27 października w Spółdzielni Socjalnej Colegal odbyła się trzecia już edycja Biznes Miksera, inicjatywy organizowanej przez Fundację Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i Koalicja Prezesi-wolontariusze – pisze Ignacy Strączek dla portalu Ekonomaispoleczna.pl.
Biznes Mikser służy spotkaniom przedsiębiorców społecznych z przedstawicielami tzw. tradycyjnego biznesu. W tej edycji prezesi i członkowie zarządów związani z Koalicją, spotkali się z przedsiębiorcami społecznymi, aby dzielić się z nimi swoją wiedzą i doświadczeniem rynkowym. Celem tych spotkań jest ulepszenie oferty podmiotów ekonomii społecznej, by efektywniej funkcjonowały na otwartym rynku.
Stop ignorancji
Nie ulega wątpliwości, że warunkiem przetrwania podmiotu na rynku jest konieczność generowania zysku. Z drugiej strony wielu ludzi postrzega zysk jedynie przez pryzmat krwiożerczego kapitalizmu. U podstaw takiego myślenia leży albo ignorancja, albo mocno wypaczony idealizm, ponieważ w przypadku każdego przedsiębiorstwa społecznego cały wypracowany w nim zysk musi zostać przeznaczony na cele społeczne. Zatem jeżeli negujemy potrzebę dążenia do zysku, negujemy także potrzebę realizacji celów społecznych.
Jeden z uczestników Biznes Mikrsera Piotr Dygas, Dyrektor Departamentu Klientów Prestiżowych w Skarbiec TFI, przestrzegał wszystkich swoich rozmówców, by idea nie przesłoniła im konieczności działania i racjonalnego myślenia. W idei można utopić każdy biznesplan – podkreślał. Chodzi więc o to, żeby myślenie ideowe i społeczne zaangażowanie nie przysłaniały konieczności planowania. Przedsiębiorca, także społeczny, musi sobie bowiem odpowiedzieć nie tylko na pytanie „Co chcę zrobić?”, ale także: „W jaki sposób mogę to osiągnąć?”.
Zysk, ale jaki?
W tym przypadku spór toczy się oczywiście nie o zysk sam w sobie, ale o jego naturę. Zawzięci krytycy dążenia do sukcesu gospodarczego przez przedsiębiorców społecznych zakładają a priori, że natura zysku jest nieczysta, a droga do powodzenia w biznesie musi być usłana trupami, relacjami o łamaniu praw człowieka, testowaniem kosmetyków na zwierzętach i niepohamowaną emisją gazów cieplarnianych. W tym przypadku mamy do czynienia z frontalną i dość mętną krytyką rentownej przedsiębiorczości.
Ekonomia społeczna proponuje bardziej pragmatyczne rozwiązania. Zysk jak najbardziej, ale tylko zysk etyczny. Najłatwiej wszystko negować i nie przedstawiać konstruktywnych alternatyw. Zdecydowanie trudniej osiągać cele, gdy świadomie rezygnuje się z części instrumentów gry rynkowej, a jednak się na tym rynku pozostaje. Przedsiębiorca społeczny wygląda niejednokrotnie jak bokser walczący jedną ręką – ale to jest świadoma decyzja.
Etyka to są koszty
Etyczne wybory najczęściej pociągają za sobą wyższe koszty. Choćby przysłowiowe T-shirty: jeżeli nie sprowadzamy ich z Chin – są droższe. Jeżeli ich jakość jest wyższa – są droższe. Jeżeli chcemy dbać o prawa pracownicze, koszty, przynajmniej te podstawowe, także wzrastają. Starając się osiągać cele społeczne, budować kapitał społeczny, dbając o środowisko, czyli postępując etycznie przedsiębiorca wspina się wąską i krętą drogą, podczas gdy część jego konkurentów pędzi na skróty, przewraca płotki i notorycznie fauluje. Takie są koszty. Budujące jest jednak to, że powstała grupa konsumentów, która chce podążać właśnie tą krętą drogą za biznesem społecznie odpowiedzialnym.
Dwa języki
Biznes Mikser jawi się jako projekt translatorski. Spotykają się tu dwie grupy mówiące różnymi językami. Brakuje im jednak tradycyjnych narzędzi pracy tłumacza, choćby takich jak słownik. Nie ma tu prostych synonimów i uzusów – dog to pies, cat to kot, breakfast to śniadanie, ale nie wiadomo, o której godzinie się je zaczyna i co na nie podać. Warstwę kulturową łatwo zgubić w tłumaczeniu. Języki obce są w pewnym sensie nieprzekładalne.
