Choć skala przemysłowego chowu i hodowli zwierząt w Polsce dawno osiągnęła masę krytyczną,nadal nie weszły w życie żadne regulacje prawne, które ograniczałyby ekspansję ferm zagrażających życiu i zdrowiu mieszkańców wsi, a także środowisku. W odpowiedzi na tę sytuację Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym oraz Koalicja Żywa Ziemia domagają się wprowadzenia moratorium na budowę przemysłowych ferm.
W naszej ocenie jest to sprawa najwyższej wagi państwowej, kluczowa nie tylko z punktu widzenia zdrowia publicznego i ochrony środowiska, ale także bezpieczeństwa żywnościowego Polski.
W ciągu ostatnich miesięcy kolejne kraje wychodzą z podobnymi inicjatywami. W Holandii planowana jest redukcja pogłowia zwierząt o 1/3, projekty moratoriów na budowę nowych ferm przemysłowych pojawiają się m.in. w Irlandii, Włoszech oraz USA. We wrześniu 2022 w Szwajcarii przeprowadzono referendum ws. zakazu intensywnej hodowli zwierząt gospodarskich i poparcia dla zaostrzenia przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt.
Choć zakaz ferm przemysłowych w Szwajcarii nie zyskał niezbędnej większości głosów, warto podkreślić, że jest to kraj, który już dziś ma na tym polu istotne ograniczenia, dopuszczając chów maksymalnie 300 cieląt, 1500 świń lub 18 000 kur na jednym gospodarstwie. Z kolei w Polsce w ostatnich latach alarmującą normą stały się instalacje na ok. 300 tysięcy kurczaków brojlerów, a obecnie toczą się protesty przeciwko fermom na 40.000 świń (Siedlemin) i ponad milion kurczaków brojlerów (Żeszczynka).
Nadal jednak, ekspansywność i gigantomania inwestorów z branży produkcji zwierzęcej nie napotyka żadnych ograniczeń prawnych i to pomimo największej w historii fali epidemii ptasiej grypy, która trwa od 2020 do dziś. Choć epidemia HPAI pociągnęła za sobą ogromne straty dla budżetu państwa z tytułu odszkodowań i kosztów zarządzania kryzysem w tzw. “kurzych zagłębiach”, decydenci nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. Tymczasem każdego miesiąca inwestorzy reprezentujący ogromne agrokoncerny składają wnioski o budowę nowych ferm przemysłowych, przynosząc w nowe miejsca smród, hałas, plagi owadów, rozjeżdżone drogi oraz
zanieczyszczenie gleby i wody na szokującą skalę.
Od lat oczekiwany przez mieszkańców wsi projekt tzw. ustawy odległościowej nadal znajduje się na etapie ustaleń międzyresortowych, choć jego aktualny kształt tylko pozornie mógłby pomóc w rozwiązaniu problemów powodowanych przez fermy przemysłowe.
Jak komentuje Bartosz Zając z Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym:
“Projekt ustawy odległościowej został przygotowany tak, aby utrzymać status quo branży stojącej za przemysłowym chowem w Polsce. Wprowadzenie 500 metrów, jako górnej granicy w jakiej miałyby być lokalizowane największe fermy, przeczy logice i wiedzy na temat aktualnej skali inwestycji, a także zagrożeń ze strony takich obiektów.”
Do problemu bagatelizowanych zagrożeń, wykraczających poza te najbardziej dotkliwe w życiu codziennym, jak odory czy plagi much, odniósł się dr Jerzy Kupiec z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu:
“Fermy generują też mnóstwo substancji, których nie czuć w powietrzu, a które mogą mieć wpływ na zdrowie, a nawet życie człowieka. Taka ferma nie od razu nas zabije, ale może wpływać na naszą kondycję, bo wszelkie astmy czy alergie biorą się przede wszystkim z zanieczyszczeń powietrza. Tymczasem ferma potrafi emitować około 400 różnych substancji do środowiska. Niektóre z patogennych mikroorganizmów, których źródłem są fermy, mogą w formie bioaerozoli,
czy też z pyłami rozprzestrzeniać się na bardzo dalekie odległości.”
Choć zagrożenia i problemy generowane przez fermy przemysłowe są najbardziej dotkliwe dla mieszkańców wsi sąsiadujących z takimi obiektami, to problem dotyczy jednak nas wszystkich. Skala przemysłowego chowu, którego realne koszty są ukrywane w narracji skoncentrowanej na “sukcesie nowoczesnego polskiego rolnictwa”, już dawno wymknęła się spod kontroli.
Jak dodaje Ilona Rabizo ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki:
“Nie mamy dziś wątpliwości, że większość polityków zdaje sobie sprawę z wagi problemu. Świadczy o tym choćby skala protestów odbijających się szerokim echem w mediach czy będące odpowiedzią na te protesty posiedzenia sejmowych komisji ds. zdrowia czy rolnictwa. Liczymy jednak, że świadomość tych zagrożeń znajdzie swoje odzwierciedlenie zarówno w programach wyborczych, jak procedowanych inicjatywach legislacyjnych”.
Zdaniem Justyny Zwolińskiej z Koalicji Żywa Ziemia:
„Interesy idące za budową ferm przemysłowych nigdy nie powinny być rozumiane jako tożsame z interesem polskiego rolnictwa i polskiej wsi. Wręcz przeciwnie, są one zagrożeniem dla działalności gospodarstw rolnych (zwłaszcza nastawionych na produkcję wysokojakościowej żywności) oraz każdej innej formy ekonomicznego i społecznego rozwoju obszarów wiejskich. Najwyższy czas by ten problem pojawiła się w agendzie ustawodawczej i debacie przedwyborczej jako jeden z najpilniejszych problemów do rozwiązania”.
Jako wsparcie dla projektu moratorium uruchomiona została strona z petycją i kampania informacyjna, która na przestrzeni najbliższych miesięcy obejmie swoim zasięgiem ośrodki najbardziej dotknięte dużą koncentracją ferm przemysłowych. Już dziś kampania ruszyła w Warszawie i Jarocinie. Wkrótce będziemy Państwa informować o kolejnych działaniach związanych z moratorium organizowanych pod hasłem “Ani jednej fermy więcej”.
Strona z petycją - LINK
Stanowisko Koalicji Żywa Ziemia i Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym ws. moratorium na budowę ferm przemysłowych - LINK
Artykuł o moratorium na stronie Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym - LINK
Źródło: Koalicja Żywa Ziemia