– Wiem, jak korzystny jest kontakt z żywym językiem zwłaszcza w młodym wieku. Sama zebrałam ogromne plony mojego wielokrotnego udziału w obozach językowych z Amerykanami. Teraz chciałabym dać taką możliwość innym, a zwłaszcza tym dzieciakom, które nie mają możliwości, aby wyjechać w lato za granicę lub uczęszczać na kursy językowe – mówi Eliza Bujalska, która w Mińsku Mazowieckim już po raz 4. zorganizowała półkolonie językowe „American Summer”.
„American Summer” organizowane przez Stowarzyszenie ProjektyToMy – Polska (ProjectsAreUS Poland) cieszy się coraz większym powodzeniem. W ubiegłym roku na zajęciach w mińskiej Szkole Podstawowej nr 5 uczyło i bawiło się z amerykańskimi nauczycielami 30 osób.
– W tym roku zgłosiło się około stu chętnych. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona taką frekwencją! – cieszy się Eliza Bujalska, prezeska Stowarzyszenia ProjectsAreUS – Poland i filozofka z wykształcenia. – Nawet zbytnio nie reklamowaliśmy naszych językowych półkolonii. Wiele dzieci zgłosiło się do nas, bo słyszały od swoich kolegów, że w ubiegłym roku było bardzo fajnie.
– Jestem na „American Summer” już drugi raz – opowiada ośmioletnia Julia, która jest w grupie Carolyn Jezierski. – W tamtym roku też było super! Po prostu pełen odjazd! – wspomina siedmioletni Maciek. – I są fajne panie, a nasza jest najlepsza – wchodzi mu w słowo dziesięcioletni Bartek.
Turnus trwa tydzień. Zajęcia odbywają się w godz. 9.30-16.15 i przeznaczone są dla dzieci w wieku 6-15 lat.
– Mamy dwa bloki zajęć. Przedpołudniowe odbywają się w grupach podzielonych wiekowo i ze względu na znajomość języka angielskiego. Nauczyciel uczy na nich języka, ale wiedzę przekazuje w formie gier, zabaw, rysowanek, teatrzyków, piosenek, zupełnie inaczej niż ma to miejsce w szkole – wyjaśnia Eliza Bujalska. – Natomiast po przerwie obiadowej, dzieciaki już same zapisują się na zajęcia sportowe, artystyczne czy kulturalne prowadzone przez amerykańskich nauczycieli. Oprócz tego, cały dzień zamknięty jest porannym i popołudniowym spotkaniem, żeby wszyscy poczuli, że tworzą wspólnotę. Amerykanie starają się też zaszczepić naszym dzieciom tzw. learning buddys, co można przetłumaczyć jako starszy kumpel, starsza kumpelka, a chodzi o to, że starsi uczestnicy półkolonii opiekują się młodszymi i razem dobrze się bawią – dodaje.
– Na „American Summer” dużo przyjemniej uczy się języka niż na zajęciach w szkole. Nic nie piszemy, tylko rozmawiamy, bawimy się, a słówka i zdania zostają w głowach – przekonuje czternastoletni Mateusz, który jest w grupie Damona Bocka. – Czasami też wychodzimy z zajęć np. na boisko i też się uczymy, bo nawet grając czy spacerując mówimy po angielsku. Chciałbym, żeby nasi nauczyciele tak uczyli angielskiego jak tutaj – rozmarza się dwunastoletni Kamil.
„American Summer” jest kontynuacją obozów językowych „English Language and Culture Program” odbywających się od 1994 r. w Zespole Szkół w Siennicy, niewielkiej miejscowości położonej ok 14 km od Mińska Mazowieckiego. Inicjatorami, organizatorami oraz koordynatorami obozu byli Annmarie i Earl Adreani - małżeństwo amerykańskich pedagogów, którzy postanowili działać na rzecz ambitnej, polskiej młodzieży. To oni stworzyli od podstaw program oparty na pracy woluntarystycznej oraz chęci nauki angielskiego we współpracy z profesjonalnymi i dyplomowanymi nauczycielami z USA. Ich celem było wspólne promowanie założeń demokracji, tolerancji oraz rozwijanie pewności siebie i poczucia własnej wartości w umysłach uczniów.
Państwo Adreani, współpracując z licznymi organizacjami w Stanach Zjednoczonych przez 12 lat rekrutowali najlepszych amerykańskich nauczycieli, którzy byli zainteresowani wolontariatem w Polsce. Ich praca i wysiłek pozostawały zawsze nieodpłatne. Sami pokrywali koszty lotów do naszego kraju, a także przywozili ze sobą mnóstwo materiałów dydaktycznych w ramach dotacji rzeczowych dla Zespołu Szkół w Siennicy. W „English Language and Culture Program” uczestniczyła młodzież licealna, która na czas obozu była zakwaterowana w internacie. Zajęcia były prowadzone w grupach na odpowiednich poziomach zaawansowania językowego. Natomiast popołudniami odbywały się zajęcia ze sztuki i rzemiosła, muzyki, teatru, sportu, praktycznych doświadczeń naukowych, dyskusji politycznych i dziennikarstwa.
– Po raz pierwszy pojechałam na obóz językowy w Siennicy, gdy miałam 12 lat. Tak mi się tam spodobało, że przez kolejnych 6 lat brałam w nim udział. Potem nie było już dla mnie grupy wiekowej, ale zostałam tłumaczem, a w kolejnych latach asystentką na obozie – opowiada Eliza Bujalska. – W 2006 r. program nie mógł zostać zorganizowany w Siennicy z powodu braku możliwości korzystania z internatu. Wtedy Annmarie i Earl Adreani zwrócili się do mnie z pytaniem, czy nie mogłabym przenieść programu do Mińska Mazowieckiego przekształcając nieco jego charakter do formy półkolonii. I tak powstał „American Summer”. W roku 2006 i 2007 jego uczestnikami były dzieci i młodzież uczęszczające do szkoły językowej, w której odbywał się program. W 2008 r. nawiązałam współpracę ze Szkołą Podstawową nr 5, gdyż chciałam, aby w programie mogły brać udział dzieci z terenu całego Mińska Mazowieckiego i okolic niezależnie od ich doświadczenia z językiem angielskim. Obniżyła się też granica wieku uczestników programu. Może dlatego z roku na rok w „American Summer” uczestniczy coraz więcej osób – zapewnia.
