Artykuł 13 i dyrektywa, która może zmienić to, jak korzystamy z Internetu
Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym jest próbą uregulowania kwestii własności intelektualnej na terenie Unii Europejskiej w ramach planu Komisji Europejskiej, zwanego Digital Single Market. Prawo autorskie w dobie internetu wymaga nowoczesnych regulacji, jednak dyrektywa ta budzi wiele emocji. Głównie za sprawą artykułu 13, który tylnymi drzwiami może rewolucjonizuje to, w jaki sposób korzystamy z internetu.
Po co regulować prawo autorskie?
Poprzednia regulacja dotycząca prawa autorskiego pochodzi z 2001 roku i właśnie z tego powodu kompletnie nie przystaje do współczesnej rzeczywistości. Dyrektywa o Prawie Autorskim na Jednolitym Rynku Cyfrowym jest próbą Komisji Europejskiej unowocześnienia prawa w tym zakresie. Dzisiaj, zupełnie inaczej niż robiliśmy to 20 lat temu, korzystamy i wykorzystujemy treści kultury, inną rolę odgrywają też platformy internetowe. Stąd duża presja, a także potrzeba dopasowania prawa.
Prace nad dyrektywą trwają już prawie trzy lata – ich zwieńczeniem będzie głosowanie nad dyrektywą na posiedzeniu plenarnym Parlamentu Europejskiego. Zasadniczo opcje są trzy: może zostać przyjęta w całości, odrzucona, albo zostaną wprowadzone poprawki na ostatnim etapie głosowania. Ponieważ kończy się kadencja Parlamentu Europejskiego, jest duża presja, żeby głosować nad losami dyrektywy jeszcze w tej kadencji – pomijając kontrowersje towarzyszące nowej dyrektywie. Przesunięcie głosowania, na po wyborach, oznaczałoby, że prace nad dyrektywą prowadzone byłyby w zupełnie nowym składzie Parlamentu Europejskiego. Parlament Europejski będzie głosował nad dyrektywą najprawdopodobniej już we wtorek 26 marca.
Duża presja związana z głosowaniem wynika też z faktu, że dyrektywa wchodzi w skład większego pakietu reform pod nazwą Jednolitego Rynku Cyfrowego (DSM – digital single market), który jest określony jako działanie priorytetowe na tę kadencję Komisji Europejskiej. DSM to długofalowy plan KE, który w znacznym stopniu dotyczył regulacji i zaleceń w kwestiach nowych technologii na terenie Unii Europejskiej. Plan ten jest zestawem aktów prawnych, utrzymanych w tym samym duchu, regulującym kluczowe kwestie związane z aspektami prawnymi funkcjonowania internetu i nowych technologii.
KE od początku kadencji realizuje wspomniany plan, na który składa się wiele elementów, jak chociażby RODO, zniesienie roamingu czy kwestia e-privacy. Kwestie związane z korzystaniem z utworów w internecie również wymagały uregulowania, co do tego nie ma wątpliwości, choć aspekt regulacji treści w internecie zdaje się być wyjątkowo skomplikowany dla każdego stanowiącego prawo, niezależnie od szerokości geograficznej.
Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, w świadomości społecznej funkcjonuje pod nazywana ACTA 2.
Prześwietliliśmy ostateczną wersję artykułu 13 – ciągle zagraża prawom użytkowników
Kontrowersje wokół dyrektywy – cenzura internetu
Każdego dnia wszyscy mamy do czynienia z utworami chronionymi prawem autorskim. Każdemu z nas pewnie zdarza się również (świadomie bądź nie) naruszać prawo autorskie, co może często wynikać z faktu, że jest ono skomplikowane. Prawo autorskie coraz bardziej wpływa na to, jak funkcjonuje internet i do jakich treści mamy dostęp.
Pierwsza koncepcja prawa autorskiego pojawiła się w czasach Victora Hugo, kiedy twórcami była wąska elita. Dzisiaj twórcą jest każdy. Obecnie zmieniło się nie tylko to, kim jest twórca, ale także sposób dystrybucji informacji. Problem stanowienia prawa polega na tym, że wielu decydentów, w tym również tych europejskich, o obiegu kultury w internecie próbuje dyskutować w ten sam sposób, jak Victor Hugo dyskutował o ochronie pisarzy. Tymczasem obiegi kultury w czasach internetu mają znacznie więcej wątków, a korzystanie ze współczesnych dóbr kultury nie jest jednoznaczne.
