Wydaje się, że rolnictwo ekologiczne w Polsce skazane jest na walkę o przetrwanie. Nigdy nie było oczkiem w głowie polskich polityków i urzędników, a ostatnie kilka tygodni jest przykładem, że również dla obecnej władzy jest marginesem krajowej produkcji rolnej. Świadczy o tym kilka rzeczy.
Po pierwsze opóźnienie w przyjmowaniu przepisów, który powinny wejść w życie 1 stycznia 2022 r. Tłumaczenie MRiRW, że jest to wynikiem procedowania w UE kolejnych, delegowanych aktów prawnych do rozporządzania 2018/848 wydaje się co najmniej przesadzone, ponieważ rozporządzenie to zostało opublikowane w czerwcu 2018 r. Zwłaszcza, że w innych państwach członkowskich nie hamowało to zakończenia prac na wdrożeniem tego rozporządzania do systemów prawa krajowego.
Po drugie jakość tych przepisów wymagająca poprawy pod względem merytorycznym i legislacyjnym. Po trzecie w końcu, zamknięcie się Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na jakikolwiek dialog ze stroną społeczną reprezentującą sektor rolnictwa ekologicznego. Minister wyraźnie dał do zrozumienia stronie społecznej, że nie jest dla niego partnerem do rozmowy. W sumie nie można się dziwić, skoro już od dłuższego czasu również takim partnerem dla resortu rolnictwa nie jest Rada Rolnictwa i Produkcji Ekologicznej.
Po co w polsce rozwój rolnictwa ekologicznego, skoro wystarczy minimum?
To pytanie od dłuższego czasu strona społeczna kieruje do Ministerstwa Rozwoju i Rolnictwa Wsi. W ostatnich tygodniach, podczas procedowania ustawy o rolnictwie ekologicznym i produkcji ekologicznej – do tego pytania dołączyli się także posłowie opozycji.
Jeśli reprezentujący resort rolnictwa minister hurtowo odrzucił wszystkie poprawki do projektu tej ustawy – tłumacząc, że jest to jedynie ustawa służąca technicznemu wprowadzeniu nowych przepisów rozporządzenia 2018/848 – to oczywiste jest zdziwienie, że nie skorzystano z tej okazji, by wdrożyć nowe rozwiązania wzmacniające sektor rolnictwa ekologicznego w Polsce.
Można było przecież przygotować przepisy dotyczące rozwoju zielonych zamówień publicznych służące wprowadzeniu polskiej żywności ekologicznej do szkół, przedszkoli oraz innych placówek publicznego żywienia zbiorowego i stworzyć w ten sposób motywację ekonomiczną dla powiększania produkcji ekologicznej w Polsce, dzięki poszerzeniu rynku i wzmocnieniu stabilności dostaw.
Można też było przyjąć przepisy nakładające obowiązek prowadzenia publicznej statystyki dla rynku żywności ekologicznej, np. wzorując się na przykładzie Danii. Takie dane są konieczne dla dalszego planowania rozbudowy tego rynku i ustanawiania ułatwień dla jego funkcjonowania.
Można było także zweryfikować przepisy innych aktów prawnych tworzące utrudnienia dla rolników ekologicznych i wykorzystać tworzenie ustawy do zniesienia biurokratycznych barier oraz wprowadzania zmian nastawionych na systemowe ułatwienia dla administrowania produkcją ekologiczną w Polsce.
Niestety nie ma takiej woli politycznej i najlepiej zasłonić się ogólnym i niekompletnym Ramowym Planem Rozwoju Rolnictwa Ekologicznego i Żywności Ekologicznej. Tutaj też różnimy się od innych krajów UE, które zdołały wprowadzić konkretne strategie dla tego sektora. Dlatego w supermarketach można kupić ekologiczne jabłka z Hiszpanii i Włoch, a polscy sadownicy ekologiczni walczą o rynki zbytu. Podobna sytuacja dotyczy innych owoców i warzyw, mleka i mięsa oraz przetworów zbożowych.