Co ciekawe, uczestniczący w Biznes Mikserze przedsiębiorcy społeczni i przedstawiciele biznesu komercyjnego w jakimś stopniu przypominają przedstawicieli plemion, którzy języki swoich interlokutorów znają tylko mniej więcej. Tradycyjni przedsiębiorcy mają za zadanie wprowadzić tych drugich do swojego świata. Powinni dać im narzędzia, wskazówki i rady. Są depozytariuszami sukcesu, ich firmy dobrze prosperują, należą do głównego nurtu. Jest tylko jedno „ale”: ci eksperci grają na wyjeździe i muszą mierzyć się z ograniczeniami, które na co dzień mają prawo pomijać.
Firmy komercyjne nie muszą być społecznie odpowiedzialne, nie mają też obowiązku wprowadzać demokratycznego sposobu zarządzania, a przede wszystkim ich zysk nie jest w całości przekazywany na cele społeczne. Korporacja ma zdecydowanie większe możliwości generowania zysku niż przedsiębiorstwo społeczne. Jeżeli tzw. tradycyjny biznes staje się społecznie wrażliwy, to dzieje się tak najczęściej dlatego, że pojawiła się odpowiednio duża grupa docelowa, która tego oczekuje.
Nie chodzi tu jednak o wartościowanie, tylko o unaocznienie różnic, bo im precyzyjniejszy stanie się opis podmiotów ekonomii społecznej, tym szybszy będzie ich rozwój. Jasne jest, że nie idzie nam o wywrócenie do góry nogami zastanego modelu gospodarczego, ale o skuteczne włączenie do tego łańcucha ogniwa ekonomii społecznej. Mimo tych wszystkich różnic między ekonomią tradycyjną i społeczną, podczas Biznes Miksera cel jest wspólny. Wszyscy próbują budować i wzmacniać przedsiębiorczość społeczną, a życzliwe zainteresowanie ekspertów pozwala spółdzielcom spojrzeć na przyjęte przez siebie założenia z innej perspektywy.
Kto z kim?
Podczas drugiej edycji Biznes Miksera przedstawiciele podmiotów ekonomii społecznej, przedstawiali swoje prezentacje większej grupie ekspertów, którzy następnie oceniali ich wystąpienia. Tym razem było inaczej. Do projektu przystąpiły 4 przedsiębiorstwa społeczne i 4 zespoły ekspertów. Były to więc rozmowy „jeden na jeden” przeprowadzane w formule „każdy z każdym”. W efekcie w ciągu godziny udało się przeprowadzić 16 rozmów, podczas których przedstawiciele podmiotów ekonomii społecznej mieli 3 minuty na prezentację oferty, a słuchający ich eksperci w ciągu następnych 7 minut oceniali przekazane im informacje. Taka formuła wydaje się bardzo efektywna, ponieważ sprzyja ona utrzymaniu pełnej koncentracji na temacie i pozwala nawiązać osobistą relację. Podczas rozmowy w cztery oczy powstaje wrażenie prywatności i rzeczywistego, możliwie pełnego kontaktu.
W cztery oczy
Poniżej znajduje się relacja z 4 zarejestrowanych podczas trzeciej edycji Biznes Miksera rozmów.
1. Małgorzata Chmielecka, Fundacja Integracja – Piotr Dygas, Dyrektor Departamentu Klientów Prestiżowych w Skarbiec TFI, członek Koalicji Prezesi-wolontariusze
Prezentacja przedstawicielki Fundacji Integracja była spójna i dobrze przygotowana. Piotr Dygas dowiedział się między innymi, że „Fundacja Integracja działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami. W ramach fundacji zostało powołane przedsiębiorstwo społeczne, którego celem jest likwidowanie trzech podstawowych barier, z którymi spotykają się osoby z niepełnosprawnościami. Są to bariery: architektoniczne, cyfrowe i społeczne”. W odpowiedzi na ten stan rzeczy fundacja oferuje 3 produkty: audyty architektoniczne budynków, przestrzeni publicznej i środków transportu; audyty stron internetowych i produktów cyfrowych oraz szkolenia z zakresu obsługi klienta z niepełnosprawnością. Jeżeli dany budynek przejdzie pomyślnie audyt, otrzymuje certyfikat „Obiekt bez barier”. Podobny certyfikat może otrzymać także strona internetowa.
Osoby z niepełnosprawnościami to w Polsce grupa 5 milionów ludzi – podkreślała Małgorzata Chmielecka. Biznes już to zauważył i otwiera się na jej potrzeby. Podsumowując swoją prezentację podkreśliła, że Fundacja Integracja działa już od 20 lat (przez ten czas zostały stworzone autorska metodologia i zespół sprawdzonych ekspertów), a także że jej oferta ma charakter kompleksowy, ponieważ obejmuje wszystkie rodzaje niepełnosprawności. Na koniec przypomniała też, że cały zysk wypracowany przez prowadzone przez fundację przedsiębiorstwo społeczne jest przekazywany na cele społeczne Fundacji Integracja.
Po 3-minutowej prezentacji Piotr Dygas był w pełni usatysfakcjonowany. Otrzymał wyczerpującą informację na temat działalności fundacji. Potwierdził, że istnieją wymierne instrumenty pozwalające zakwalifikować określony przypadek do grupy osób z niepełnosprawnościami (jest to orzeczenie o niepełnosprawności). Po czym rozmówcy przeszli do rozmowy na temat społecznego zaangażowania biznesu i możliwości współpracy. Piotr Dygas zaproponował projekt budowy dedykowanych dla klientów z niepełnosprawnościami instrumentów finansowych. Pojawiły się też propozycje wsparcia eksperckiego dla projektu Fundacji Integracja „Finanse bez barier” i zainteresowanie audytem cyfrowym. To trwające 10 minut spotkanie zakończyło się konstruktywnymi wnioskami: strony poznały się wzajemnie i powstała szansa na nawiązanie współpracy.
Tomasz Brzóska, prezes Spółdzielni Socjalnej „Piękne miejsce” – Marek Kuzaka, prezes AMS, członek Koalicji Prezesi-wolontariusze
Spółdzielnia Socjalna „Piękne miejsce” ma w swojej ofercie sprzątanie, pielęgnację terenów zielonych i usługi remontowe. W spółdzielni zatrudnia się osoby, które z różnych powodów przestały uczestniczyć w życiu społecznym. Zwykle nie są one w stanie pracować przez osiem godzin dziennie. Co ważne, pracownicy „Pięknego miejsca” znajdują się pod stałą opieką specjalistów. Realizacja tych założeń pozwala włączać do społeczeństwa ludzi, którzy w innych warunkach nie dostaliby pracy. Bardzo istotny jest fakt, że w tym przypadku aktywizacja zawodowa prowadzona jest równolegle z działaniami terapeutycznymi.
W rozmowie Tomasza Brzóski i Marka Kuzaki pojawił się temat konieczności zaistnienia na rynku – wyróżniającej się oferty. Przedstawiciel AMS zwracał uwagę, że w Polsce istnieje obawa przed zatrudnianiem osób niepełnosprawnych i wykluczonych. Pytał też o konkurencyjność spółdzielni. Prezes „Pięknego miejsca” zadeklarował, że ceny oferowane przez jego organizację są o 15 procent niższe od rynkowych, mówił też o „stażach”, podczas których potencjalny pracodawca może obserwować pracę zespołu spółdzielni. To rozwiązanie nie do końca przekonało Marka Kuzakę, który proponował działanie odwrotne. Sugerował tworzenie inkubatorów, w których pracownicy „Pięknego Miejsca” mogliby doskonalić swoje przygotowanie zawodowe. Pracodawcę, który już raz się zrazi bardzo trudno przekonać, żeby powtórnie rozważył daną ofertę – konkludował. „Musicie się wyróżnić!” – powtarzał.
Wydaje się, że w tym przypadku przedstawiciel tzw. tradycyjnego biznesu nie dostrzegł potencjału w społecznym zaangażowaniu spółdzielni „Piękne miejsce”. Skupiał się przede wszystkim na typowych instrumentach gry rynkowej, zamiast spróbować nadać rynkowy charakter wyborom, których dokonali sami spółdzielcy.
Spółdzielnia Socjalna ZUO, Anna Zawadzka i Emilia Oksyntowicz – Hubert Włodarczyk, Polfarma i Krzysztof Michniewicz, prezes ICP Group, członek Koalicji Prezesi-wolontariusze
Spółdzielnia Socjalna Zakład Ubierania Obywateli zajmuje się „etycznym tworzeniem ubrań”. Jej członkinie starają się tworzyć „wolne od wyzysku, odpowiedzialne, ekologiczne produkty”. Stawiają na materiały pochodzenia lokalnego oraz na materiały recyklingowe. Zależy im na tym, żeby być „transparentnymi w tym co robią, tzn. żeby pokazywać, w jaki sposób powstają ich produkty, skąd pochodzą materiały, jaki ślad węglowy zostawiają za sobą w atmosferze”. Kolejnym ważnym dla nich elementem jest demokratyczny, pozbawiony hierarchii charakter spółdzielni socjalnej.
Zdaniem Huberta Włodarczyka z Polfarmy przedstawiona prezentacja nie była wyczerpująca. Po jej zakończeniu ekspert nie miał pełnej wiedzy o działalności spółdzielni. Natomiast Krzysztof Michniewicz z ICP Group uznał, że najlepszym kierunkiem rozwoju dla Zakładu Ubierania Obywateli będzie znalezienie ambasadorów marki, którzy będą promowali jej produkty w modnych knajpach na Placu Zbawiciela i Placu Trzech Krzyży, a także na portalach plotkarskich takich jak Pudelek. Chodzi o trendsetterów i szerszy, ale nie masowy, krąg odbiorców.
Wydaje się, że Krzysztof Michniewicz nie tylko mało trafnie ocenił kierunek, w jakim powinna się rozwijać spółdzielnia, ale także stworzył fikcyjną grupę docelową złożoną z klientów dość niejednorodnej grupy lokali. Wykluczył jednocześnie projekty współpracy z organizacjami pozarządowymi, kurierami rowerowymi i sklepami rowerowymi (w ofercie ZUO znajdują się akcesoria rowerowe). Te grupy jego zdaniem są zbyt małe i nie dają szans na dynamiczny rozwój. Jednak przykład wielu inicjatyw środowiskowych budowanych wokół określonych idei i wyborów konsumenckich przeczy takiemu założeniu.
Michniewicz konkluduje „Na końcu jest cena”. To prawda, ale tę cenę trzeba ustalić w oparciu o pogłębioną analizę zjawiska, a nie o wątpliwe przesłanki rzekomo pozwalające zwiększyć sprzedaż. W przypadku Zakładu Ubierania Obywateli wartości muszą być wliczone w cenę, a cena musi znaleźć swoje miejsce na rynku. Nie odwrotnie.
Rozmowa Joanny Olęckiej i Ewy Kijory z Bialskiej Spółdzielni Socjalnej „Progres” z Piotrem Dygasem ze Skarbiec TFI pokazuje, że podczas dziesięciominutowej rozmowy wspaniale rozwijająca się organizacja może wypaść blado.
Bialskie Cuda, marka wykreowana przez spółdzielnię „Progres”, zajmują się szyciem zabawek, pościeli i akcesoriów dla dzieci, cyfrowym haftem i innymi zleceniami związanymi z krawiectwem. Ich partnerem jest miejscowa firma odzieżowa Bialkon. Niestety przedstawicielki Progresu nie zabrały ze sobą produkowanych przez siebie zabawek, a ich prezentacja była chaotyczna. Mimo to zdołały nawiązać kontakt z ekspertem, który udzielił im kilku cennych rad. Zwrócił uwagę na brak cennika, a także na fakt, że świąteczna oferta powinna zostać rozesłana do firm na kwartał przed świętami. Mimo wyraźnych błędów przedstawicielki „Progresu” zdołały zainteresować swoją ofertą Piotra Dygasa, który na koniec chwalił „Bialskie Cuda”. – W waszej prezentacji nie ma przesady jeśli chodzi o ideologię. Czasami w ideologii, koncepcji i przesłaniu można utopić biznes. Wy nie utopiłyście, to jest dla was dobra informacja – podsumował.
Idea to nie kamień młyński u szyi
Kolejne spotkanie z cyklu Biznes Miksera okazało się bardzo owocne. Wśród wielu wniosków, jakie zostały sformułowane, jeden wydaje się szczególnie ważny: musi istnieć równowaga pomiędzy zaangażowaniem społecznym i biznesplanem. Bez realizmu żaden pomysł, choćby najszlachetniejszy, nie zostanie wprowadzony w życie. A więc idea nie może być kamieniem młyńskim u szyi, ale jednocześnie narzędzia rynkowe powinny służyć realizacji idei. Przynajmniej jeżeli chodzi o przedsiębiorców społecznych.
Ignacy Strączek dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl