Jaką rolę mają organizacje pozarządowe w łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego? Najczęściej wskazuje się dostarczanie różnych usług socjalnych, czasem przedsiębiorczość społeczną. Ale czy organizacje mogą wkroczyć do sektorów dotąd zarezerwowanych wyłącznie dla wielkiego kapitału i utrzymać swoją tożsamość? Tego rodzaju procesom można przyjrzeć się w Norwegii, gdzie 16 banków wydzieliło część swoich udziałów w formie fundacji.
W 2009 r. w Norwegii zmieniły się przepisy, na mocy których zaoferowano bankom możliwość wydzielenia części swoich udziałów i utworzenia z nich fundacji. Pierwsza taka fundacja powstała już w roku 2002. To przykład innowacyjności działań w biznesie, która kreuje potrzebę uregulowania prawnego.
Celem nowej regulacji było stworzenie warunków dla przejrzystego zarządzania tymi instytucjami rynku finansowego. Zamiast tworzyć odgórnie zarządzane mechanizmy kontroli, postanowiono skorzystać z rozwiązań, które zakładają udział obywateli. Tym bardziej, że norweskie banki oszczędnościowe szczycą się długą tradycją pożytkowania części swoich dochodów na rzecz społeczności, z których pochodzą ich klienci. Tamtejsze banki tradycyjnie miały wielu drobnych akcjonariuszy, którzy w dużym stopniu byli włączani w zarządzanie.
– Akcjonariusze i dyrektorzy banków zauważyli potrzebę nowej organizacji zarządzania, gdy te kasy oszczędnościowe były przejmowane przez duże banki, zarządzane w zupełnie inny sposób i skupiające się na generowaniu zysków – opowiada Birgitte Brekke, Sekretarz Generalna norweskiej organizacji parasolowej Frivillighet Norge i zarazem członkini zarządu Sparebankstiftelsen DNB, jednej z bankowych fundacji. – Te przejęcia zaczęły się w latach 80. i od tamtej pory stały się powszechną praktyką. Norwegowie chcieli zrobić coś, co utrzymałoby tradycję uspołecznionej bankowości pomimo tej konsolidacji.
Uspołecznianie zarządzania bankami ma miejsce mimo, że proponowane przez państwo zachęty i ulgi nie są jeszcze do końca jasne. Być może wyodrębnione w ten sposób fundacje będą zwolnione z opodatkowania.
– Nie spodziewaliśmy się dużego zainteresowania tym rozwiązaniem, bo w Norwegii fundacje nie są popularną formą, nawet jeśli chodzi o realizację celów społecznie użytecznych – przyznaje Birgitte Brekke. – Tymczasem powstało ich szesnaście, w tym trzy w listopadzie 2011 r. Przewidujemy, że w ciągu następnego roku powstaną kolejne. W Norwegii działa ponad 100 banków oszczędnościowych, które potencjalnie mogą przekształcić część swoich udziałów w fundacje. Czytałam, że są takie plany przynajmniej w stosunku do kolejnych czterech czy pięciu – dodaje.
Fundacje mają zachowywać się jak każdy inny akcjonariusz, zwłaszcza że proporcje posiadanych udziałów czynią z nich głównych lub przynajmniej istotnych udziałowców banków, które przecież nie mogą utracić charakteru instytucji kapitałowych. Poza tym, fundacje-udziałowcy mają obowiązek przeznaczać część swojego dochodu na cele społeczne.
– Zakładający fundacje to ludzie z sektora bankowego, nie z sektora NGO, co ma duży wpływ na kulturę tych organizacji. Oni skupiają się przede wszystkim na roli fundacji jako dużych udziałowców – podkreśla Brekke. – Jak już im się to udało, zaczęli kontaktować się z nami i innymi organizacjami, aby lepiej rozdzielać granty i zrozumieć nasz sektor – wspomina.
Fundacje bankowe pozostają nieco na uboczu sektora, a wiedzę o powstawaniu nowych norwescy aktywiści czerpią głównie z gazet. Jednak ze względu na grantodawczą rolę, mają one ofertę, która może interesować inne organizacje.
– W Frivillighet Norge stworzyliśmy mapę tych podmiotów i informujemy naszych członków o możliwościach, jakie one oferują – zapewnia Birgitte. – Chcielibyśmy także wpłynąć na klucz, według którego planują rozdzielać granty.
Do pomysłu zarządzania udziałami w ten sposób przekonał się największy norweski bank, DNB. Głównym udziałowcem banku, który obsługuje ponad połowę mieszkańców Norwegii, jest norweski rząd (a konkretnie Ministerstwo Handlu i Przemysłu), dysponujący 34 % udziałów. Drugim największym udziałowcem jest fundacja o nazwie Sparebankstiftelsen DNB (Fundacja Banku Oszczędnościowego), posiadająca 10,09 % udziałów. Niby to nie pakiet kontrolny, ale już następny w kolejności Folketrygdfondet (Narodowy Fundusz Systemu Emerytalnego) dysponuje o ponad połowę mniejszą liczbą udziałów.