POBIERZ RAPORT CENTRUM CYFROWEGO O OBIEGU KULTURY
Najwięcej kontrowersji w dyrektywie o Prawie Autorskim na Jednolitym Rynku Cyfrowym budzi artykuł 13, ponieważ zmienia model odpowiedzialności prawnej za treści umieszczane w internecie przez użytkowników. Do tej pory platformy typu YouTube czy Facebook były odpowiedzialne za treści, tylko wtedy gdy wiedziały, że naruszają one prawo autorskie (bądź inne regulacje). W dużej mierze system ten oparty był o zgłoszenia co do roszczeń samych osób zainteresowanych.
Aktualnie propozycja Komisji Europejskiej jest taka, że to platformy internetowe służące do zamieszczania treści przez użytkowników, takie jak Flickr, Vimeo, Youtube czy Reddit będą odpowiedzialne za naruszenia prawa autorskiego, nawet jeżeli winni są użytkownicy. W praktyce oznacza to, że platforma będzie musiała aktywnie filtrować wszystkie treści umieszczane na jej serwerach. Największy kłopot będą miały mniejsze firmy, które nie posiadają zaawansowanych algorytmów, a także pieniędzy na całe armie moderatorów treści, sprawdzających zgodność treści z prawem autorskim.
Dla dużych firm z kolei oznacza to wielomilionowe nakłady finansowe na rozwój technologii automatycznie wyłapujących naruszenia prawa autorskiego, choć nawet rozwiązania największych potentatów z branży nie są na tyle zaawansowane, żeby sobie poradzić z niuansami prawa autorskiego. Warto wspomnieć, że sztuczna inteligencja YouTube’a Content ID, wciąż nie rozpoznaje prawa cytatu, do którego wszyscy mamy prawo, nie wie, na czym polega kultura remiksu, nie rozumie parodii. Skutkuje to kuriozalnymi przypadkami, w których wrzucenia 15 minut klipu nagrania absolutnej ciszy, zostaje usunięte z serwisu za naruszenie prawa autorskiego.
– W Centrum Cyfrowym uważamy, że największym kłopotem z nową dyrektywą o prawie autorskim jest to, że nie podchodzi ona do kwestii regulacji w sposób nowoczesny – zamiast tego odpowiada na problemy bardzo tradycyjnego modelu obiegu kultury. Dyrektywa (a szczególnie artykuł 13) powstała w odpowiedzi na twierdzenia posiadaczy praw do muzyki (np. wytwórni muzycznych), że YouTube im nie płaci – mówi Natalia Mileszyk z Centrum Cyfrowego.
Komisja Europejska w swojej propozycji odpowiedziała na to roszczenie, proponując prawo, które dotyczyć będzie wszystkich platform (poza kilkoma wyjątkami, jak np. Wikipedia), na których użytkownicy zamieszczają treści. Taka regulacja jedynie umacnia system prawa autorskiego, w którym twórcy i użytkownicy nie mają nic do powiedzenia, a prawo autorskie to jedynie system regulacji relacji między pośrednikami ze strony wydawców, z platformami takimi jak YouTube czy Facebook.
Regulatorzy chcą zrzucić na platformy internetowe obowiązek rozstrzygania, co narusza prawa autorskie i co może zostać zamieszczone online – taki będzie skutek filtrowania treści przez platformy. Może to doprowadzić do sytuacji, w której serwisy będą nadgorliwie decydować o treściach publikowanych, co prowadzić może do swoistego rodzaju cenzury użytkowników. To platforma zawsze będzie musiała ustalić (teraz niektóre już to robią, ale są też inne modele biznesowe), czy dany materiał opublikować, bowiem to właśnie wobec niej mogą zostać wysunięte potencjalne roszczenia o naruszenie prawa.
Ta dyrektywa zdaje się być przegraną szansą na stworzenie nowoczesnego prawa odpowiadającego potrzebom twórców i użytkowników internetu. Na chwilę obecną znacznie bardziej odpowiada na potrzebę regulacji tradycyjnych modelów biznesowych dystrybucji dóbr kultury. Dyrektywa umacnia ochronę komercyjnych posiadaczy praw autorskich, nie gwarantując ochrony np. niekomercyjnym treściom tworzonym przez użytkowników. Prawo znowu nie przystaje do realiów, jest przestarzałe zanim powstało, bez myślenia o tym co może przynieść przyszłość. Jest to przykry przykład, że procesy legislacyjne w UE trwają tak długo, że potrafią zdezaktualizować się jeszcze przed ich wdrożeniem.
