Świat się zmienia coraz szybciej, a wraz z nim zmienia się rynek pracy. Zmienia się nie tylko zapotrzebowanie na pracowników. Znikają i pojawiają się całe branże, zmieniają się relacje pracy i samo jej rozumienie. Za 30 (a nawet za 15) lat praca będzie czymś zupełnie innym niż dziś. Jak to wpłynie na ekonomię społeczną – pisze Krzysztof Cibor o sesji tematycznej Jak będzie wyglądała ekonomia społeczna i rynek pracy za 5, 15 i 30 lat? na OSES 2014.
Czy pamiętasz jak pracowało się 30 lat temu?
Pięć lat temu stopa bezrobocia w Polsce w wieku 15-24 lata była o osiem punktów procentowych niższa niż obecnie (około 19% wobec około 27%), a liczba osób, z którymi zawierane były umowy cywilno-prawne zamiast umów o pracę niemal dwa razy niższa.
Piętnaście lat temu odsetek osób zatrudnionych na podstawie umów terminowych w ogóle pracujących był niższy o ponad 20%. Wzrost jaki zanotowaliśmy w tym czasie był najwyższy w Europie. Kilkaset tysięcy osób, które po 2004 roku wyjechało do pracy za granicą dopiero zdobywało swoje zawody. Nie były to jednak zawody, które według magazynu Forbes są najbardziej pożądane dzisiaj. Zawody te (takie jak specjalista cloud computing czy programista java) jeszcze nie istniały. Internet i telefonia komórkowa były wciąż w powijakach i mało kto mógł się spodziewać, że 15 lat później rynek pracy wysoko będzie wyceniał programistów aplikacji mobilnych.
Trzydzieści lat temu nie było ani internetu, ani komórek. Rynek pracy potrzebował raczej hutników (Polska produkowała wówczas ponad dwa razy więcej stali niż obecnie). Liczba zatrudnionych w przemyśle przez ten czas spadła również o połowę. Warto oczywiście dodać, że wszystkie duże firmy w tamtym czasie były państwowe, gospodarka była planowana, a około 30% wydatków budżetu państwa przeznaczane było na dotacje dla zakładów pracy.
30 lat temu mieliśmy o połowę mniej emerytów i rencistów. Trudno porównywać zatrudnienie osób niepełnosprawnych w tych dwóch okresach, zmieniły się gospodarka, statystyka, ale również rozumienie niepełnosprawności. Wiadomo natomiast, że trzydzieści lat temu spółdzielnie inwalidów i niewidomych zatrudniały ponad 250 tysięcy osób niepełnosprawnych, dzisiaj zaś zatrudniają ich raptem kilkanaście tysięcy.
To oczywiście jedynie bardzo drobne i dość przypadkowo dobrane wycinki historycznych danych, które mają na celu ukazanie skali zmian, z jakimi można się liczyć w ciągu 5, 15 czy 30 lat. To zestawienie ukazuje nam również, jak trudno jest przewidywać te zmiany i odpowiednio się do nich przygotować. Czasami jest to całkowicie niemożliwe. Kto w 2000 roku kształcił się na specjalistę w data miningu?
Starsi, zamiejscowi, z ograniczonym dostępem do źródeł
Zmiany na rynku pracy zachodzą w wielu wymiarach. Duże znaczenie ma oczywiście demografia – liczba osób młodych, wchodzących na rynek, ale również liczba tych, która go opuszcza. Starzejące się społeczeństwo to także popyt na pracowników świadczących usługi opiekuńcze. Ale kto wie, jak takie usługi będą wyglądać (oraz z czego będą finansowane) za 30 lat?
Demografia to również migracje. Skoro Polaków ubywa (a zwiększa się przy tym obciążenie demograficzne, czyli liczba osób w wieku poprodukcyjnym w stosunku do osób w wieku produkcyjnym), deficyty prawdopodobnie uzupełniać będziemy pracownikami z zagranicy. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, by w bliższej lub dalszej przyszłości przeżywać podobne odpływy polskich pracowników, jakich doświadczyliśmy 10 lat temu po wstąpieniu do UE.
