Jeśli nigdy nie mieliśmy Facebooka, Google+ ani konta na żadnym innym portalu społecznościowym, nie korzystaliśmy z maila, nie rejestrowaliśmy się w serwisach ani nie ściągnęliśmy ani jednej rzeczy na dysk twardy, jesteśmy całkowicie anonimowi, prawda? Otóż nie.
Badania przeprowadzone przez kadrę szwajcarskiego uniwersytetu ETH w Zurychu wykazały, że nikt nie jest anonimowy w sieci. Nie mając dostępu do baz Google+, Facebooka, LinkedIn ani innego wielkiego portalu, naukowcy wykorzystali informacje zebrane przez zapomniany serwis społecznościowy Friendster. A tam znaleźli algorytm, który może być odpowiedzialny za profilowanie wszystkich użytkowników Internetu.
Ten konkretny zajmował się jedynie profilowaniem płci – potrafił określić orientację seksualną dowolnej osoby w sieci z dokładnością do 60%! Skuteczność metod wykorzystujących dane losowe to średnio 5%, a więc cyfrowy algorytm cechuje absolutnie przerażająca skuteczność…
A skoro Friendster miał tak doskonały algorytm, jedynie wyobraźnia może nam podpowiedzieć, jakie narzędzia monitorujące i profilujące posiadają najwięksi giganci branży. Jest niemal pewne, że zarówno Facebook, jak i Google mogą skutecznie profilować użytkowników sieci pod kątem poglądów politycznych, zawodu, stanu cywilnego, poglądów religijnych, zainteresowań, seksualności, etc. Mowa oczywiście o osobach nie korzystających z żadnych usług tych firm. Ci, którzy mają swoje konta na Facebooku czy Google+ już od dawna posiadają z pewnością prywatne kartoteki z wszelkimi danymi na swój temat.
Kierujący szwajcarskimi badaniami David Garcia przypuszcza, że wielkie korporacje internetowe mogą tworzyć tzw. „profile-cienie” dla wszystkich Internautów nieobecnych na portalach społecznościowych. Profile te gromadzą dane na takiej samej zasadzie, jak gromadzone są dane zarejestrowanych użytkowników, tyle że wykorzystując w tym celu pozostawiane przez nas cyfrowe odciski palców.
Te zostawiamy na każdym kroku. Wszelkie programy wykorzystujące połączenia sieciowe, takie jak przeglądarki, chmury czy aplikacje do obsługi poczty, jak również ich rozszerzenia, dodatki, a nawet zainstalowane czcionki pozwalają algorytmom śledzącym na profilowanie nas podczas surfowania po Internecie. Żeby pozostać anonimowym, musielibyśmy całkowicie odciąć się od sieci, co w dzisiejszym świecie jest raczej niemożliwe.
Czy można w ogóle pozostać anonimowym? Raczej nie. Można, oczywiście, ograniczyć możliwości „zbieraczy” - nie korzystać z serwisów społecznościowych, szyfrować wszystkie połączenia, a do sieci łączyć się za pomocą VPN lub dedykowanych, kodowanych Proxy. Ale to wszystko tylko pozory, zasłona dymna, która może i utrudni, ale z pewnością nie nieumożliwi śledzenia naszych poczynań.
Nawet korzystanie z sieci TOR (tzw. ukryty Internet) daje nikłą gwarancję na pozostanie anonimowym – co prawda algorytmy śledzące nie zobaczą przeglądanych przez nas treści, ale odnotują sam fakt korzystania z TOR-a, wrzucając nas na listę osób, które należy obserwować szczególnie uważnie. Jakby nie patrzeć, zawsze stoimy na przegranej pozycji. Musimy się z tym pogodzić i korzystać z sieci rozsądnie.
Źródło: Technologie.ngo.pl