NGO.PL: O tym, czy określone zadanie publiczne samorządu zostanie wykonane przez organizację lub firmę decyduje nie rodzaj zadania, lecz status prawny podmiotu, który chce i potrafi je zrealizować. Czy samorządy przy zlecaniu realizacji zadań publicznych powinny kierować się zasadami wolnej konkurencji?
Ponad 1 mld 200 mln zł – tyle w 2009 roku gminy przekazały stowarzyszeniom i fundacjom na realizację zadań publicznych. Dla porównania: podatnicy, odpisując 1% dla organizacji pożytku publicznego w zeszłym roku, wsparli je kwotą zaledwie – w tym kontekście – 400 mln zł. Te dane pokazują, że debata, którą właśnie rozpoczynamy w ngo.pl, wcale nie jest jedynie akademickim sporem o rolę organizacji pozarządowych we współczesnym państwie. To jest także debata o finansach. A jak wiadomo – nic tak dobrze nie rozpala emocji jak pieniądze.
Nad czym się zastanawiamy? Tym razem pytamy naszych ekspertów o to, czy samorządy przy zlecaniu realizacji zadań publicznych powinny kierować się zasadami wolnej konkurencji.
Wyjaśnijmy: samorządy i administracja centralna nie są w stanie wszystkich swoich obowiązków wypełnić samodzielnie. Chcąc, nie chcąc część tych zdań przekazują do realizacji albo swoim jednostkom, zazwyczaj instytucjom, albo organizacjom pozarządowym – zazwyczaj poprzez konkursy. Mogą też, opierając się na prawie zamówień publicznych, kupić realizację zadania publicznego u prywatnego podmiotu. Organizacje pozarządowe mogą sprzedawać swoje usługi, tak jak prywatne podmioty. Natomiast prywatne podmioty nie mogą stanąć do konkursu dotacyjnego. Z instytucjami jest jeszcze inaczej: poza ministerialnymi wyjątkami nie dotyczą ich ani konkursy, ani przetargi. W rezultacie, mamy do czynienia z sytuacją, w której nie rodzaj zadania jest ważny, tylko status prawny podmiotu, który chce i potrafi je zrealizować.
W październiku 2010 r. opisaliśmy w portalu.ngo.pl przypadek z Krosna Odrzańskiego, gdzie władze gminy dopuściły osoby fizyczne (czyli de facto prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą) do udziału w otwartym konkursie dotacyjnym (organizowanym na podstawie ustawy o działalności pożytku publicznego) na zorganizowanie dożywiania dla dzieci w szkołach. Pomijając kwestię zgodności z prawem takiego rozwiązania, warto w tym miejscu przytoczyć argumentację miejskich urzędników tłumaczących, że w Krośnie Odrzańskim nie ma organizacji pozarządowych, które mogłyby przygotować posiłki dla dzieci. To mógłby być jeden z argumentów za „otwarciem rynku”.
Zwolenników wolnej konkurencji można znaleźć zarówno poza trzecim sektorem, jak w wśród jego przedstawicieli. Najczęściej mówią: skoro firma prywatna dobrze zrealizuje zadanie publiczne, to dlaczego jej na to nie pozwolić? Chodzi przecież o dobro mieszkańców.
Przeciwnicy takiego rozwiązania podnoszą z kolei, że wśród zadań publicznych wiele jest takich, w których potrzebne jest zaangażowanie wynikające nie tylko z chęci osiągnięcia zysku (a na to przede wszystkim są nastawione podmioty komercyjne, bo taka jest ich natura). Chodzi przecież o dobro mieszkańców.
Czy prywatna położna gorzej przygotuje przyszłe matki do nowej roli w szkole rodzenia niż organizacja pozarządowa? Kto lepiej zaopiekuje się bezdomnymi zwierzętami – firma czy stowarzyszenie? Czego zabraknie przedsięwzięciu artystycznemu przygotowanemu przez teatr komercyjny, a co będzie w stanie zapewnić np. fundacja? Kto efektywniej zorganizuje i poprowadzi np. system mieszkań chronionych dla osób niepełnosprawnych?
Czy jakość usług publicznych zyska, czy straci na wolnej konkurencji? Czy otwarcie rynku zmniejszy, czy zwiększy koszty tych usług i dostęp do nich? A może wymusiłoby to w końcu standaryzację usług publicznych czy też wprowadzenie (i korzystanie) z klauzul społecznych w otwartych konkursach ofert?
Oddajemy głos naszym ekspertom i zachęcamy do komentowania.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)