B Corp to stworzony w Stanach Zjednoczonych certyfikat nadawany firmom, które obok pomnażania kapitału chcą zmieniać świat na lepsze. W ciągu najbliższych dziesięcioleci – w założeniach pomysłodawców certyfikatu – przedsiębiorstwa generujące zysk społeczny mają stać się powszechną formą prowadzenia biznesu, definiującą kapitalizm XXI wieku.
– Stało się jasne, że ani instytucje państwowe ani pozarządowe nie mają wystarczającej mocy, by samodzielnie rozwiązywać współczesne problemy środowiskowe i społeczne. Dlatego trzeba zaprząc do tych zadań biznes – tłumaczy Jay Coen Gilbert, jeden z założycieli amerykańskiej organizacji pozarządowej B Lab.
Organizacja od 2007 roku tworzy, rozwija i promuje alternatywny sposób myślenia o biznesie, jako działalności ściśle związanej z wartościami i troską o środowisko. Zysk finansowy według proponowanej przez B Lab definicji sukcesu jest tylko jednym z celów. Ważnym, ale nie najważniejszym. Nowoczesna firma ma bowiem przynosić korzyści nie tylko akcjonariuszom, ale i interesariuszom. Całemu otoczeniu. Musi być społecznie odpowiedzialna, ekologiczna, przejrzysta, jeśli chodzi o zasady funkcjonowania.
W przeciwieństwie do różnego rodzaju działań CSR, które zależnie od budżetu i polityki firmy mogą być mniej lub bardziej znaczące dla jej funkcjonowania, w wypadku B Corp firma nie istnieje bez swoich celów społecznych lub ekologicznych. Są one głównym motorem jej działania.
Konieczne standardy
– Dziś każdy może powiedzieć, że jest eko lub, że realizuje strategię społecznej odpowiedzialności. Dlatego podobne deklaracje przestają wiele znaczyć. Aby nie było wątpliwości co do charakteru danego przedsiębiorstwa, potrzebne są standardy – uważa Jay Coen Gilbert.
B Lab stworzył specjalne narzędzia standaryzacyjne, m.in. B Impact Ratings System, dzięki któremu może wydawać certyfikaty B Corp. Aby dostać certyfikat, firma musi spełniać przynajmniej 80 z około 200 kryteriów weryfikujących jej potencjał jako „Benefit Corporation”, czyli w wolnym tłumaczeniu „spółkę pożytku (publicznego)”.
Liczy się to, czy obok przynoszenia zysku akcjonariuszom, firma przestrzega praw pracowników, ma pozytywny wpływ na środowisko i realizuje konkretne cele społeczne. Certyfikat ważny jest 2 lata i kosztuje od 500 do 25 000 dolarów, zależnie od rozmiarów firmy. Posiada go już 681 firm w 24 krajach, wśród których są m.in. USA, Kanada, Chile, Argentyna, Kolumbia, Nikaragua, Brazylia, Meksyk, Kenia, Niemcy, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, Australia, Mongolia, Indie i Kora Południowa. Ich liczba systematycznie rośnie.
Infrastruktura przyszłości
B Lab działa na rzecz zmian legislacyjnych w poszczególnych stanach USA i w innych krajach, dzięki którym prawo korporacyjne rozpoznawałoby „spółki pożytku”. Do tej pory udało się zmodyfikować prawo w 12 stanach USA, kilkanaście kolejnych rozpatruje nową ustawę. Dzięki niej nowe spółki mogą liczyć np. na ulgi podatkowe czy inne korzystne rozwiązania prawne, które pozwalają im rozwinąć skrzydła i zwiększyć swój potencjał na początku działalności. Od zwykłych firm różnią się obowiązkowymi celami strategicznymi, wyższymi standardami jeśli chodzi o odpowiedzialność społeczną czy przejrzystość zarządzania.
Nie każda firma, która przyjmuje nowego typu osobowość prawną (benefit company) musi ubiegać się o certyfikat B Corp. Certyfikat nie jest wymagany prawnie, ale umożliwia wsparcie ze strony B Lab, dodatkową promocję, możliwość korzystania z narzędzi ułatwiających rozwój oraz oficjalną wycenę swojej wartości w rankingu dla potencjalnych inwestorów.