Najwyższą władzą fundacji Sparebankstiftelsen DNB jest walne zebranie, które składa się z 31 osób. Przy czym 15 z nich to publicznie nominowani przedstawiciele, wybrani przez rady regionów w tych częściach Norwegii, gdzie uprzednio działał bank oszczędnościowy Gjensidige NOR, który został przejęty przez grupę DNB. Dalsze 15 osób wybieranych jest w tych samych regionach przez klientów banku, a ostatnia osoba – spośród klientów w innych regionach.
Walne zebranie nie jest jedynie władzą nominalną – podejmuje decyzje istotne dla fundacji i jej działalności jako udziałowca. Aprobuje roczne raporty, wybiera członków zarządu fundacji, wybiera audytora, podejmuje decyzje o sprzedaży podstawowej 10-procentowej puli udziałów w DNB, czy w sprawach związanych z ewentualnymi przejęciami i wydzieleniami w ramach struktury banku.
– Ostatnio walne zebranie nie zgodziło się na zmianę nazwy fundacji – opowiada Birgitte Brekke. – Nasz statut stanowi, że nazwa fundacji powinna być powiązana z nazwą banku, którego jesteśmy udziałowcem. Bank zmienił nazwę w listopadzie, a nowa nie ma żadnego związku z tradycją Banku Oszczędnościowego i to dlatego walne zaprotestowało.
Na co dzień fundacją kieruje zarząd, złożony z 5 do 7 osób wybranych spośród członków walnego zgromadzenia. Jego głównym zadaniem jest decydowanie na jakie cele przeznaczać środki fundacji, w tym o strukturze dotacji udzielanych przez fundację. Na cele społeczne przeznacza się do 25% zysków, a w 2009 r. fundacja udzieliła dotacji na kwotę 67 mln koron norweskich, co stanowi równowartość niemal 39 mln złotych. To tylko o 4 mln 600 tys. mniej, niż miały do wygrania organizacje składające wnioski do Funduszu Inicjatyw Obywatelskich w 2011 r.!
Fundacja już obecnie wspiera organizacje i działania na poziomie lokalnym.
– Przekazaliśmy pieniądze na zakup instrumentów orkiestrom prowadzonym przez lokalnie działające organizacje, by mogły one uczyć muzyki dzieci. Ufundowaliśmy też np. rampę do jazdy na deskorolce, zbudowaną przez młodzież i rodziców w biednej dzielnicy Oslo – wylicza członkini zarządu fundacji.
Rolą fundacji jest też oczywiście dbałość o powierzone jej udziały oraz zabieranie głosu i podejmowanie decyzji, jak każdy inny udziałowiec. Fundacja ma swoją strategię zarządzania funduszami, w której czytamy między innymi o ścisłym powiązaniu działań non-profit ze strategią banku. Fundacja wspiera działania banku, które gwarantują zysk przy niskim ryzyku. Sprzeciwia się też okazyjnym wysokim zarobkom, kosztem wypłaty solidnych i przewidywalnych dywidend. Fundacja chce się też aktywnie angażować w zarządzanie, czego istotnym elementem jest przejrzyste informowanie o dążeniach fundacji poprzez jej strony internetowe.
Ponieważ fundacje to organizmy jeszcze młode, wiele kwestii będzie rozstrzyganych w przyszłości. Już teraz widać jednak pewne obszary, które wymagają dyskusji, takie jak strategie wspierania ważnych społecznie celów.
– Fundacje koncentrują się na finansowaniu poszczególnych projektów i to jest pewien problem, zwłaszcza że podobnie dzieje się w przypadku grantów z pieniędzy publicznych – przyznaje Birgitte. – Pytanie zatem, gdzie organizacje mają szukać pieniędzy na codzienne funkcjonowanie? Martwimy się, że jeśli nie będą miały takiego wsparcia, nie będą w stanie robić dobrych projektów.
Pytanie, czy fundacje te utrzymają swoją obywatelską, demokratyczną tożsamość pozostaje otwarte. – Najbardziej zaangażowani członkowie WZ czują się częścią społeczeństwa obywatelskiego – twierdzi Birgitte Brekke. – Mają oni jednak świadomość, że jeśli nie będą dobrze pracować jako reprezentanci udziałowca, nie będzie pieniędzy na działalność non-profit. Muszą zatem myśleć przede wszystkim o koniecznych inwestycjach oraz utrzymaniu i rozwoju kapitału własnego.
Źródło: inf. własna