Zagrożenia, ale i potencjalne szanse
Regulacja internetu jest wyzwaniem. Jeżeli jednak chcemy regulować internet, to przede wszystkim powinniśmy bronić praw użytkowników. Natalia Mileszyk z Centrum Cyfrowego zwraca uwagę, że zamykamy się na otwartość pomysłów, które dopiero pojawią się na rynku cyfrowym:
– Bardzo duża część modeli biznesowych w internecie opiera się współcześnie na treściach, z oczywistych względów objętych prawem autorskim. Dzisiaj największy problem w ramach Unii Europejskiej mamy jednak nie z brakiem ochrony prawnoautorskiej, a z egzekucją prawa. Dlatego jako Centrum Cyfrowe uważamy jednak, że ta dyrektywa byłaby znacznie lepsza bez kontrowersyjnego artykułu 13, bez nieprzemyślanych zmian w systemie odpowiedzialności platform za naruszenia prawa autorskiego przez użytkowników i nakładania obowiązku filtrowania treści na platformy internetowe. Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym tylnymi drzwiami zmienia sposób funkcjonowania internetu, wprowadzając nowe mechanizmy kontroli użytkowników. Życzylibyśmy sobie i wszystkim użytkownikom internetu, a także niezależnym twórcom, żeby kiedyś powstało prawo autorskie, które będzie chroniło zarówno prawa twórców, jak i użytkowników, a nie tylko dużych graczy przemysłu kreatywnego.
Oczywiście trzeba zrozumieć drugą stronę. Jest wiele organizacji, którym artykuł 13 ułatwiłby funkcjonowanie, jak chociażby instytucje zbiorowego zarządzania, jak ZAIKS czy wytwórnie muzyczne. Warto jednak nadmienić, że ostatnio nawet europejskie wytwórnie filmowe same wystosowały list wskazujący, że artykuł 13 powoli staje się potworem legislacyjnym, liczy dwie strony tekstu, jest skomplikowany i mało kto przyznaje, że rozumie go w pełni.
Warto nadmienić również, że dyrektywa po raz pierwszy w unijnym prawie wprowadza ochronę domeny publicznej. Czyli ochronę zasobów, co do których wygasły prawa autorskie. Jeżeli dobra kultury trafią do domeny publicznej, nie mogą zostać zawłaszczone przez podmioty trzecie, które będą twierdzić, że posiadają do nich prawa autorskie, np. powołując się na fakt, że dany obraz jest w kolekcji muzeum.
Dyrektywa przewiduje również nowe uprawnienia dla twórców w stosunku do posiadaczy praw autorskich (wydawców, wytwórni muzycznych) w zakresie zawieranych przez posiadaczy praw umów z podmiotami trzecimi (np. Spotify). Twórcy dzięki temu mieliby możliwości kontroli pośredników i zarobków na ich twórczości. To dobre zmiany w całej dyrektywie, o których należy wspomnieć, aby nie wylewać dziecka z kąpielą.
Czy dyrektywa wejdzie w życie i co można zrobić, żeby ją zatrzymać?
Na tym etapie wszystko w rękach europosłów, dlatego zachęcamy do kontaktowania się z europarlamentarzystami i dzielenia się uwagami i obawami dotyczącymi reformy prawa autorskiego. Czas może działać na korzyść obywateli – to przecież oni już w maju wybiorą europosłów na kolejna kadencję – warto o tym przypomnieć, tak jak robi to kampania https://pledge2019.eu/pl.
Kulminacja protestów zapowiadana jest na 23 marca. Wówczas demonstracje odbędą się na terenie całej Europy, w tym również w Polsce. W Polsce za nagłaśnianie sprawy i organizację protestów odpowiedzialne jest Stowarzyszenie Stop Acta 2. Wszystkie wydarzenia związane z protestami można znaleźć pod tym linkiem . Petycję, którą podpisało już ponad pięć milionów mieszańców Unii Europejskiej można znaleźć na stronie Change.org.
Artykuł powstał przy współpracy z Centrum Cyfrowym.
Źródło: Sektor 3.0