Niecertyfikowane spółki pożytku, w stanach, które przyjęły nowe prawo, zobowiązane są jedynie do składania rocznego raportu ze swojej działalności, uwzględniającego nie tylko wskaźniki ekonomiczne, ale przede wszystkim społeczne.
Certyfikowane B Corpy tworzą społeczność, której członkowie dbają o siebie nawzajem. Niektóre z nich oferują nowicjuszom współpracę po znacznie niższych cenach. I tak, każdy B Corp (a zwłaszcza ten początkujący) może liczyć na tańsze usługi konsultingowe, projektowe, prawnicze, marketingowe, wsparcie w efektywnej organizacji biura czy rozwijaniu swojej marki. B Lab jest partnerem około 80 instytucji, organizacji pozarządowych i firm, które wspierają rozwój nowych spółek na wszystkich etapach działania.
Ważnym projektem B Lab wspierającym rozwój B Corpów jest GIIRS (Global Impact Investing Rating System). W ramach projektu przygotowywane są rankingi wydajności i efektywności dla firm i organizacji. Firmy poszukujące inwestorów mogą użyć tych rankingów do podniesienia swojej atrakcyjności w oczach potencjalnych partnerów. Każdy nowy B Corp za darmo otrzymuje raport GIIRS dzięki czemu może ubiegać się o wsparcie inwestorów.
Etsy i przyjaciele
Jednym z najbardziej znanych na świecie B Corpów jest Etsy, sklep internetowy z drobnym rękodziełem. Zakupy robi w nim 15 milionów osób ze 150 krajów, a swoje wyroby sprzedaje osiemset tysięcy twórców. Roczny przychód wszystkich sprzedawców razem wziętych to około 525 milionów dolarów brutto. W 2012 roku firma postanowiła zostać B Corp. Historię jej przekształcania i modelowania opisał w listopadzie Jay Coen Gilbert na blogu Harvard Bussines Review.
W maju 2012, kiedy Etsy otrzymała właściwy certyfikat, poinformowano o tym pracowników firmy. Jak pisze Gilbert – niezadowoleni ze swojego wskaźnika B czyli liczby punktów uzyskanych w procesie certyfikacyjnym, pracownicy Etsy postanowili dokonać pewnych poprawek. Dnia 24 maja, zamiast codziennych obowiązków służbowych, w biurze odbyła się burza mózgów. Zastanawiano się jak dbać o zdrowie w pracy, jak podnieść ogólny poziom szczęścia i zadowolenia, jak przysłużyć się lokalnej społeczności i środowisku.
Opracowano 22 pomysły: m.in. program redukcji firmowego śladu węglowego, metody zachęcania kobiet do podejmowania roli liderów czy zwiększenia dostępu pracowników do warsztatów artystycznych. Rozważano nawet, jak można zadbać o opiekę medyczną współpracujących z firmą freelancerów czy drobnych przedsiębiorców. (Czy coś wymyślono nie wiadomo, ubezpieczeniem zdrowotnym dla całej rzeszy amerykańskich freelancerów zajmuje się jednak inny B Corp: FreelanceInsuranceCo.com).
Gilbert tłumaczy zasadność konsultacji pracowniczych potrzebą zaangażowania pracowników w politykę firmy, której znaczenie potwierdzają badania naukowe. Niedawny raport Instytutu Gallupa wykazał, że 71% Amerykanów ma obojętny stosunek do swojej pracy – ani się w nią specjalnie nie angażują, ani świadomie nie lekceważą. Obojętni są mniej wydajni niż osoby zaangażowane i kosztują swoich pracodawców ponad 300 miliardów dolarów rocznie.
Z kolei według Raportu Hewitt Associates firmy o wysokim wskaźniku zaangażowania pracowników (65% i więcej) przyniosły swoim akcjonariuszom w 2009 roku zwrot o 19% wyższy od przeciętnej. I między innymi dlatego każdy B Corp dba o to, by jego pracownicy dostrzegali osobistą korzyść w rozwoju swego pracodawcy.
