Każde urządzenie elektroniczne podłączone do sieci i posiadające system operacyjny, choćby szczątkowy, narażone jest na atak złośliwego oprogramowania. W dzisiejszych czasach smartfony i tablety są tak samo zagrożone, jak komputery. Ale można się przed tym uchronić!
W trzecim kwartale 2014 roku liczba krążących w odmętach sieci złośliwych programów przekroczyła – według analityków z firmy McAfee – 5 milionów. Specjaliści od bezpieczeństwa z Symantecu podali natomiast szacunkowe wyliczenia, że na 6,3 miliona mobilnych aplikacji ponad milion to szkodniki. Nie dziwi restrykcyjna polityka Apple, który dopuszcza do swojego mobilnego sklepu tylko dokładnie przetestowane aplikacje. Google również zmieniło podejście, wprowadzając testy każdego programu, jaki trafia do Google Play.
Problemem jest coś zupełnie innego. Na smartfonach trzymamy dzisiaj o wiele więcej prywatnych danych, niż na komputerach. Nic więc dziwnego, że cyberprzestępcy chętniej sięgają do naszych urządzeń mobilnych, stosując zautomatyzowane metody infekcji i wykradania informacji. Żeby obejść zabezpieczenia przygotowywane przez firmy zajmujące się bezpieczeństwem oraz samych producentów, tworzą oni tysiące nowych szkodników. To wielki wyścig zbrojeń, tyle że w cyfrowym świecie.
Uspokajające są dane opublikowane przez ekspertów ds. bezpieczeństwa firmy Damballa – jedynie 0,3% wszystkich urządzeń mobilnych zawiera potencjalnie szkodliwe oprogramowanie. Dostawca usług telekomunikacyjnych Verizon twierdzi, że analizując ruch sieciowy wśród swoich klientów, nie znaleziono ani jednego zainfekowanego urządzenia Apple oraz zaledwie kilka w przypadku Androida.
Najbardziej na ryzyko zainfekowania narażamy się sami, zapominając o trzech kluczowych zasadach zachowania bezpieczeństwa. Oto i one:
1. Nie łamiemy systemów
Chodzi o tzw. jailbreaking, czyli stawianie pirackich wersji systemów operacyjnych, dzięki którym mamy większe możliwości w kwestii instalowania oprogramowania, dostosowywania urządzenia, etc. Ale często zapomina się, że oficjalne wersje systemów są wyposażone w wiele elementów wpływających na bezpieczeństwo urządzenia. Po złamaniu systemu tracimy nie tylko oficjalne wsparcie dostawców, ale również ich przetestowane, sprawdzone rozwiązania.
2. Regularnie aktualizujemy
W samym 2014 roku iOS od Apple miał 8-krotnie wyższą liczbę luk w systemie bezpieczeństwa, niż Android. A jednocześnie, jak podaje firma Symantec, większość ataków typu malware skierowana była w stronę tego ostatniego. Wszystko dlatego, że system Google jest rozparcelowany, a więc jego aktualizacje nie są regularne dla wszystkich urządzeń. W przypadku iOS, kolejne wersje wychodzą regularnie i dostają je właściwie wszyscy użytkownicy. Warto aktualizować system w miarę szybko od daty publikacji – nowe wersje zawierają zazwyczaj znaczące poprawki w kwestii bezpieczeństwa.
3. Korzystajmy tylko z oficjalnych sklepów z aplikacjami
Zarówno Apple AppStore, jak i (od niedawna) Google Play stosują restrykcyjną politykę dopuszczania aplikacji do użytku. Oznacza to, że zamieszczane w sklepach oprogramowanie musi przejść serię testów, które mają na celu sprawdzenie nie tylko jakości ich wykonania, ale również stopnia bezpieczeństwa. Jeśli będziemy korzystać tylko z oficjalnych źródeł, raczej nie narazimy się na nieprzyjemności. Ale instalowanie aplikacji pobranych z sieci poza oficjalnym kanałem – można tak zrobić w przypadku Androida – może skończyć się naruszeniem bezpieczeństwa naszego urządzenia.
Urządzenia mobilne są narażone na ataki z wykorzystaniem złośliwego oprogramowania w stopniu niższym, niż komputery, ale zdecydowanie częściej ataki te są wobec nich podejmowane. Warto pamiętać o tym, że smartfon jest dzisiaj najbardziej osobistym urządzeniem, jakie posiadamy i nie możemy pozwolić na to, aby ktokolwiek naruszał jego bezpieczeństwo.
Źródło: Technologie.ngo.pl