Z drugiej strony może jednak okazać się, że rąk do pracy wcale nie będzie za mało. Dochodzi tu bowiem kolejny wątek, czyli zmiany technologiczne. Rok temu podczas VII OSES Edwin Bendyk prezentował tezy Edmunda Phelpsa, który uważa, że kryzys zachodnich gospodarek rozpoczął się już w latach 60. XX wieku, kiedy postępująca automatyzacja sprawiła, że dalszy wzrost ekonomiczny przestał generować nowe miejsca pracy. Już teraz gotowe do zamieszkania domy powstają w ciągu kilkudziesięciu godzin metodą druku trójwymiarowego. Sytuacja ta dotyczy wielu innych pracochłonnych branż, które jeszcze jakiś czas temu wydawały się nie do zautomatyzowania.
Kolejne przykłady można mnożyć. Zmieniają się choćby:
• formy zatrudnienia (do lamusa odchodzi praca etatowa, rośnie w siłę również gospodarka nieformalna),
• struktura konsumpcji (mimo realnej wizji wyczerpania zasobów, coraz więcej ludzi chce mieć coraz więcej),
• formy własności przedsiębiorstw (globalny kapitał o swoich inwestycjach myśli już nie w kategoriach pokoleń, a raczej mikrosekund, które wystarczają dobrze zaprogramowanym maszynom do sprzedawania i kupowania akcji na światowych giełdach),
• ramy społeczno-prawne (ustawodawstwo krajowe i porozumienia zbiorowe mają coraz mniejsze znaczenie wobec często zupełnie niedemokratycznie kształtowanych międzynarodowych porozumień handlowych),
• dialog społeczny (znaczenie związków zawodowych w wielu krajach – w tym Polsce – nie pozwala już postrzegać ich jako reprezentacji pracowników. Tym bardziej, że wzrasta liczba pracujących, którzy do związków wstępować nie mogą – choćby ze względu na formę zatrudnienia).
Ekonomia społeczna przyszłości
Można zadać sobie pytanie, czy to wszystko ma jakieś istotne znaczenie dla niewielkich podmiotów ekonomii społecznej, które spokojnie wykonują swoją pracę na rzecz lokalnych wspólnot gdzieś w niewielkich powiatach np. w południowo-wschodniej Polsce. Przedsiębiorstwa te często nie są w stanie skutecznie planować swoich strategii rozwoju nawet w perspektywie roku czy dwóch, trudno więc, by zastanawiały się nad dalszą przyszłością. Z drugiej strony – te przedsiębiorstwa społeczne, które nastawione są na integrację zawodową osób z grup wykluczonych, z oczywistych powodów zajmują się przede wszystkim podstawowym treningiem pracy, nie mając w ogóle czasu ani możliwości budowania „kompetencji miękkich”, które mogą być pomocne w przyszłości do zdobywania nowych kwalifikacji i elastycznego reagowania na zmiany na rynku pracy.
Faktem jednak jest, że globalne zmiany dotyczą nas wszystkich, w tym – spółdzielców i spółdzielczyń socjalnych z małej kateringowej spółdzielni w gminie X. Mogą one zachodzić gwałtownie, ale równie dobrze być rozłożone w czasie i następować w sposób trudny do obserwacji dla przeciętnego przedsiębiorcy. Mimo to (a może właśnie dlatego) – warto o nich dyskutować, spierać się o nie i zastanawiać nad nowymi strategiami działania.
Krzysztof Cibor dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Tym tekstem inagurujemy serię publikacji wprowadzających w tematykę poszczególnych sesji OSES 2014. Zapraszamy do udziału w konferencji.
foto: Christian Görmer na licencji CC BY-SA 3.0