Za i przeciw
BeadForLife, jedno z największych przedsiębiorstw społecznych w Stanach Zjednoczonych, na czele którego stoi Devin Hibbard raczej nie zamierza przekształcić się w B Corp. Organizacja ma charakter non profit mimo, że jej działalność ma wiele wspólnego z biznesem. BeadForLife kupuje biżuterię i masło shea wytwarzane przez kobiety w Ugandzie, wspierając je równocześnie w zakładaniu własnych firm, aby potem sprzedawać ich produkty online na terenie USA.
Na łamach dziennika "New York Times", Devin Hibbard tłumaczy, że status non profit uwiarygadnia jej pracę w oczach klientów. – Gdybyśmy zmienili nasz profil, musielibyśmy długo tłumaczyć tę decyzję klientom i nasza sprzedaż z pewnością by spadła – mówi Hibbard.
Na korzyść B Corp wypowiada się natomiast Bush Lauren, szefowa innej ikony przedsiębiorstwa społecznego, tzw. FEED Project. Jej działalność to klasyczny for profit z misją społeczną. Food Project od 2007 roku produkuje i sprzedaje proste, bawełniane torby, które odpowiednio wypromowane przyniosły do tej pory 6 milionów dolarów wpływów, czyli 60 milionów szkolnych posiłków w krajach rozwijających się.
– Walczymy z ubóstwem wykorzystując konsumpcjonizm. To nasz model biznesowy. - mówi Bush Lauren na łamach magazynu „New York Times”. Food Project nie potrzebuje wsparcia i certyfikacji, ale może być wzorem dla B Corp. Potrzebę posiadania przez konsumentów przedmiotów wyjątkowych wykorzystuje także Warby Parker z Nowego Jorku, BCorp. Firma produkuje modne, stylizowane okulary.
– Przeciętne, markowe okulary kosztują około 500 dolarów. Jednak realny koszt produkcji najbardziej wyrafinowanych oprawek nie jest wcale tak wysoki, ceny są sztucznie pompowane przez wytwórców i sprzedawców. My sami projektujemy i produkujemy nasze wyroby, gotowe okulary, świetnej jakości, w dizajnerskich, modnych oprawkach. Kosztują 95 dolarów. Jesteśmy do tego jedną z nielicznych na świecie firm produkujących oprawki ekologiczne, z materiałów nie zawierających węgla – opowiada Neil Blumenthal, jeden z założycieli Warby Parker.
Firma współpracuje z organizacją VisionSpring. W ramach programu „Buy a pair, give a pair” (Kup parę, podaruj parę), za każde sprzedane oprawki, Warby Parker funduje lub oddaje parę okularów potrzebującym z krajów rozwijających się. Do tej pory Warby Parker rozdała w ten sposób 150 tysięcy par okularów.
B Corp eksportowy
Co ciekawe idea B Corp, dzięki wsparciu B Lab, funkcjonować może na całym świecie. Dowodem jest siostrzana organizacja Sistema B działająca w Ameryce Południowej.
– Naszym celem jest rozwój nowego sektora gospodarki, który wytwarzać będzie jednocześnie dobra ekonomiczne i dobra publiczne – mówi Virginia Pittaro z Sistema B Argentina. – Jesteśmy organizacją pozarządową, która w partnerstwie z północnoamerykańskim B Lab ma na celu promowanie B Corporations na całym świecie. Nasza organizacja obecna jest w Argentynie, Chile, Kolumbii i Brazylii, a jej działalność cieszy się w Ameryce Południowej dużym zainteresowaniem.
Sistema B pracuje nad rozwojem infrastruktury koniecznej do funkcjonowania Empresa B (tamtejszy odpowiednik B Corp) w poszczególnych krajach Ameryki Południowej, rozwojem społeczności przedsiębiorstw z misją na terenie kontynentu, tworzeniem wspierającego ekosystemu, rozwojem świadomości interesariuszy. W każdym z krajów proces certyfikacji musi przebiegać nieco inaczej, ze względu na obowiązujące prawo.
