Kiedy po wyborach prezydenckich w 2020 roku Białoruś zalała fala protestów, kobiety często jako pierwsze – zaczęły wychodzić na ulice. Ubrane na biało, z kwiatami w dłoniach, stanęły naprzeciw brutalnej machiny represji. Wiele z tych kobiet, które latem 2020 r. wyszły na ulice, zostało aresztowanych, często bardzo brutalnie. Dziś część z nich mieszka na uchodźstwie – w Polsce, na Litwie, w Niemczech. Kilka z nich tworzy kolektyw Spravka.
Spravka to czteroosobowy kolektyw białoruskich aktywistek, które udzielają wsparcia psychologicznego i prawnego kobietom mieszkającym w Białorusi i tym na emigracji. „Pracujemy tak, jak możemy - robimy to zdalnie i z zachowaniem środków bezpieczeństwa. Skala potrzeb jest ogromna, a w Białorusi nie ma żadnej organizacji, która oferowałaby podobną pomoc” – mówią D. i D., założycielki Spravki.
„To nie tylko przemoc domowa. To przemoc systemowa”
Według raportu stworzonego przez białoruską koalicję organizacji działających przeciw przemocy wobec kobiet, a zaprezentowanego podczas 90. sesji Komitetu ONZ ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW),
ponad 45% kobiet w Białorusi doświadcza przemocy psychicznej, 25% fizycznej, a ponad 13% seksualnej – zazwyczaj ze strony partnerów.
Dane są jednak niepełne – państwo nie prowadzi systematycznego rejestru, a zgłaszanie przemocy wiąże się z ryzykiem utraty dzieci, ostracyzmem i kolejną falą przemocy, tym razem instytucjonalnej.
„Policjant nie wie, jak zakwalifikować gwałt małżeński. A rejestr przemocy domowej wymaga podania danych osobowych ofiar i świadków – to od razu odstrasza” – czytamy w raporcie.
Łukaszenka w 2018 roku nazwał projekt ustawy o przemocy domowej „bzdurą z Zachodu” i stwierdził, że „sam nie raz uderzył syna”. Przeciwnikami ustawy były również kościoły prawosławny i katolicki, nawołujące do „obrony wartości rodzinnych”. W efekcie do dziś nie ma w Białorusi kompleksowego prawa penalizującego przemoc domową. Obowiązują jedynie ogólne przepisy kodeksu karnego i administracyjnego, które nie chronią ofiar, nie uznają przemocy ekonomicznej ani stalkingu. Dla Łukaszenki „tradycyjne wartości” to i przyzwolenie na ataki na najbardziej wykluczone społecznie grupy, i na patriarchalną przemoc we wszystkich obszarach życia.
Wyjechałyśmy do Polski. Nie przestałyśmy działać
Historia Spravki sięga 2016 roku, gdy w Mińsku działało Centrum na Rzecz Rozwoju Praw Kobiet „Jej Prawa”.
– W 2020 roku państwowa telewizja puściła szkalujący materiał o naszej działalności. Zarzucono nam finansowanie protestów. Musiałyśmy uciekać – mówi D., koordynatorka działań kolektywu. Po likwidacji setek organizacji społecznych przez reżim Łukaszenki, część aktywistek osiedliła się w Polsce i kontynuowała pracę jako kolektyw Spravka.
Zaczęły od kampanii informacyjnych – jak pisać skargi, gdzie szukać pomocy. Potem, dzięki pierwszym grantom, zaczęły udzielać pomocy bezpośredniej – prawnej i psychologicznej.
Komu pomaga Spravka? Na początku pracowały w 99% z kobietami mieszkającymi w Białorusi. Ale to się zmienia. Obecnie 10% ich klientek to osoby z Białorusi, ale mieszkające w Polsce i w innych krajach, np. Litwie. W 2022 roku udzieliły pomocy 500 kobietom, ale ta liczba co roku rośnie.
– W 2025 jesteśmy dopiero w połowie roku, a już przeprowadziłyśmy ponad 600 konsultacji prawnych i psychologicznych – mówi D.
Z jakimi problemami zgłaszają się kobiety? To najczęściej sytuacje, kiedy władze interpretują sytuacje w rodzinie jako „społecznie niebezpieczne”, a de facto chcą ukarać kobietę – na przykład za to, że jest samodzielną matką. To są też sprawy związane z alimentami, przemocą domową, rozwodami, życiem na emigracji i uchodźstwie, represjami władzy – w tym zatrzymaniami, aresztowaniami – a także z kryzysami psychicznymi.
W Białorusi pracowały wyłącznie z dorosłymi kobietami, bo prawo nie pozwalało im na pracę z nieletnimi. Nie mogły zatem kierować swojej oferty choćby do nastoletnich dziewczyn. Po wyjeździe z Białorusi paradoksalnie ich zakres działalności się rozszerzył -– i o konsultacje psychologiczne, i o pracę z dziećmi.
Polski system nie wspiera tak, jak powinien
– Aktywistki, które zamieszkały w Polsce, zazwyczaj są zsieciowane, wiedzą, gdzie szukać pomocy. Ale kobiety-migrantki – zwłaszcza te z dziećmi – bywają zupełnie zagubione – mówi D. – Nie znają języka, nie rozumieją procedur, a przemoc ekonomiczna czy porwania dzieci przez ojców z Białorusi to wcale nie są rzadkie przypadki.
W Polsce funkcjonują schroniska i procedura niebieskiej karty. Ale kobiety-migrantki nie wiedzą, co ona oznacza. Policja czasem reaguje na przemoc w rodzinie, a czasem ignoruje. Często barierą w kontakcie z policją i instytucjami jest trauma związana z wcześniejszymi kontaktami z białoruską milicją – bo ta na pewno nie chroniła. – Podczas festiwalu antyprzemocowego Roar Women powstała broszura, w której w języku rosyjskim i białoruskim wyjaśniamy, jakie kroki można podjąć w sytuacji doświadczania przemocy, gdzie szukać wsparcia – mówią aktywistki.
Przemoc wobec kobiet i osób LBGT+ to przemoc polityczna
W czasie protestów 2020–2021 kobiety i osoby queer były celem brutalnych represji. ONZ potwierdziło ponad 100 przypadków przemocy seksualnej i ze względu na płeć, w tym 36 wobec kobiet. Kobiety były bite, torturowane, straszone odebraniem dzieci. Wiele z tych, które wyszły z aresztów, doświadczyło traumy i nadal zmaga się z PTSD.
Dziś na Białorusi nie działa oficjalnie żadna organizacja feministyczna czy wspierająca osoby LGBTQ.
– Na pewno są, ale nie pokazują się. To zbyt niebezpieczne. Wystarczy nie być cisheteronormatywną kobietą, by stać się celem
– mówi D.
Reżim jako pierwszy uderza w mniejszości – osoby queerowe, samodzielne matki, aktywistki.
Osoby LGBTQ to bez wątpienia jedna z najbardziej wykluczonych, dyskryminowanych grup – na przemoc wobec osób LGBTQ państwo długo dawało – wcale nie ciche – przyzwolenie. W kwietniu 2024 roku rząd Białorusi rozszerzył definicję pornografii o „nietradycyjne stosunki seksualne”. W kolejnym roku Rada Ministrów zatwierdziła w pierwszym czytaniu poprawki do ustawy o prawach dziecka, które „zakazują propagandy stosunków homoseksualnych, transpłciowości, pedofilii i bezdzietności”. Wszystkie materiały związane choćby z prawami osób LGBT+ muszą być oznaczone kategorią wiekową, co skutecznie ogranicza młodym osobom dostęp do ważnych informacji.
– Osoby LGBTQ+ są w Białorusi zatrzymywane i oskarżane arbitralnie, na podstawie różnych artykułów, podobnie jak opozycja polityczna – relacjonuje D.
Robimy to, żeby inne kobiety były bezpieczne
– Po co to robię? Zwyczajnie chcę spokojnego życia. Ale to nie będzie możliwe, jeśli nie stworzymy systemu, który mnie – i kobietom takim jak ja – to zapewni – mówi jedna z założycielek Spravki.
Kolektyw jest dziś w procesie rejestracji jako organizacja pozarządowa. Chce rozwijać współpracę z polskimi grupami feministycznymi i organizacjami działającymi na rzecz praw kobiet.
– Potrzebujemy sojuszniczek. Osób, które pomogą nam poruszać się po polskim systemie prawnym i ogólnie w polskiej rzeczywistości. Chcemy być częścią większej sieci solidarności
– deklaruje D.
Choć są tylko cztery, każdego dnia odbierają wiadomości od kobiet z Białorusi. I tych próśb o pomoc jest coraz więcej.
Źródła:
- wywiad z D. oraz D. z kolektywu Spravka przeprowadzony przez Justynę Frydrych dla Funduszu Feministycznego w dn. 23 czerwca 2025
- Belarus - Universal Periodic Review - Gender-based Violence Against Women and Girls - April 2025, The Advocates for Human Rights
- materiały prasowe nt. protestów 2020 i 2021 r.
Źródło: Fundusz Feministyczny