieść o nieuczciwie traktującej wolontariuszy firmie (czy dużej, czy małej) szybko rozniosłaby się wśród potencjalnych zainteresowanych.
Kończymy debatę o uwalnianiu wolontariatu w portalu, chociaż temat pewnie jeszcze powróci. Na przykład przy okazji przełożonej w czasie nowelizacji ustawy o działalności pożytku publicznego, z której mają zniknąć zapisy (wprowadzone tam ustawą o działalności leczniczej), zezwalające na korzystanie z pomocy wolontariuszy przez wszystkie podmioty (także komercyjne) prowadzące działalność leczniczą. Biorąc pod uwagę kierunek w jakim zmierza polska służba zdrowia po ostatniej reformie, może się okazać, że w efekcie z wolontariuszy nie będą mogły korzystać np. dotychczasowe szpitale publiczne, które przekształcają się w spółki prawa handlowego. Już zawiązała się koalicja organizacji, które nie chcą do tego dopuścić.
Osobiście skłaniam się ku uwolnieniu wolontariatu, ufając w zdrowy rozsądek wolontariuszy. Jednak – jak zawsze – diabeł tkwi w szczegółach. Jakieś ograniczenia lub dodatkowe wymagania w korzystaniu z pomocy wolontariuszy na pewno byłyby potrzebne, bo inwencja rodaków niezmierzona. Może takie, jak proponuje Dariusz Pietrowski – dotyczące zakazu zatrudniania po odbytym wolontariacie, tak aby nie przekształcił się on w bezpłatne staże. Może, jak proponuje Wojciech Rustecki, firmy komercyjne chcące korzystać z pomocy wolontariuszy powinny być zobowiązane do większej przejrzystości i powszechnego informowania o swoich zyskach. Na tej podstawie przyszli wolontariusze mogliby podjąć racjonalną decyzję, czy chcą się do tego zysku przyczyniać. A może wolontariat w działalności komercyjnej powinien być ograniczony jedynie do takiej, która ma elementy misyjności (np. mieszczące się w obszarach pożytku publicznego, zdefiniowanych w ustawie).
A może jednak nie mam racji i należy raczej promować, rozwijać i powszechniej korzystać z różnych już istniejących form współpracy z firmami, jak – wymienione przez Wojciecha Rusteckiego – staże, płatne praktyki, stypendia, rady programowe, doradcy społeczni.
Obecne rozwiązania prawne pozwalają na obchodzenie ograniczeń w zatrudnianiu wolontariuszy przez sektor komercyjny. Praktyki takie są nierzadko stosowane, a rzadko napiętnowane. Czy to dobrze służy idei wolontariatu? Nie mam wątpliwości. Czy dobrze służy wolontariuszom? Zapytajmy ich. Jako była wolontariuszka, mogę powiedzieć, że czułabym pewien niesmak, gdybym dowiedziała się, że moje zaangażowanie w jakieś przedsięwzięcie jest na granicy prawa.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)