Działają 24/7, a miesięcznie przyjmują około 1000 zgłoszeń i wykonują średnio 4000 połączeń telefonicznych. Wszystko to, by pomoc trafiła do zwierząt w potrzebie jak najszybciej. To pierwsze ogniwo w łańcuchu ratunkowym, którego dalsze funkcjonowanie jest zagrożone. Animal Helper, czyli 112 dla zwierząt apeluje o wsparcie.
Potrącona sarna leżąca przy drodze, ptak ze złamanym skrzydłem, chory, bezdomny kot, pies uwiązany na zbyt krótkim łańcuchu - to tylko kilka z sytuacji, z którymi na co dzień mierzą się operatorzy Animal Helper. Aplikacja i obsługująca ją całodobowo centrala połączeń powstały niemal dwa lata temu. Od tamtej pory zespół przeszkolonych operatorów przyjął już ponad 17150 zgłoszeń. Ich liczba z dnia na dzień rośnie.
Nadzieja dla zwierząt
Animal Helper to proste w obsłudze narzędzie, które w krótkim czasie zmieniło pomaganie zwierzętom w Polsce. Dzięki przyjętym zgłoszeniom, zamknięto już kilka pseudohodowli zwierząt, odebrano interwencyjnie setki psów i kotów, a tysiące zwierząt rannych otrzymało niezbędną pomoc. – Za każdym zgłoszeniem kryje się dramat, cierpienie zwierzęcia, bezradność człowieka i walka z czasem. Słuchamy drżących głosów, zbieramy informacje i organizujemy pomoc – opowiada Aurelia Grzelecka, operatorka Animal Helper.
Każdy telefon to inna historia. Niektóre kończą się szczęśliwie niemal natychmiast, inne wymagają godzin poszukiwań i wielu telefonów. – Animal Helper powstało dlatego, że ludzie nie wiedzą gdzie dzwonić, gdy widzą zwierzę w potrzebie i trudno im się dziwić, ponieważ w naszym kraju panuje w tym względzie ogromny chaos. Rolą naszych operatorów jest znalezienie pomocy jak najszybciej. Sprawnie posługują się przepisami prawa, pozostają w kontakcie ze służbami i urzędnikami, monitorują sytuację. To wypełnia potężną lukę systemową, za którą w teorii powinno odpowiadać państwo, ale robimy to my – wyjaśnia Paweł Gebert, pomysłodawca projektu.
Koszty działania 112 dla zwierząt
Animal Helper to projekt całkowicie społeczny. Stworzony przez Fundację Psia Krew, przy wsparciu wielu ludzi dobrej woli. Aktualnie zatrudnia zespół operatorów, który całodobowo, w systemie zmianowym, przyjmuje i przetwarza zgłoszenia, a następnie przekierowuje je do odpowiednich dla danego rodzaju i miejsca zdarzenia służb i jednostek. Wszystko po to, by pomoc trafiła do zwierząt jak najszybciej.
Zgłoszenia przyjmowane są z 10 województw. Taki stan rzeczy jest jednak zagrożony – środków finansowych na prowadzenie projektu starczy już tylko do połowy listopada. – Każdego dnia walczymy o zdrowie i życie zwierząt, ale też o przetrwanie naszego projektu. Te działania są potrzebne w całym kraju, ale z uwagi na problemy finansowe zamiast rozszerzać się o kolejne województwa, jesteśmy w sytuacji, gdzie groźba zamknięcia jest bardzo realna – mówi Gebert.
Wsparcie potrzebne od zaraz
Miesięczne koszty działania projektu to ok. 85 000 zł, z czego zdecydowana większość to środki na pokrycie wynagrodzeń operatorów. – Zbudowaliśmy wspaniały zespół zaangażowanych ludzi, którzy codziennie wykonują tytaniczną pracę, by pomoc trafiła do zwierząt jak najszybciej. Wszyscy pracownicy wiedzą, jaka jest nasza obecna sytuacja finansowa. Niepewność dokłada dodatkowy ciężar do już i tak niezwykle obciążającej psychicznie pracy – dodaje Paweł Gebert.
– Wierzę, że wszyscy robimy tu coś dobrego. Od naszego opanowania, empatii i szybkiej reakcji często zależy życie zwierzęcia. Pomimo emocjonalnego ciężaru i codziennej konfrontacji z cierpieniem, nie przestajemy odbierać telefonów, bo wiemy, że gdzieś tam znowu ktoś potrzebuje pomocy – mówi Aurelia Grzelecka.
Zbiórka ratunkowa
Walka o projekt trwa. Twórcy aplikacji cały czas poszukują źródeł finansowania. – Próbujemy docierać do potencjalnych sponsorów i partnerów, prowadzimy wiele rozmów, również z politykami, ponieważ staramy się zainteresować naszymi działaniami również państwo. Wszystko to jest jednak trudnym i długotrwałym procesem, a my środków na działanie potrzebujemy już teraz – tłumaczy Magdalena Matelska z Fundacji Psia Krew.
Na portalu ratujemyzwierzaki.pl uruchomiono też zbiórkę na utrzymanie projektu. – Ratujemy nie tylko zwierzęta domowe, ale też dzikie i gospodarskie. Nie możemy przegrać walki o ich życie. Prosimy, uratujcie nasz projekt. Przyszłość Animal Helper jest zagrożona – apelują w niej twórcy.
Miłośnicy zwierząt proszeni o pomoc
Dla pierwszego w Polsce 112 dla zwierząt jest to być albo nie być. Środków finansowych starczy jedynie do połowy listopada. – Walczymy, próbujemy, robimy co w naszej mocy, by utrzymać Animal Helper na powierzchni. Niestety, znów musimy poprosić o pomoc nasze cudowne społeczeństwo, które nie jest obojętne na krzywdę zwierząt i razem z nami chce nieść pomoc – dodaje Magdalena Matelska.
Aktualnie powstała zbiórka na 340 tysięcy. To kwota potrzebna na utrzymanie przez najbliższe cztery miesiące. W tym czasie twórcy aplikacji będą mogli odbyć kolejne rozmowy z politykami i sponsorami. – Dla nas to być albo nie być projektu, który realnie pomaga zwierzętom. Wspólnie ze zgłaszającymi, służbami, urzędnikami i organizacjami udało nam się już uratować dziesiątki tysięcy zwierząt. Zdecydowana większość z nich nigdy nie otrzymałaby pomocy lub pomoc dotarłaby do nich zbyt późno – zakończył Paweł Gebert.
Animal Helper to oddolna inicjatywa, w całości opierająca swoją działalność na wsparciu darczyńców i partnerów. Aplikacja i obsługująca ją centrala aktualnie działają 24/7 i przyjmują zgłoszenia 10 województw. Aby taki stan rzeczy mógł się utrzymać, konieczne jest wsparcie finansowe.
Źródło: Fundacja Psia Krew