Wielu uważa, że skazanych należałoby trzymać za kratami o przysłowiowym chlebie i wodzie. Tylko zapomina, że ci ludzie kiedyś wyjdą z owych "nor" i znów zamieszkają między nami.
W społecznym odczuciu, zwłaszcza podsycanym przez doniesienia medialne, osoba pozbawiona wolności winna być napiętnowana, a karę odbywać o przysłowiowym chlebie i wodzie.
Zapewne, z perspektywy, szczególnie ofiar przestępstw, jest to zrozumiałe, tym bardziej, że sytuacja np. chorych w szpitalach, z pozoru, wydaje się gorsza niż więźniów. Społeczeństwo źle reaguje, gdy słyszy, że skazany skorzystał z dobrodziejstwa warunkowego zwolnienia, że pracuje i zarabia, odsiadując karę. Że chodzi na przepustki i korzysta z przerwy w karze. Oburzenie wzbudzają informacje o tym, że skazani chodzą do teatru, że organizuje się dla nich (za przecież publiczne pieniądze) zajęcia sportowe czy kulturalno-oświatowe.
Reakcja społeczeństwa wynika ze zwyczajnej niewiedzy oraz medialnych doniesień o kolejnych odrażających w swoich czynach przestępcach. Nic bardziej mylnego.
Jeżeli karzemy kogoś za nieprzestrzeganie prawa – przestrzegajmy je sami! W XXI wieku, w Polsce, w Europie przyjęto, że karą jest izolacja. Tylko izolacja i aż izolacja. Nie – złe warunki bytowe, żywieniowe czy upokarzanie i poniżanie. Jest tak, i powinno być nadal, z przynajmniej trzech oczywistych powodów. Bo wstępując do ONZ i Unii Europejskiej zgodziliśmy się na pewne regulacje prawne dotyczące osadzonych, bo jesteśmy wychowani w kulturze chrześcijańskiej, a to przecież do czegoś zobowiązuje i wreszcie – zabrzmi to może cynicznie, ale ci ludzie, gdy kiedyś w końcu wyjdą z więzienia, a wyjdą, zamieszkają w pobliżu. Obok nas, obok naszych rodzin, dzieci, dobytku. Dajmy im szansę poznania innego życia w trakcie odsiadki (praca, kultura, edukacja, sport), traktujmy praworządnie i z odpowiednią atencją, z szacunkiem obchodźmy się z ich rodzinami, a obok naszych domostw nie zamieszkają bestie, nienawidzące wszystkiego i wszystkich. Oczywiście, w ten sposób nie wyeliminujemy recydywy, ale chociaż skutecznie ją ograniczymy.
Nie wolno też mylić takiego stanowiska z jakąś pobłażliwością czy wręcz słabością wobec sprawców przestępstw. Bądźmy logiczni. Najważniejsze jest dobro nasze i naszych bliskich. Zróbmy więc wszystko, aby ci ludzie mieli szansę – w toku resocjalizacji – zmienić się, poznań inne życie, znaleźć nowe cele. By, gdy wyjdą z więzienia, mieli szansę normalnie powrócić do swoich lokalnych społeczności, znaleźć pracę, założyć rodzinę. By ze sprawców przestępstw stali się, przede wszystkim i po prostu - naszymi sąsiadami. By, dzięki temu, inni tacy jako oni, właśnie na ich przykładzie wiedzieli, że każdy ma drugą szansę.