Eliza Bujalska od pięciu lat działa jako wolontariuszka w Stowarzyszeniu Promocji Wolontariatu FIYE, która głównie zajmuje się organizacją dwutygodniowych międzynarodowych obozów młodzieżowych tzw. workcampów oraz długoterminowym wolontariatem europejskim (EVS) w ramach programu „Młodzież w działaniu” Akcja 2.1. Zajmuje się pisaniem różnorodnych projektów, a także opieką mentorską nad wolontariuszami międzynarodowymi przyjeżdżającymi na rok do Polski. Oprócz tego prowadzi dla nich szkolenia wprowadzające oraz spotkania integracyjne i akulturacyjne. Sama też często wyjeżdżała w ramach programu „Młodzież w działaniu” jako wolontariuszka.
– Jeżdżąc po świecie zetknęłam się z wieloma fantastycznymi rzeczami, jak choćby bezinteresownym użyczaniem swojego czasu innym. Chciałam część z tych moich doświadczeń zaszczepić w Polsce. Dlatego w 2007 r. postanowiłam założyć stowarzyszenie ProjectsAreUS-Poland, jako gałąź europejskiej organizacji ProjectAreUS.org – mówi Eliza Bujalska. – Dzięki temu, że wspólnie ze znajomymi powołałam stowarzyszenie mogłam też zająć się organizacją „American Summer”, gdy zaproponowali mi to Państwo Adreani. A przy tym działać na rzecz dzieci i młodzieży z Mińska i okolic dając im szansę udziału w międzynarodowych projektach oraz promować wśród nich ideę bezinteresownego pomagania innym. Wierzę, że zasada wzajemności sprawdza się w wielu sytuacjach i jest motorem wielu działań. I jak się otrzymało dobro, to warto je potem zwrócić. W ten sposób ten łańcuszek pójdzie dalej – zapewnia.
Podczas półkolonii przez cały dzień amerykańskim nauczycielom asystują polscy wolontariusze, którzy pomagają w prowadzeniu zajęć. Na ogół są to osoby związane z pracą z dziećmi lub bezpośrednio nauczyciele językowi, którzy mają niepowtarzalną okazję do wymiany doświadczeń oraz poznania zupełnie odmiennego - amerykańskiego stylu nauczania. W tym roku do polskiej obsługi dołączyło też kilka licealistek, które z jednej strony pomagają w organizacji półkolonii, ale też mogą poznać gości zza oceanu i ich, jakże odmienną od polskiej kulturę. Ale też i amerykanie są pod wrażeniem.
– Przyjechałam do Polski już czwarty raz. Tym razem przywiozłam ze sobą syna, który pomaga podczas „American Summer”. Za każdym razem cieszę się, że mogę tutaj wracać, poznawać polską kulturę i historię, a po powrocie do Stanów Zjednoczonych opowiadać o waszym kraju swoim uczniom. Jestem też za każdym razem oczarowana polską gościnnością – mówi Cheryl Sanderson, nauczycielka i amerykańska koordynatorka językowych półkolonii.
– Polscy uczniowie są fantastyczni, inteligentni i pełni energii. A przede wszystkim otwarci na poznawanie nowych rzeczy, przy czym sami mają już dużą wiedzę na różne tematy. W USA młodzież trzeba mocniej zachęcać dom różnych działań, w Polsce jest zupełnie inaczej. Pracować z polskimi uczniami to wielka przyjemność i radość – zapewnia Damon Bock.
Po zakończonym dniu zajęć, amerykańscy nauczyciele zbierają się na tzw. team meeting. Rozmawiają o tym, co się wydarzyło, dyskutują o swoich polskich uczniach, zastanawiają się, co mogą jeszcze udoskonalić w metodzie uczenia, przygotowują plan działań na kolejny dzień. Tydzień nauki i zabawy szybko mija, ale im zależy, aby uczniowie jak najwięcej wynieśli z prowadzonych przez nich lekcji.
– Dla mnie najważniejsze jest to, żeby dzieciaki odważyły się mówić po angielsku. Żeby nie uczyły się języka, bo może kiedyś przyda im się w pracy. Moi rodzice też kiedyś myśleli, że wpiszę sobie język angielski do CV i zostanę bizneswoman. A ja spakowałam angielski do plecaka i ruszyłam w świat, bo mając za sobą doświadczenia po obozach językowych w Siennicy wiedziałam, że sobie poradzę – twierdzi Eliza Bujalska. – Na „American Summer” dzieciaki mają niepowtarzalną okazję rozmawiać z ludźmi, którzy na co dzień mówią po angielsku. To najlepsza metoda, aby nauczyć się języka. I jestem pewna, że wiele z tych dzieci, dzięki naszym półkoloniom nie będzie się już bało mówić po angielsku, jak kiedyś ruszy ze swoim plecakiem w świat!
O słuszności tych słów świadczy też fakt, że rodzice dzieci chodzących do szkół w okolicach Mińska dzwonią do Stowarzyszenia ProjektyToMy – Polska i proszą, aby zorganizować podobne półkolonie w ich miejscowości.
– Już nad tym myślimy – zapewnia Eliza Bujalska.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)