Crowdfunding przestał być chwilową modą dla wąskiej grupy pasjonatów. Coraz więcej projektów zyskuje olbrzymi rozgłos medialny, który przekłada się na rozpoznawalność platform i większe zainteresowanie tą tematyką w Polsce. Finansowanie społecznościowe na pewno zwiększyło zaufanie internautów do zbiórek pieniędzy w internecie, jednak wciąż można trafić na idee budzące wątpliwości.
Crowdfunding przestał być chwilową modą dla wąskiej grupy pasjonatów. Coraz więcej projektów zyskuje olbrzymi rozgłos medialny, który przekłada się na rozpoznawalność platform i większe zainteresowanie tą tematyką w Polsce. Finansowanie społecznościowe na pewno zwiększyło zaufanie internautów do zbiórek pieniędzy w internecie, jednak wciąż można trafić na idee budzące wątpliwości – czy wokalistka ma prawo krytykować swoich fanów, dzięki którym zebrała pieniądze na teledysk? Czy uczciwe jest zbieranie pieniędzy, kiedy już się je ma?
Finansowanie społecznościowe to nie tylko wielkie sukcesy na miarę „Festiwalu Cohabitat” czy gry „Pan Lodowego Ogrodu”. Historie ze świata pokazują, że niejednokrotnie projektodawcy nie potrafili dotrzymać słowa, a zebrane pieniądze okazały się niewystarczające na wydanie finalnego produktu. Czy w Polsce możemy zapobiec takim sytuacjom? Nie, niestety nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. To projektodawcy muszą zacząć unikać pewnych błędów i zachowań, przez które na coraz prężniej funkcjonujący model finansowania społecznościowego, zaczyna padać cień.
Tim Schafer, twórca Full Throttle i Grim Fandango rozpoczął zbiórkę na nową grę na Kickstarterze. Przy założonych 400 tysięcach, zebrał 3,3 miliona dolarów. Po jakimś czasie ogłosił, że gra nie powstanie z braku środków. Jaki z tego wniosek? Nie warto rozpoczynać projektu bez solidnego biznes planu. Jeśli nie jesteśmy w stanie optymalnie zarządzać zebranymi środkami, nie decydujemy się na crowdfunding. Wspierający ufają tylko raz.
„Dała nam przykład Karolina Czarnecka, jak się zachowywać nie powinniśmy”. Jeśli wpłacających nie satysfakcjonuje efekt naszych prac, to powinniśmy zadać sobie pytanie: dlaczego? Może nie byli odpowiednio poinformowani o celu zbiórki, albo wpłacili pieniądze pod wpływem impulsu nie zapoznając się dobrze z opisem? Zamiast krytykować i oskarżać za dociekliwość, powinniśmy ich zrozumieć i starać się wszystko wytłumaczyć. Chodzi w końcu o duże pieniądze, które ludzie wpłacają z własnej woli. W Polsce bardzo dobrze udało się to rozegrać twórcom „Franko 2” na platformie Wspieram.to, którzy przekuli krytykę w konstruktywną dyskusję, a ta zaowocowała powstaniem wielu nowych postaci i grafik w finalnej wersji gry.
Jeśli nie możemy doprosić się odpowiedzi na zadane pytania, to jaką mamy pewność, że otrzymamy jakikolwiek produkt? Jeśli ktoś na początku zbiórki zarzuca twórcom oszustwo, a oni nie potrafią się z tych zarzutów wybronić, to nie ma możliwości, aby projekt skończył się powodzeniem, a opinia mediów była pozytywna. Najgorsze, że w takich sytuacjach tracą wszyscy – ponieważ najczęściej dochodzi od podważenia całej idei crowdfundingu.
Zbiórki bazujące na emocjach i nostalgii zawsze będą się szybciej realizować, ale czy na tym powinno bazować finansowanie społecznościowe? Warto dokładnie określić zapotrzebowanie na pieniądze wpłacających. Nie powinniśmy naginać rzeczywistości w celach zarobkowych. Mimo że zbiórka się uda, to wspierający mogą poczuć się oszukani. Zwłaszcza, kiedy dowiedzą się, że finalny produkt nawet bez wsparcia mógłby zostać zrealizowany.
Autorów projektów crowdfundingowych w Polsce czeka jeszcze wiele pracy. Każde naginanie rzeczywistości ma krótkie nogi i wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Kiedy to się stanie, tracą nie tylko wspierający, ale głównie potencjalni projektodawcy, ponieważ do zrealizowania swojego marzenia będą potrzebować nie tylko pieniędzy, ale przede wszystkim jeszcze większego zaufania. A te jest zdobyć najtrudniej.
Źródło: Wspieram.to