Rolnik ekologiczny ma być kontrolowany jeszcze przez 5 lat po zakończeniu działalności
To tylko jeden z przykładów negatywnego podejścia do rolnictwa ekologicznego zaproponowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi podczas procedowania projektu ustawy o rolnictwie ekologicznym i produkcji ekologicznej w ostatnich tygodniach na sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Inne dotyczą ograniczeń w dostępie do zawodu inspektora rolnictwa ekologicznego, gdyż tylko w Polsce przepisy projektu mają utrzymać konieczność zdawania drogiego egzaminu. Takiego obowiązku nie przewiduje się w żadnym innym państwie UE. Nadal nie zostaje rozwiązany problem absurdalnych terminów raportowania przez jednostki certyfikujące do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Nie zostały podniesione kary za oznakowanie produktów „bio” i „eko” w sposób wprowadzający konsumentów w błąd oraz środków produkcji tak oznakowanych, a niedopuszczonych do stosowania w rolnictwie ekologicznym, pomimo tego, że to bardzo ważne dla ochrony interesów ekonomicznych producentów ekologicznych, by bronić ich przed nieuczciwymi praktykami ze strony innych podmiotów. Problematyczny jest także przepis dopuszczający sprowadzanie do Polski nawozów ekologicznych z innych krajów UE i Turcji, ale nie z krajów EFTA, jak Norwegia i Szwajcaria oraz tylko przez rolników na potrzeby własne. Projekt ustawy jest napisany w niechlujny i chaotyczny sposób, co w przyszłości spowoduje komplikacje w stosowaniu jej przepisów. Zapomniano m.in. o prawidłowym i pełnym wskazaniu kompetencji organów, nie stworzono katalogu zamkniętego dla zadań jednostek certyfikujących, ani właściwego odesłania do przepisów innych ustaw.
To wynik ponad 4 letniej pracy resortu rolnictwa, które jednak nie widzi potrzeby poprawienia przepisów projektu ustawy o rolnictwie ekologicznym i produkcji ekologicznej – ignorując nawet wiele z zastrzeżeń sejmowych legislatorów.
Ale, kto by się przejmował. W końcu dotyczy to tylko około 18,5 tysięcy gospodarstw ekologicznych i około 2 tysięcy podmiotów zajmujących się przygotowaniem, w tym przetwórstwem i obrotem żywnością ekologiczną. Tej potrzeby nie widzieli również posłowie PIS odrzucając każdą poprawkę strony społecznej reprezentującej sektor rolnictwa ekologicznego w Polsce – na podstawie nieprawdziwych i raczej nieudolnych wyjaśnień przedstawicieli resortu rolnictwa.
Za przyjęciem ustawy głosowało 308 posłów, przeciw 148, a jeden się wstrzymał. Pytanie czy ta sytuacja powtórzy się w Senacie i złe prawo wejdzie w życie.
„Z przykrością stwierdzamy, że tak ważne dla Polski procedowanie projektu ustawy o rolnictwie ekologicznym i produkcji ekologicznej spotkało się z milczeniem mediów głównego nurtu. Czy brak jest zrozumienia, że ma to kluczowe znaczenie dla jakości żywności, którą będziemy spożywać w naszym kraju? Czy nikt nie zauważył, że dziś posłowie opozycji i strona społeczna walczą o zmianę przepisów prawa, tak by w najlepszy sposób ułatwiały i wspierały rozwój rolnictwa ekologicznego w Polsce?” – Koalicja Żywa Ziemia.
Link: https://www.sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/transmisje.xsp?unid=E0FFB74EC9EFD38EC12587880032C960#
„Przepisy prawa powinny ułatwiać rolnikom podejmowanie i prowadzenie produkcji ekologicznej w Polsce. Nie widać jednak, by było to celem rządowego projektu ustawy o rolnictwie ekologicznym i produkcji ekologicznej. Ten projekt to niewykorzystana szansa na wprowadzenie prawdziwych zmian, z których mogliby skorzystać zarówno producenci ekologiczni, jak i konsumenci” – Koalicja Żywa Ziemia.
„Dziś w Polsce rolnictwo ekologiczne zajmuje zaledwie 3,5% użytków rolnych. Z trudnościami mierzyć musi się także przetwórstwo produktów ekologicznych. Na rynku jest słaby dostęp do polskiej żywności ekologicznej, za to coraz częściej można kupić taką żywność pochodzącą z importu. Kiedy wreszcie doczekamy się prawa i strategii wzmacniającej pozycję polskich producentów ekologicznych? Dlaczego z taką niechęcią polityków i urzędników spotykają się postulaty polskiego sektora produkcji ekologicznej?” – Koalicja Żywa Ziemia.
KOALICJA ŻYWA ZIEMIA jest niesformalizowaną grupą, utworzoną przez organizacje i ruchy działające w obszarze rolnictwa i żywności. Celem działania Koalicji jest kształtowanie krajowej polityki rolnej i żywnościowej w kierunku sprawiedliwej społecznie i odpowiedzialnej wobec środowiska naturalnego produkcji, dystrybucji i konsumpcji. Koalicja jest członkiem europejskiej platformy Good Food Good Farming skupiającej krajowe koalicje działające na rzecz zmiany polityki rolno-żywnościowej w Unii Europejskiej.
Więcej o celach i działalności Koalicji można przeczytać na naszej stronie: https://koalicjazywaziemia.pl/
Źródło: Koalicja Żywa Ziemia