W tej chwili na terenie 4 krajów Ameryki Południowej działa 35 certyfikowanych Empresa B reprezentujących 15 różnych branż. Kilka z nich to firmy konsultingowe, doradcze oraz kilka związanych z recyklingiem.
Wśród tych ostatnich jest np. Greca z Argentyny, zajmująca się recyklingiem plastikowych guzików i odkrywaniem ich absolutnie nowego oblicza. Green Libros z Chile to recyklingowy zbiór 75 tysięcy książek, celem przedsiębiorstwa jest m.in. promocja czytelnictwa, Mas Ambiente z Argentyny prowadzi szkolenia na temat tego, jak w gospodarstwie domowym odzyskiwać olej z oliwek, powszechnie stosowany w argentyńskiej kuchni.
Aż 120 firm jest w trakcie procesu certyfikacyjnego, a kolejne 100 ma zamiar go rozpocząć. Wartość łącznej sprzedaży południowoamerykańskich B Corpów wynosi 4 miliardy dolarów.
Chilijskie Ministerstwo Gospodarki powołało specjalną Komisję Prawną, aby legalizować Empresa B w 2013 roku.
Wraz z Ford Foundation przygotowano dokument pt. „Potencjał Empresa B jako motor rozwoju terenów wiejskich” (The Potential of Empresas B as engine for rural development). Aby nagłośnić ideę, stosowną prezentację przedstawiono na 30 międzynarodowych, wydarzeniach poświęconych gospodarce i ekonomii.
Sistema B szacuje, że w 2012 roku dotarła z informacją na temat Empresa B do miliona osób.
Co czas pokaże
Jay Coen Gilbert twierdzi, że w samych Stanach Zjednoczonych aż 60 milionów osób deklaruje zainteresowanie tym czy ich zakupy są ekologiczne i fair trade, a nie tylko jaka jest ich cena czy jakość. Aż 50 tysięcy firm obok celów finansowych wyznaczyło sobie także cele związane z dbałością o planetę czy lokalną społeczność. - Inwestorzy skupieni wokół odpowiedzialnego społecznie biznesu, w samych Stanach Zjednoczonych dysponują kapitałem inwestycyjnym wartym 2,7 bilionów dolarów – mówił Gilbert na konferencji TEDxPhilly w grudniu 2010 r.
Losy B Corpów rozstrzygną się w najbliższym dziesięcioleciu – uważa Allen Bromberg, prawnik, sceptycznie nastawiony do idei B Corp. Jego głównym argumentem jest niska konkurencyjność B Corpów, w stosunku do taniej produkcji masowej, bo tradycyjne firmy wciąż zainteresowane są najniższą ceną.
Być może idea redefinicji biznesowego sukcesu chwyci i za 10 lat będzie czymś powszechnym. Być może w 2022 roku nikt już o niej nie będzie pamiętał. Tak czy inaczej, wspomniane przez Gilberta 2,7 biliony dolarów zostaną zainwestowane w przedsięwzięcia społecznie odpowiedzialne i przynajmniej po części przyniosą profity.
Virginia Pittaro jest optymistką: – Naszym głównym motorem jest przekonanie, że reguły biznesu można zdefiniować na nowo. Dlatego mówimy o nowej definicji sukcesu w biznesie. Tu nie chodzi tylko o maksymalizację przychodów, coraz ważniejsze staje się także to co dana firma robi i jak to robi. Konsumenci, inwestorzy, pracownicy, ustawodawcy i sami przedsiębiorcy są tego coraz bardziej świadomi i zaczynają działać. To znaczy, że przedmiotem współzawodnictwa i dowodem innowacyjności staje się efektywność w produkcji dóbr prywatnych i publicznych. Wytwarzając dobro, można prosperować całkiem dobrze, a w perspektywie długoterminowej nawet lepiej niż „tradycyjna” konkurencja.
Paulina Wajszczak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl